RemigiuszPajor RemigiuszPajor
222
BLOG

Jak bardzo obchodzi nas Unia?

RemigiuszPajor RemigiuszPajor Polityka Obserwuj notkę 1

Szyderczy uśmiech Nigela Faragea cieszącego się z wyników brytyjskiego referendum na długo zapadnie w pamięć nie tylko powoli ustępującemu premierowi Davidowi Cameronowi, ale również europejskim elitom na czele z Angelą Merkel, Francoise Hollandem czy nawet Donaldem Tuskiem. Brytyjczycy bowiem dali znak, że może i Bruksela chętnie prowadzi swoją politykę, ale nie znaczy to, że z takim samym entuzjazmem podchodzą do niej szarzy obywatele.

Wynik wyspiarskiego referendum i słowa naczelnego brytyjskiego eurosceptyka mówiące, że europejskie kraje do współpracy nie potrzebują wspólnej flagi czy hymnu siłą rzeczy zmuszają do zastanowienia. Ile tak naprawdę przeciętnego Polaka obchodzi Unia Europejska? Jeśli nawet przyjmiemy, że naszych rodaków interesują programy unijne, czy dopłaty dla rolników, to sam mechanizm działania UE jest dla wielu z nas czarną magią, a Rada Europy, Rada Unii Europejskiej i Rada Europejska to dla nich jedna instytucja, chociaż w rzeczywistości to trzy różne jednostki. Wybory do Parlamentu Europejskiego nie budzą w przeciętnym Polaku większego zainteresowania, a ich frekwencja, chociaż głosowaliśmy już trzykrotnie, to nigdy nie wyniosła nawet 25 procent. Gdy natomiast zapytamy o Europarlament, to pierwszym skojarzeniem często są wysokie pobory deputowanych, ogromna biurokracja i wydające się bezsensownymi przepisy, które ów parlament ustala. No bo kto to widział nazywać ślimaka rybą, a marchewkę owocem? Chociaż jak się okazuje i takie z pozoru dziwne prawo ma swoje wyjaśnienie. Co ciekawe w temacie uświadomiła mnie nie telewizja, czy prasa, w której podobno na tematy unijne mówi się dużo, ale znajoma studiująca prawo. Jednak nie jest dzisiaj pora na to, aby rozpisywać się w temacie.

Wracając do meritum – czy nie okazało się, że Brytyjczycy po prostu kolokwialnie mówiąc utarli elitom nosa? Do tej pory wiele środowisk mówiło, że nie podoba im się obecnie obrany kierunek unijnej polityki, ale nikt nie posunął się do przejścia od słów do czynów. No może z wyjątkiem premiera Węgier, który otwarcie mówi o swoich racjach i prowadzi własną politykę. Tymczasem już dzisiaj coraz głośniej się mówi, że jeśli po wyborach parlamentarnych we Francji najwięcej głosów zdobędzie eurosceptyczny Front Narodowy, to podobne referendum możliwe jest także nad Sekwaną. Podobno Francuzi nie są osamotnieni, bo z najnowszych doniesień wynika, że antyunijne tendencje rosną też w innych państwach tzw. starej unii. Ciekawi więc, jaką politykę w najbliższym czasie one także pójdą za przykładem Wielkiej Brytanii? Brytyjczycy przecież wbrew pozorom zyskali tez silną kartę przetargową, jeśli chodzi o negocjowanie jakichkolwiek paktów, traktatów czy umów.

Jakie reakcje obserwujemy nad Wisłą? Rząd, który coraz częściej zabiega o polskie interesy wbrew woli bardziej znaczących państw sprawia wrażenie dystansowania się od oceny decyzji Brytyjczyków, ale można odnieść także wrażenie, że winę za Brexit „zrzucają” na Brukselę. Szef partii rządzącej – Jarosław Kaczyński stwierdził, że Unia powinna się zreformować. Premier Beata Szydło powiedziała natomiast, że cała sprawa jest rezultatem zamiatania unijnych problemów pod dywan. Najbardziej zawiedziona wydaje się oczywiście opozycja w postaci Platformy Obywatelskiej, z której wywodzą się Polacy zasiadający obecnie w unijnych władzach.

Pozostaje więc pytanie o to, czy europejskie elity wyciągną wnioski z ostatnich wydarzeń, czy nadal ślepo będą brnąć w swoją dotychczasową politykę i będzie tak się działo dopóty, dopóki unia po prostu sama się nie rozpadnie. Uważam, że czekając na rezultaty Brexitu powinniśmy zastanowić się nad naszym miejscem w Europie i tym jak, a przede wszystkim w oparciu o jakie wartości powinniśmy budować przyszłość.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka