https://en.wikipedia.org/wiki/File:Teachings_of_Jesus_30_of_40._parable_of_the_talents._Jan_Luyken_etching._Bowyer_Bible.gif
https://en.wikipedia.org/wiki/File:Teachings_of_Jesus_30_of_40._parable_of_the_talents._Jan_Luyken_etching._Bowyer_Bible.gif
Polonia-Minor Polonia-Minor
300
BLOG

Kult Ubóstwa

Polonia-Minor Polonia-Minor Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

    Jak zapewne Wam wiadomo (przynajmniej katolikom) ostatnia niedziela była po raz drugi poświęcona problemowi ubóstwa, w ramach Światowego Dnia Ubogich. W tą niedzielę byłem w wyjazdowo w Krakowie i tam wysłuchałem kazania w tamtejszej parafii. Oczywiście było o problemie ubóstwa, ale właściwie to nie do końca. Otóż zabrakło tam drobnego aspektu sprawy. Nie wspomniano, że jest to problem.        


     Chciałbym powiedzieć, że mnie to zszokowało, ale jestem katolikiem nie od ostatniej niedzieli i zdaje sobie sprawę, że …hmm odkąd pamiętam w zasadzie, zmierza nauka Kościoła w tym właśnie kierunku. Nasza wspólnota od wieków jest znana ze swych akcji pomocy najbiedniejszym. Przez stulecia powstawały niezliczone krótkotrwałe i długowieczne organizacje zajmujące się wsparciem dla ludzi którym w życiu nie wyszło. Nasi poprzednicy uznali za swój obowiązek pomagać biednym i chorym, wynikał on wprost z przykazania miłości.

    
     Nie wiem od jak dawna, ale w nurcie Kościoła ścierają się ze sobą dwie wizję niesienia pomocy potrzebującym. Dziś jest to również aspekt szerszy i dotyka on całego społeczeństwa oraz organizmów państwowych. Cały dylemat toczy się o definicję „pomocy”: pierwsza wizja widzi ją jako wyciągnięcie ludzi z dołka, pomoc w zidentyfikowaniu problemów, oraz ich rozwiązanie. Celem jest by człowiek na powrót stał się samodzielną jednostką. Druga wizja to niesienie pomocy materialnej dla człowieka, ale tylko po to by zaspokoić jego podstawowe potrzeby, bez analizowania skąd się wzięły. Celem samym w sobie jest zaspokajanie potrzeb. Stanięcie na własnych nogach nie przewija się wcale w akcji niesienia pomocy.


       Niestety, zarówno w naszym państwie, jak i w społeczeństwie i w Kościele od dłuższego czasu do głosu doszła opcja  numer 2 „pomocy dla pomocy”.  Tu wrócę do tego od czego zacząłem, czyli do kazania. Oczywiście zaczęło się tradycyjnie od napominania do pomocy dla ubogich. Dalej jednak zaczęło się ciekawiej. Ksiądz przytoczył pewną historyjkę. Szła ona tak: Dwóch biedaków rozmawiało (marudziło) na ławce o tym, że bogaci zawsze mają lepiej i że nawet w niebie będą mieli profity. Gdy umarli i poszli do nieba, nikt nie zwrócił na nich uwagi, wszyscy za to krzątali się przy bramie nieba kogoś witając. Jeden ze zmarłych biedaków zapytał archanioła, co tam się dzieje, po czym ten odpowiedział, że przez bramy nieba przeszedł jakiś bogacz i wszyscy urządzili z tego powodu imprezę. Na to jeden biedak do drugiego : „Widzisz nawet w niebie bogacze mają lepiej”. Na co archanioł go sprostował: „Widzisz synu, gdybyśmy chcieli urządzać imprezy za każdym razem gdy do nieba wchodzi biedak, musielibyśmy świętować cały czas. Ale gdy do bram nieba wchodzi bogacz, zawsze urządzamy huczną imprezę, gdyż rzadko się coś takiego zdarza.”. Dalej już poszło standardowo, czyli wyrwane z kontekstu słowa o bogaczu i uchu igielnym itd.


        Dalej jednak sytuacja zrobiła się ciekawsza, otóż ksiądz z ambony zanegował znaczenie pomocy finansowej… Powiedział, że nie pomoże nam dostać się do nieba sypanie grosza na tacę czy organizację charytatywne. Trzeba jeszcze włączyć się w akcje czynne. Niby przyklasnąć, gdyby nie to że zaraz po tym ruszył ksiądz z tacą… O dziwo taca szybko się zapełniła dużymi nominałami. Psychika ludzka to bardzo ciekawa rzecz. Dalej było tylko ciekawiej, ksiądz zaczął wymieniać czym jest według niego współczesne ubóstwo. Wśród wielu innych dziwnych pomysłów, wymienił między innymi ubóstwo duchowe, czyli zamykanie się w wirtualnym świecie przez młodych, co ma się objawiać m.in. przynoszeniem smartfonów na stół i przez to zanikiem więzi rodzinnych. Następnie (pominie tu inne dziwne przykłady) ksiądz wspomniał o kiepskiej kondycji parafialnych organizacji służących do niesienia pomocy potrzebującym, że zostały tam same starsze osoby i po ich śmierci te organizacje zwyczajnie się zwiną. Kazanie zakończone zostało ogólną konkluzją, że w naszym świecie lepiej być biednym niż bogatym, gdyż ma to gwarantować dostanie się do raju.


        Co do wymierania organizacji kościelnych można by o tym napisać całą epopeję. Ja ograniczę się do tego, że skoro te organizacje od lat pomagają potrzebującym, a nic z tego nie wynika, gdyż liczba potrzebujących rośnie zamiast maleć, to może zadać sobie pytanie kto niby chciałby w tym uczestniczyć?


        Ale to co mnie najmocniej zastanowiło, to właśnie konkluzja kazania. Zwycięstwo drugiej wizji niesienia pomocy sprawiło, że bieda i ubóstwo nie tylko stały się stanem permanentnym i niezmiennym jednostek, lecz również dziedzicznym! Dzieci ludzi ubogich nie znają innego wzorcu postępowania, a o mniej ubogich (nawet nie bogatych) mają zdanie jak najgorsze. Wykształciło to całe wzorce postępowania nieproduktywnego. Po kilku zaledwie pokoleniach ubóstwo, będące dotychczas zjawiskiem negatywnym, stało się w  oczach ludzkich cnotą! Według tego mniemania brak kapitału, pieniędzy, dobytku, ma gwarantować że taki człowiek nie mógł nikogo okraść, a w związku z tym ma otwartą drogę do zbawienia. Otóż Światowy Dzień Ubogich nie jest świętem mającym zaznaczyć problem. Jest nawoływaniem, by cieszyć się ze swych braków, gdyż to one mają nam same z siebie dać drogę do Raju.


       Smutna to dla mnie konkluzja. Moja matka przez całe życie wysyłała pieniądze misjonarzom niosącym pomoc dla najuboższych w Afryce. Jako kilkulatek oczekiwałem więc że wkrótce sytuacja tam zacznie się diametralnie zmieniać, przecież niezliczona ilość fundacji przelewała tam miliony dla biednych. No przecież nie mogły iść jak woda w piach? Myliłem się. Ze zdziwieniem obserwowałem praktyczny brak zmian przez dziesięciolecia. Nie mogłem pojąć dlaczego pomimo olbrzymich środków, akcji jak Adopcja na odległość, zakupu motocykli i samochodów, budowy szkół, miejsc pracy, kościołów i świetlic sytuacja ogólna nie ulega poprawie. Było to dla mnie zagadką. Do czasu aż nie spostrzegłem, że zarówno tu jak i tam większość (na szczęście nie wszystkie) środki idą na pomoc według modelu „pomocy dla pomocy”. Byłem w szoku, gdy zobaczyłem na własnym podwórku, że nasze akcje charytatywne rozdają ludziom artykuły i pieniądze nie zadając sobie pytania czy to do czegoś prowadzi?


          Ale skoro Kościół zmierza do odrzucenia bogactwa materialnego, jako z natury złego, czego innego można się spodziewać? Widzę te zatrute owoce też wśród mych najbliższych. Wszyscy chcą mieć jak najwięcej pieniędzy, ale gdy już je dostaną to chcą je jak najszybciej wydać. Bo skoro człowiek uczciwy to ten bez grosza, to odkładanie jest be. A skoro tak to wszyscy bogaci są źli. Ale z drugiej każdy chce żyć J A K bogaty, więc wystawiamy sobie rozbudowane śluby J A K celebryci, urządzamy huczne imprezy, jeździmy do dalekich krajów. Na żadną z tych rzeczy nas nie stać. Więc gdy saldo nam się wyzeruje, a do wypłaty jeszcze kilkanaście dni, idziemy zaciągnąć kredyt. Na lodówkę (bo się zepsuła a nie mamy nawet tyle oszczędności by mieć za co kupić nową ), na wycieczkę (bo nie można non stop siedzieć w jednym miejscu bo by człowiek oszalał, ale nie odłożyliśmy ani centa), czy na cokolwiek innego. Wśród większości społeczeństwa panuje kult ubóstwa. Nie wiem jak ty czytelniku, ale ja tu widzę jawną głupotę.


        Przywykło się mówić, że człowiek może być dobry i naiwny zarazem. Prostoduszny. Ubogi duchem (przekręcając sens wypowiedzi samego Zbawiciela). Cóż za karygodny błąd! Mądrość jest darem Ducha Świętego, a naiwność to jej największy wróg! Większy nawet niż głupota. Człowiek głupi za którymś razem pojmie swój błąd. Człowiek naiwny będzie go powielał w nieskończoność, wierząc, że Los go za to wynagrodzi. Za, w jego mniemaniu, dobre postępowanie. Wie że idzie drogą która go wielokrotnie zawiodła, ale będzie nią iść dalej, wierząc w słuszność swych racji.


             Zabawne jest to, że Kościół, który dziś idzie drogą odrzucenia bogactwa, nigdy nie byłbym tym czym jest bez kapitału jaki otrzymał od bogatych. To bogacze umożliwili budowę świątyń i niesienie pomocy ubogim, oddając klasztorom grunty i przywileje. To władcy ziemskiego świata umożliwiali Kościołowi urośnięcie w siłę. Zabawne o tyle, że gdyby nie bogaci, pewnie dziś Jasna Góra, byłaby kapliczką z gołymi ścianami, bez zaplecza.


            Odrzucenie bogactwa przez ludzi dobrej woli, daje kolejny niespodziewany efekt. Jest to rodzaj samospełniającej się przepowiedni. Bogactwo jest złe, więc uczciwi ludzie nie chcą się bogacić. Bogacą się więc inni. Czyli właśnie nieuczciwi ludzie. Więc biedni widzą że bogaci są źli, więc uznają bogactwo za złe, i tak w kółko. Nieskończona pętla. Jak każde tego typu działanie daje ono nieoczekiwane rezultaty. Skoro to tylko źli są bogaci, więc to oni ustalają reguły gry. Co w efekcie daje obraz powszechnego zepsucia przez bogactwo i napędza wiarę w czarno-magiczną moc pieniędzy (które są wykonane ze zwykłego papieru i stopów metali). To woda na młyn dla wyżej wymienionej pętli.        

           Mógłbym jeszcze tu wspomnieć o wpływie komunizmu, sukcesie zbiorowym i wyniszczeniu znaczenia sukcesu indywidualnego, o skutkach emigracji przedsiębiorców, o braku podstawowej wiedzy ekonomicznej w programach szkół i uczelni, a w konsekwencji braku jej wśród szerszych mas społecznych. Wyszło mi z tego jednak już cztery strony A4, więc oszczędzę sobie tą wątpliwą przyjemność. Nawet by mnie to tak nie wkurzało. Nie żal mi frajerów. Ale żal mi siebie, że żyje wśród nich i wciąż w zbyt dużym stopniu jestem od ich decyzji zależny.

Aktualizacja [12 grudnia 2018]: Polecam też poczytać prace na temat 8 błogosławieństw. Pomocne w kontekście "ubogich w duchu":

http://mateusz.pl/mt/js/js-ob.htm

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo