Czytam sobie echa norweskiego zamachu, ze szczególnym uwzględnieniem ech brzmiących w głowie ministra Sikorskiego. Breiviki są wśród nas, Sikorskie wie, po której stoją stronie, i kogo chcieliby wykończyć. Legalny rząd by chcieli wykończyć.
Pomijam skandaliczną okoliczność, że Radek reklamuje Polaków za granicą jako materiał na terrorystów. Chciałbym zwrócić uwagę na jeden aspekt.
Strona rządowa ze wsparciem mediów próbuje zbudować skojarzenie, że PiS i oszalały Norweg to właściwie to samo.
Teza sama w sobie jest bardzo poręczna i łatwo można ją wmasowywać.
Jak ją jednak w pełni wykorzystać?
Idealnym potwierdzeniem jej słuszności byłby mały zamach, popełniony przez szalonego pisowca na jakimś Bogu ducha winnym działaczu PO. A może dziennikarzu.
Byłaby to dodatkowo znakomita przeciwwaga i przykrywka dla sprawy Ryszarda C.
Korzyści z takiego zdarzenia byłyby liczne.
- Wszystko złe, co słyszymy o PIsie, znalazłoby jedno, ostateczne potwierdzenie. Niczego nie trzeba by już udowadniać. Faszyści, bojówki, Polska dla prawdziwych Polaków itd. Mielibyśmy dowód czarno na białym.
- Były to znakomity powód do delegalizacji PiS, o czym ostatnio cicho.
- Można by długo i barwnie analizować motywy sprawcy i jego powiązania z prezesem i nie tylko.
- Ofiarę można wytypować tak, żeby zminimalizować straty, a nawet odnieść jakieś korzyści. Np, jakiś lokalny samorządowiec PO, blokujący rozkwit lokalnego układu i hamujący interesy.
- Zamach tuż przed wyborami - rewelacja. A jeszcze lepiej w trakcie ciszy wyborczej - idealny sposób na jej obejście.
- Wszelkie wątpliwości co do ewentualnych korzeni zamachowca dałoby się zawrzeszczeć skłonnością PiSu do spiskowych teorii.
Wnioski:
- Po pierwsze należy się strzec prowokatorów. Obawiam się, że możliwości opozycji są w tym zakresie niewielkie.
- Po drugie, i to jest stosunkowo łatwe, należy taki pomysł "spalić". Dlatego podrzucam to ostrzeżenie z nadzieją, że podchwyci je ktoś o lepszym piórze i szerszym audytorium.
