Hubert Komerski/Propeller Film
Hubert Komerski/Propeller Film
RafałRokicki RafałRokicki
1356
BLOG

„Pan T.”. Tomek wychodzi ze SmartDomu.

RafałRokicki RafałRokicki Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Przed seansem zastanawiałem się, czy Paweł Wilczak w głównej roli to dobry pomysł. Tak z ręką na sercu — z czym kojarzycie tego aktora? Słysząc Wilczak, od razu przychodzi mi na myśl serial komediowy „Kasia i Tomek”, a w drugiej kolejności reklama telewizyjna SmartDomu. No dobra, jeszcze rola w „Weselu” Smarzowskiego, ale to było ponad piętnaście lat temu. Po seansie zastanawiam się nadal nad Wilczakiem. Dlaczego nie dostaje dużych i poważnych ról? Dlaczego jest go tak mało?

Łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo. Ta stara prawda funkcjonuje też w kinie. Możesz mieć najlepszy scenariusz, ale kiepscy aktorzy położą go swoją grą. Możesz mieć najlepszych aktorów, którzy nie dadzą rady nic wycisnąć z dziadowskiego scenariusza. Najciekawszą fabułę można zabić fatalnymi zdjęciami, a piękne kadry nie obronią nudnej fabuły. Łańcuch „Pana T.” jest cholernie mocny, a jednym z jego ogniw, które trzyma pewnie i przez cały seans nie wykazuje żadnych oznak zmęczenia materiału, jest Paweł Wilczak.

Film pewnie nie wszystkim będzie się podobał. Dla kogoś będzie nie do przyjęcia dość dziwna i nietuzinkowa konstrukcja. Komuś nie będzie w smak styl i mieszanina gatunków. A jeszcze ktoś inny uzna, że czarno-biały film to anachronizm. To oczywiście rzecz gustu. Jednak właśnie to wszystko, o czym powyżej, ma znaczący wpływ na odbiór tej opowieści, właśnie te cechy powodują, że „Pan T.” jest filmem nieszablonowym i niebanalnym, wartym poświęcenia mu swojego czasu.

Wokół filmu jest trochę kontrowersji i, niestety, nie są one związane z jego walorami artystycznymi. A jak nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo, o co chodzi. Twórcy „Pana T.” twierdzą, że nie nawiązują do życia Leopolda Tyrmanda i nie inspirowali się jego „Dziennikiem 1954”. Przeciwnego zdania jest syn pisarza — Matthew Tyrmand, który ma prawa autorskie do książki. Ja nie mam żadnych wątpliwości — czerpali z „Dziennika…” i jeśli nie chochlą, to na pewno sporych rozmiarów łyżką.

Okiem dyletanta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura