Harcownik Harcownik
1795
BLOG

Czy mamy już panikę i pandemię bezmyślności w urzędach?

Harcownik Harcownik Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 77
Kilka dni temu byłem w urzędzie. Sprawdziłem godziny przyjęcia i z odpowiednim zapasem, co najmniej trzech godzin udałem się do urzędu. Niestety na miejscu okazało się, że godziny pracy są dla urzędników a dla petentów jest limit 50 osób dziennie, który się dawno skończył. Zatem poradzono, mi abym przyszedł następnego dnia najlepiej jeszcze przed otwarciem urzędu. Coś najwyraźniej nie funkcjonuje jak należy. Udało mi się jednak złapać jakąś stażystkę, która poradziła mi zarezerwować wizytę przez internet. Była tak uprzejma, że podeszła razem ze mną do stanowiska dla petentów wyposażonego w komputer i przebrnęła przez cała procedurę wielu odsyłaczy i podstron. Sprawdziliśmy, w którym urzędzie moja sprawa zostanie rozpatrzona szybciej. No, ale ostatecznie udało się, że najszybszy termin przypada dopiero za trzy dni, (które przypadły akurat dzisiaj). W dniu poprzedzającym wizytę otrzymałem stosowne potwierdzenie na mój e-mail. Określono w nim godzinę, pokój, kolejność numerka. Tak, więc wydawałoby się nic tylko przyjść punktualnie i załatwić szybko sprawę.

Dzisiaj udałem się spacerkiem do urzędu a tam już w sieni ochroniarz blokuje wejście i każe stać w kolejce razem ze wszystkimi. Podobno numerki nie obowiązują i internetowe rejestracje także. W miedzy czasie przychodzi inny ochroniarz i ma pretensje, do tego pierwszego, że źle informuje ludzi. Okazuje się, że obydwaj nie są dobrze zorientowani, więc proponuję, aby sporne prawy wyjaśnili miedzy sobą a na początek aby wezwali kierownika tego urzędu. Zdezorientowani ludzie biegają do koła budynku, gdyż są dwa wejścia dla załatwiania różnych spraw. Przy drugim wejściu sytuacja wygląda podobnie.
Kierownik przychodzi i znika obiecując, że wyjaśni sprawę. Już się sukinkot więcej nie pojawił.
Pozostaje mi więc stać w kolejce z kaszlącymi osobami, w kolejce której miałem  nadzieję uniknąć dzięki internetowemu umówieniu się na konkretną godzinę.  Nic z tego.
Kiedy przyszła moja kolej okazuje się, że petenci przyjmowani są w korytarzu. Personel ubrany jest w maski ochronne rękawiczki, okulary i skafandry (a był to zwykły urząd). Spanikowany młody urzędnik udziela informacji na odczep się i rozdaje druki do wypełnienia. Z tym drukiem podchodzi się do okienka a tam są równie zdenerwowani i spanikowani urzędnicy ubrani od stóp do głów tak, jak na oddziale zakaźnym. Zanim zdążyłem złożyć podpis, to urzędnik wyrwał mi kartkę i wrzucił na ksero. Poprosiłem o ponowne wydanie kartki, gdyż napisałem jedynie imię i chcę dopisać nazwisko - nigdy nie podpisuję się samym imieniem. Zrobił to od niechcenia mrucząc coś pod nosem.

Najwyraźniej spanikowani urzędnicy dobrze zadbali o swoje bezpieczeństwo, ale już nie o bezpieczeństwo petentów. Każą im na wejściu wciskać te same klawisze i pobierać bezsensowne numerki, które niczemu nie służą, gdyż klienci nie są wywoływani a załatwiani przez jedną osobę na korytarzu. Ktoś powinien dobrze przemyśleć, co się tam wyprawia.
Jeżeli tak to ma funkcjonować to czarno widzę możliwość skutecznej ochrony wszystkich obywateli.

Przede wszystkim, już na e-mail powinienem otrzymać informacje o tym, jak sprawy się mają. Od razu powinny mi zostać wysłane druki do wypełnienia, tak, abym mógł to sobie zrobić w domu, a nie w urzędzie pośród kaszlących osób i spanikowanych urzędasów.
Po co pobierać bezsensowne numerki, które niczemu nie służą, gdyż petenci nie są przyjmowani w żadnych pokojach, lecz załatwiani wspólnie na korytarzu. Na moją uwagę, że tego panelu po numerek dotykają wszyscy - urzędnik odpowiedział mi bezczelnie, że trzeba było sobie wziąć rękawiczki ochronne.

Jeszcze raz podkreślam - spanikowani urzędnicy potrafią zadbać o swoje bezpieczeństwo, lecz jak zwykle petentów mają gdzieś. Znowu petent może poczuć się jak niechciany insekt, który tylko przeszkadza.
Ktoś powinien tym się zająć, bo taka głupota urzędnicza może mieć w obecnym czasie poważne konsekwencje.


Harcownik
O mnie Harcownik

Grafika z akcji #GermanDeathCamps. fot. Tomasz Przechlewski / CC 2.0 Akcja SEAWOLF - konkretny wymiar pamięci.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo