Wypowiedzi Petru i Schetyny: celowa zagrywka czy luki informacyjne??

Dzisiejsza decyzja Komisji Europejskiej o wydaniu negatywnej opinii ws. praworządności w Polse mnie osobiście nie dziwi. Nie dziwi mnie także fakt, że Komisja uznała, że treść dokumentu musi być poufna. Z bardzo sądzę prostego powodu: Bruksela chce powołując się znane powiedzenie: "zjeść ciastko i mieć ciastko" tj. pozostawać w dialogu z polskim rządem, nie zaogniać sytuacji i tym bardziej trzymając treść opinii w tajemnicy, a z drugiej strony pokazać frakcji liberalno - lewicowej, która forsuje opinię, że nie podoba jej się rząd w Warszawie i cały chaos wokół TK, która w gruncie tej tezy jest zaogniany przez PIS. KE pozostawiła sobie zatem furtkę, której swoimi szybkimi, a nawet mega szybkimi wypowiedziami nie pozostawili liderzy partii opozycyjnych.

Chodzi głównie o Petru i Schetynę. Ich wypowiedzi, a w zasadzie merytoryka nasuwają jedno zasadnicze pytanie: czy chodzi im o grę polityczną umożliwiające jeszcze bardziej przeciąganie tego sporu czy celowe ogłupianie ludzi i ich słabą wiedzę na temat polityki europejskiej? Uważam, że i jedno i drugie, ale głównie to wynika z tej drugiej hipotezy.

Liderzy PO i Nowoczesnej uparcie zdaje się myślą, że Polski wyborca patrząc na nich będzie sądził, że oni przecież bardziej znają się na polityce unijnej, na jej procedurach i decyzjach. Bo tak podadzą także niektóre stacje TV w Polsce. I rzeczywiście w jakimś stopniu tak jest. Jednakże spora część ludzi zainteresowanych tymi wydarzeniam doskonale wie, że słowa Petru o tym, że rząd powinien opublikować opinię KE mimo, że jest tajna jest głupotą i kompletną bzdurą kolejną zresztą rzuconą przez szefa Nowoczesnej. Także jego i Schetyny słowa o sankcjach są przejaw luk informacyjnych jeśli chodzi o prawo unijne. Wiadomo przecież, że sankcje może wprowadzić tylko i wyłącznie Rada Europejska jednomyślnością głosów. Tak nie będzie i powtarzanie takich nonensów wystawia ocenę działań tych formacji co potwierdza się w sondażach. No chyba, że szefowie PO i N chcą na siłę objeść te przepisy i zmusić Komisję do wprowadzenia sankcji "tylnimi drzwiami"? W sumie nie wiadomo, w polityce wszystko jest możliwe, a jeśli doszłoby do tego byłoby to jawne złamanie prawa i kolejny, tym razem mocniejszy strzał w kolano Timmermansa i jego kolegów.