Po wywiadzie udzielonym w TVP przez wicepremiera Glińskiego rozpętała się w internecie burza. Pan Minister raczył nazwać TVP "domem wariatów" i przepraszał córki ważnych byłych i obecnych polityków.
Zastanówmy się, w czyim imieniu przepraszał? Czy w imieniu Rządu, czy w imieniu PiS, a może w imieniu TVP? W żadnym z tych przypadków nie miał takich uprawnień, bo nie jest premierem, tylko vice, nie jest również prezesem PiS, tylko jednym z vice, nie jest również szefem TVP, ani nawet szefem Wiadomości. W czyim imieniu więc przeprasza? Tylko swoim własnym.
Ważniejsze jest jednak pytanie dlaczego to robi. Czy dlatego, że jego młoda żona (jak już jeden z blogerów to zauważył) jest w jednej z takich fundacji, jakie opisuje ostatnio TVP i broni całego tego układu z fundacjami? Czy może wie, że jego czas na stanowisku ministra kultury dobiega już końca, bo niczego nie dokonał i nie jest w stanie dokonać, to chce jeszcze w końcówce przypodobać się opozycji szeroko rozumianej? Marzy mu się może, żeby stać się takim drugim Kaziem Marcinkiewiczem i żeby być zapraszanym do Pani Moniki i brylować w innych mediach.
Podsumowując roczną pracę Pana Ministra, media nie odnotowały tak naprawdę żadnych sukcesów na jego koncie. Te opozycyjne (w dalszym większościowe) liberalno-lewicowe media krytykują go z jednej strony, a prawicowo-patriotyczne z drugiej strony zarzucają mu indolencję, małą skuteczność w promowaniu polskiej kultury i podporządkowania jej polskim wartościom.
Myślę, że Jarosław Kaczyński widzi, że Gliński nie ma już żadnego poważania w tzw. elitach III RP i nikogo nie potrafi przyciągnąć na naszą stronę (tj. patriotyczną), a tym bardziej nie ma tego poszanowania w kręgach partyjnych oraz w środowiskach prawicowo-patriotycznych.
Reasumując, uważam, że czas Ministra Glińskiego się skończył i powinien odejść z rządu.
