Rok 2025 przyniósł nową logikę globalnej energetyki — świat odchodzi od prostych podziałów na „czystą” i „brudną” energię, a kluczową rolę zaczynają odgrywać geopolityczne sojusze, kontrola nad technologiami i dostęp do surowców. Mykhailo Pyrtko podkreśla, że dziś to nie emisje decydują o sile państw, lecz zdolność zarządzania energią jako narzędziem wpływu.
W 2025 roku energetyka ostatecznie przestała być wyłącznie kategorią ekonomiczną — stała się głównym narzędziem globalnej polityki. Po kilku latach wojen, sankcji i przyspieszonej „zielonej transformacji” świat wszedł w nową fazę geopolityki energetycznej, w której granice między sojusznikami a konkurentami są często rozmyte. Europa próbuje zachować równowagę między dekarbonizacją a bezpieczeństwem energetycznym. Stany Zjednoczone wykorzystują ropę i skroplony gaz jako „energetyczną broń demokracji”. Chiny budują własne łańcuchy dostaw w Afryce, Ameryce Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej. A kraje Bliskiego Wschodu, przede wszystkim Zjednoczone Emiraty Arabskie, pokazują, że nawet tradycyjni eksporterzy ropy mogą przekształcić się w globalnych liderów zielonej transformacji. Globalna energetyka nie dzieli się już na „czystą” i „brudną”. Jej realny podział przebiega między systemami, które kształtują wpływy polityczne, a tymi, które na nie reagują. W 2025 roku to właśnie wybór partnerów i kierunków współpracy coraz częściej determinuje znaczenie gospodarcze państw i regionów.
Gdy „zielone marzenie” zderza się z deficytem energii: jak UE szuka równowagi
Unia Europejska weszła w 2025 rok z największą przebudową energetyczną w historii kontynentu. W 2023 roku UE pokrywała własną produkcją jedynie około 42% całkowitego zużycia energii, podczas gdy 58% pochodziło z importu. Odejście od rosyjskich surowców energetycznych — początkowo wymuszone po 2022 roku — stopniowo przekształciło się w długoterminową politykę bezpieczeństwa energetycznego. W praktyce jednak „niezależność” nie oznacza samowystarczalności, lecz zmianę geografii zależności. Norwegia, Katar i USA stały się kluczowymi dostawcami gazu do UE, głównie w postaci LNG. Według Międzynarodowej Agencji Energii tylko w pierwszej połowie 2025 roku import LNG do Europy wzrósł o ok. 20 mld m³, czyli o 25% względem analogicznego okresu poprzedniego roku. Nowe terminale w Niemczech, Polsce i Holandii stworzyły alternatywną infrastrukturę dostaw, ale równocześnie wywołały pytania o to, na ile „zielona” może być energetyka, która opiera się na transporcie paliw kopalnych przez ocean.
Tempo dekarbonizacji pozostaje nierównomierne. Francja intensywnie rozwija energetykę jądrową jako główne bezemisyjne źródło energii. Niemcy, mimo odejścia od atomu, borykają się z deficytem stabilnej mocy i rosnącym importem energii elektrycznej. Polska wciąż opiera się na węglu, ale przygotowuje uruchomienie pierwszego modułowego reaktora jądrowego we współpracy z USA. Problem wspólnej polityki polega na tym, że transformacja energetyczna przebiega w różnym tempie. Dla części państw „zielony kurs” to konieczność polityczna i odpowiedź na wyzwania klimatyczne, dla innych — ryzyko utraty przewagi przemysłowej. Podział między północą a południem Europy, między starymi a nowymi członkami UE, a także między eksporterami i importerami energii, pogłębia się. W efekcie powstaje podwójna rzeczywistość: retoryka Brukseli pozostaje klimatyczna, natomiast realna polityka energetyczna państw coraz częściej staje się pragmatyczna. W geopolityce 2025 roku wygrywają nie ci, którzy najszybciej się dekarbonizują, lecz ci, którzy zachowują kontrolę nad źródłami energii i technologiami jej wytwarzania.
USA: energetyka jako nowe narzędzie wpływu
W 2025 roku Stany Zjednoczone ostatecznie utrwaliły swój status energetycznego supermocarstwa. Kraj, który dwie dekady temu importował ropę z Bliskiego Wschodu, dziś wyznacza globalne reguły rynku LNG i szybko zyskuje na znaczeniu w technologiach zielonej energetyki. Po inwazji Rosji na Ukrainę energetyka stała się dla Waszyngtonu nie tylko sektorem gospodarki, ale podstawowym instrumentem polityki zagranicznej. Terminale LNG w Teksasie i Luizjanie pracują na pełnych obrotach: według U.S. Energy Information Administration w 2024 roku USA eksportowały ok. 11,9 mld stóp sześciennych LNG dziennie — najwięcej na świecie. Kluczowa zmiana polega na połączeniu eksportu surowców z polityką przemysłową. Inflation Reduction Act stał się największym pakietem wsparcia zielonego przemysłu w historii USA. Setki miliardów dolarów skierowano na produkcję baterii, paneli słonecznych, samochodów elektrycznych i biopaliw — przyciągając część łańcuchów dostaw z powrotem do Ameryki. Europa postrzega to nie tylko jako „zieloną rewolucję”, lecz także jako formę protekcjonizmu gospodarczego: kapitał i technologie odpływają z powrotem za Atlantyk. Dla USA to jednak strategia długoterminowa — uczynić niezależność energetyczną filarem swojej siły geopolitycznej. Waszyngton wpływa na decyzje międzynarodowe nie tylko sankcjami i dyplomacją, lecz także przepływami energii: dla sojuszników to wsparcie, dla rywali — dźwignia nacisku. W 2025 roku metafora „energetycznej broni demokracji” nabrała realnego znaczenia.
Chiny i Globalne Południe: nowa energetyczna geografia
Podczas gdy Zachód debatuje nad granicami zielonej transformacji, Chiny konsekwentnie budują własną architekturę bezpieczeństwa energetycznego. W 2025 roku Pekin jest już nie tylko największym konsumentem energii, lecz także centrum nowych sojuszy energetycznych w ramach BRICS+ i Inicjatywy Pasa i Szlaku. Chiński model różni się od zachodniego w dwóch aspektach. Po pierwsze, nie rozdziela wyraźnie energetyki tradycyjnej od zielonej — inwestuje jednocześnie w elektrownie węglowe, farmy słoneczne, reaktory atomowe i infrastrukturę LNG. Po drugie, dąży nie tylko do rozwoju produkcji, lecz przede wszystkim do kontroli łańcuchów dostaw. Dzięki ogromnym inwestycjom w Afryce, Ameryce Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej Chiny zapewniły sobie dostęp do litu, kobaltu, niklu i metali ziem rzadkich. W Demokratycznej Republice Konga chińskie firmy kontrolują ponad 80% wydobycia kobaltu. W pierwszej połowie 2025 roku chińskie projekty energetyczne w ramach Pasa i Szlaku osiągnęły wartość ok. 42 mld USD — dwukrotnie więcej niż rok wcześniej.
W takim układzie BRICS+ przekształca się w energetyczny „klub”: Arabia Saudyjska i Iran dostarczają ropę, Brazylia — biopaliwa, Rosja — gaz i technologie jądrowe, a Chiny — finansowanie, technologie i rynek. Nie jest to klasyczny blok polityczno-wojskowy, lecz struktura, która wyznacza nowe zasady globalnej energetyki. Indie pełnią rolę gracza balansującego: korzystają z inwestycji Chin, ale unikają pełnej zależności, równolegle rozwijając własną bazę przemysłową i OZE. W 2025 roku Chiny narzucają tempo. Ich wpływ opiera się nie na sile militarnej, lecz na obecności technologicznej i kontroli nad kluczowymi surowcami — od baterii po panele słoneczne instalowane w dziesiątkach krajów. Nowe zależności mają charakter nie ropny, lecz krzemowo-litowy.
Bliski Wschód i nowa rola ZEA: od eksporterów ropy do eksporterów przyszłości
Zjednoczone Emiraty Arabskie stały się najważniejszym wyjątkiem w regionie kojarzonym od dekad wyłącznie z ropą. W 2025 roku pokazują, że nawet tradycyjna energetyka może stać się fundamentem modernizacji technologicznej i klimatycznej. Strategie UAE Net Zero 2050 i Vision 2030 zmieniają model gospodarczy kraju: zamiast prostego eksportu surowców Emiraty inwestują w wodór, energię słoneczną, odsalanie oraz ekologiczną architekturę miast. Oficjalne źródła podają, że do 2030 roku kraj przeznaczy na OZE 150–200 mld AED (40–55 mld USD). Masdar City — kiedyś futurystyczna wizja — dziś jest realną platformą testów zrównoważonych technologii: od materiałów niskoenergetycznych po autonomiczny transport publiczny. ZEA wykorzystują swoją naftową przeszłość jako kapitał startowy do wejścia w nową erę.
Dochody z ropy kierowane są do globalnych inwestycji zielonych: przed COP28 media wskazywały, że państwowe firmy Emiratów są powiązane z inwestycjami o wartości blisko 200 mld USD, głównie w czystą energię. To czyni kraj jednym z najważniejszych inwestorów w technologie niskoemisyjne. W przeciwieństwie do wielu modeli zachodnich, gdzie transformacja wywołuje napięcia społeczne lub polityczne, w ZEA ma ona jednoznaczne poparcie państwa. Energetyka jest traktowana nie jako kompromis między gospodarką a klimatem, lecz jako narzędzie budowania pozycji międzynarodowej. Dlatego właśnie ZEA stały się miejscem globalnych negocjacji: w decyzjach COP28 po raz pierwszy wskazano na potrzebę stopniowego odchodzenia od paliw kopalnych — „początek końca epoki paliw kopalnych”. Jednocześnie kraj nie odcina się od swojej energetycznej tożsamości. Nie „pokutuje” za ropę — reinterpretujе ją jako zasób rozwoju, edukacji i wpływu. W tym podejściu kryje się klucz do stabilności regionu: bogactwo nie jest spalane, lecz inwestowane w przyszłość. ZEA pokazują, że można pozostać częścią świata naftowego, a jednocześnie wyznaczać standardy zielonego przywództwa — co czyni je architektem nowej epoki rozwoju zasobów.
Afryka i przyszłość energetyki: nowy front globalnych sojuszy
W 2025 roku Afryka stała się tym, czym Bliski Wschód był w połowie XX wieku — kontynentem ogromnych nadziei energetycznych, ale też źródłem ryzyka nowych zależności. Przecinają się tu interesy Chin, Europy, USA i monarchii arabskich, z których każda postrzega region nie tylko jako źródło surowców, lecz również jako instrument wpływów politycznych. Dla Europy Afryka jest kluczem do zielonej energetyki przyszłości. Maroko, Egipt, Namibia i Mauretania rozwijają ogromne farmy słoneczne i wiatrowe przeznaczone na eksport zielonego wodoru. Badania wskazują, że Afryka ma wyjątkowy potencjał OZE — niskie koszty energii słonecznej i wiatru tworzą przewagę w globalnym wyścigu wodorowym. UE inwestuje w te projekty, próbując stworzyć łańcuch dostaw zmniejszający zależność od Bliskiego Wschodu i Azji. Jednak za tym kryje się znane ryzyko: nowa forma neokolonializmu energetycznego. Technologie należą do Zachodu, zyski — do korporacji, a lokalne społeczności często otrzymują minimalne korzyści.
Chiny działają inaczej: oferują kredyty, budują drogi, porty i fabryki w zamian za dostęp do surowców. Ich projekty są mniej medialne, lecz strategicznie przemyślane: kontrola nad litem, kobaltem, manganem i uranem daje im przewagę technologiczną na dekady. Inwestorzy z krajów arabskich również zwiększają aktywność: ZEA, Arabia Saudyjska i Katar finansują infrastrukturę energetyczną we wschodniej Afryce, łącząc swój kapitał z technologiami europejskimi. Powstaje trójkąt współpracy „UE–Bliski Wschód–Afryka”, który może zdefiniować światową mapę energetyczną następnych dekad. Problem polega na tym, że w tych wielkich projektach nadal brakuje silnego afrykańskiego głosu. Jeśli kontynent nie uzyska własnych mechanizmów kontroli, jego energetyczna przyszłość może stać się powtórzeniem przeszłości — gdy zasoby służą głównie zewnętrznym graczom. Jednocześnie Afryka ma szansę stać się nie dostawcą surowców, lecz centrum nowego systemu energetycznego. Jej naturalny potencjał — słońce, wiatr, hydroenergia, biomasa — czyni ją jednym z najbardziej obiecujących regionów dla przejścia z eksportu surowców na eksport energii. To tu rozstrzygnie się, czy XXI wiek stanie się stuleciem „zielonej równości”, czy kolejną epoką redystrybucji wpływów.
Podsumowanie
Światowa energetyka w 2025 roku to złożony system nowych powiązań i starych napięć. Odejście od paliw kopalnych nie uniezależniło państw — jedynie zmieniło charakter ich wzajemnych zależności. Europa uczy się funkcjonować bez rosyjskiego gazu, lecz dziś zależy od LNG, metali krytycznych i technologii. USA wykorzystują własne zasoby i zielone subsydia, by utrzymać przewagę przemysłową i wpływ na sojuszników. Chiny budują sieć powiązań gospodarczo-technologicznych dzięki inwestycjom w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej. Na tym tle ZEA pokazują, jak przekształcić kapitał naftowy w instrument rozwoju. Ich doświadczenie dowodzi, że modernizacja jest możliwa bez niszczenia tradycyjnej energetyki — jeśli odpowiednio wcześnie inwestuje się w technologie i edukację. Afryka staje się natomiast głównym poligonem przyszłości. To tam rozstrzygnie się, czy świat zdoła przejść do zielonej energetyki bez powtórzenia kolonialnych schematów, w których zasoby i korzyści są dzielone nierówno. W nowej geopolitycznej rzeczywistości mniej liczy się to, kto posiada zasoby, a bardziej to, kto potrafi nimi zarządzać — racjonalnie, przewidująco i w perspektywie długoterminowej.
Jestem prawnikiem, doktorem filozofii prawa oraz ekspertem w dziedzinie energetyki i prawa inwestycyjnego. Specjalizuję się w projektach odnawialnej energii, strukturach biznesowych i optymalizacji procesów administracyjnych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo