Dość emigracyjnego szantażu

Czytam, że oburzają się na Węgry, które postawiły płoty z drutu kolczastego. Ja bym jeszcze podprowadziła pod te płoty prąd, a między nimi zrobiła pole minowe. Mówią, że Węgry nie postępują zgodnie z wartościami europejskimi. A ja pytam kto te wartości ustala, bo jak na razie tylko kraje starej UE? I pytam dalej co to są za wartości? Niekończących się dyskusji, wypracowywania stanowisk, bezużytecznych aktów prawnych, apeli, fasadowej pomocy? Europa jest w stanie przyjąć przybyszów z innych części świata, ale czy myśli co z nimi zrobić dalej? Jak rozwiązać problem języka, kultury, asymilacji ze rdzennymi europejczykami, bezrobocia? Jedyny pomysł to przyjąć ich na Stary Kontynent, rozlokować po wszystkich krajach, dać im zasiłki i jakiś lokal gdzie zamieszkają. Tylko, że to nie wystarczy. A tym jak konstruktywnie przyjmować uchodźców nikt nie mówi. Inny domorosły artysta pokazał na swoim profilu zdjęcia topielców. Fakt, przerażające widoki. Po ludzku mi ich bardzo żal, ale w pełni zdaje sobie sprawę, że to nie jedyny problem świata. Czemu nikt się nie lituje nad milionami ludzi, którzy przetrzymywani (świadomie używam tego słowa) są w Korei Płn.? Dynastia Kimów od dziesięcioleci gotuje tym ludziom piekło na ziemi. Ale jakoś nikt nie przyjdzie im z pomocą, bo to nie opłacane, nie wygodne politycznie. Myślę w tym kontekście o tysiącach ofiar tajfunu na Filipinach, o 2 mln. poszkodowanych w Nepalu. Myślę i podziwiam, bo ci ludzie nie brali swoich maneli i nie uciekali do UE. Otrzepali się z kurzu, wysuszyli to co mieli na sobie i wzięli się do odbudowy swoich domów. Nie wyrzynają się nawzajem, nie opłacają przemytników, bo ich na to nie stać. Jeśli oni potrafią to i Afrykanie wraz z Syryjczykami powinni umieć.