16-letni Polak ze "ściany zachodniej" będzie mógł być zakontraktowany na 3 lata przez Niemców. I związany kontraktem zarabiać ma "od 360 do nawet 700 euro". Miesięcznie. To absolutnie nowa jakość emigracyjna i już w tym momencie ogłaszam "pokolenie Ryanaira", do którego należę, za Starą Emigrację.
Zacznijmy od tego, że wspomniana przeze mnie Stara Emigracja zarabia dokładnie tyle samo - od 360 do 700 euro. Z tą wszakże różnicą, że na tydzień, a nie na miesiąc.
Po drugie: "Akcja Wyspy" dotyczy (-ła) ludzi dorosłych i jakoś już tam ukształtowanych. - Masz tu człowieku rynek pracy i radź sobie jak potrafisz - takie było jasne i proste założenie. - I po robocie rób co chcesz...
Po trzecie: na Wyspach nie ma żadnego przywiązania do pracodawcy: nie podoba się jedna robota, to rodzi się "po czwarte" czyli możliwość jej zmiany. W tym tygodniu jesteś kowbojem, w następnym możesz być Komanczem, w kolejnym zakładać saloon, a w jeszcze kolejnym kopiesz złoto.
Po piąte: mimo wszystko na Wyspach obraca się człowiek w kręgu języków i akcentów, postaci i zachowań, które dla wszystkich Polaków sa raczej neutralne. A tymczasem połowę Polaków do dzisiaj we śnie raz na jakiś czas goni gestapowiec ze szmajserem...
Sam nie wiem, no - sam nie wiem. Puszczać 16-latka do niemieckiej zawodówki..., na trzy lata. W takim newralgicznym wieku? Kontrakty podpisywać w jego imieniu (bo przecież rodzice będą musieli wyrazić zgodę).
Z drugiej strony: a jaka jest alternatywa dla jutrzejszych 16-latków?!
Dziwne. Co myślicie?
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka