W krainie niegdyś dolarami płynącej, obiekcie pożądania wielu Europejczyków, marzących o spełnieniu american dream życie bardzo się zmieniło od tych czasów, które wspominają nasi dziadkowie. Wyspa wiecznej szczęśliwości przeżywa kryzys zarówno polityczny, ekonomiczny jak i społeczny.
Większość amerykanów łączy nadzieję na poprawę z nadchodzącymi wyborami. Zarówno zwolennicy B. Obamy jak i J. McCaina widzą szansę na lepsze jutro w zmianie rządzącej ekipy. Kampania polityczna ma tu zupełnie inny kształt. Masowo robione zdjęcia w otoczeniu rodziny, biedy i globalnych problemów. Zdjęcia, na których panowie przybierają poważne, myślące i zatroskane miny. Liczne spotkanie z tłumami potencjalnych głosujących, polityk-człowiek, znający smak zmartwień i trosk przeciętnego wyjadacza chleba. Przyjazne uściski dłoni i wymiany uśmiechów, symbolizujące jedność polityki i problemów codzienności. Dodatkowym atutem napędzającym spiralę kampanii są sami Amerykanie, którzy czują wewnętrzną potrzebę pośredniego udziału w całym tym przedsięwzięciu. Nie od dziś wiadomo, że są społeczeństwem obywatelskim z krwi i kości. Ludźmi, którzy tworzą najróżniejsze stowarzyszenia dobrowolne, organizacje i fundacje zrzeszające miłośników kaktusów, zwolenników lewego skrzydła, prawego, kochających surfing, boogieboard i wiele innych przez kółka gospodyń domowych po dziergające starsze panie i cheese society z 1400 członkami. Ta aktywność opisywana już przez Alexisa de Tocqueville'a w książce „O demokracji w Ameryce" znajduje odbicie również na płaszczyźnie politycznej. Ludzie dumnie dzierżący tabliczki z nazwiskami swoich faworytów, wlepki, plakaty, blogi. Wszystko dzieje się na niewyobrażalną na gruncie Polski skalę. Włącza się do tego ludzi z show-bizz, kampanię Obamy poparli m.in. jeden z najlepszych amerykańskich producentów- Will I.am czy wybitny wokalista Common, którego mogliśmy zobaczyć niedawno w American Gangster. Jak wygląda to w praktyce, odsyłam do klipu http://youtube.com/watch?v=ghSJsEVf0pU&feature=related Nie brakuje uszczypliwych komentarzy głębokich konserwatystów, którzy nie wyobrażają sobie czarnoskórego prezydenta, opozycja, stwierdza natomiast, że nie wiadomo, kto jest starszy McCain, czy jego poglądy.
To czego możemy im pozazdrościć to fenomen trwałości demokracji bezpośredniej w małych miastach czy wsiach oraz funkcjonalny model struktury społecznej oparty na zdrowych relacjach międzyludzkich i strukturach międzygrupowych. Ludzie są do siebie bardzo mili, z niczego nie robią problemów. Gdy reklamuje się kupiony towar przepraszają, że źle doradzili, a nie tak jak jest to w Polsce, przybierają dziwne pozy i miny, sprawiając tym samym, że człowiek czuje się niezręcznie z powodu reklamacji, czuje się winny za to, że rzecz którą kupił działa wadliwie, a czasami w ogóle.
Co do pojęcia samych amerykanów o otaczających ich świecie. Zderzają się jak gdyby dwa wymiary. Z jednej strony najlepsze uniwersytety, z drugiej pozbawieni elementarnej wiedzy o świecie zwykli ludzie.
Edukacja jest płatna i często pomimo wielkich ambicji i nadzwyczajnych zdolności młodzi ludzie zmuszeni są rezygnować z kontynuacji nauki na rzecz pracy. System stypendialny, pomimo, że rozwinięty, nie zawsze umożliwia podjęcie dalszej nauki. W konsekwencji widzimy system elitarny, w którym kształci się wybitne jednostki. Punkt ciężkości przechodzi z mas na nadzwyczajnie zdolnych, utalentowanych lub tych, których na studia stać. Kształcenie jednostki szansą na jej przyszłe światowe osiągnięcia. Zdania są podzielone, ale nikt nie zaprzeczy, że z nauką USA są jakieś 10, 15 lat do przodu przed Europą.
Innym problemem jest wyobrażenie przeciętnego Amerykanina o rzeczywistości, której jest częścią. Albert Einstein mawiał, że świat Amerykanina jest tak wielki jak jego gazeta. Niestety świat spotkanych przypadkowo na ulicy ludzi, właśnie taki jest. Największa popularnością cieszą się lokalne gazety. Niewielu ludzi interesuje to, co w innych stanach, co dopiero krajach. Telewizyjne newsy „ze świata", skupiają uwagę przede wszystkim na tym co w sąsiednich stanach. Dzięki szczegółowym obserwacjom jestem w stanie dość precyzyjnie określić jak wygląda życie przeciętnego obywatela kraju w którym nie ma powodów do zmartwień i utrapień, To, że są pożary w Kalifornii, to tutejsi wiedzą, ale gdzie dokładnie...to już ich nie interesuje. Cieszą się, że dach im się nad głową nie pali, wystarczający powód do radości.
Na odpowiedź „jestem z Polski" entuzjastycznie reagują i grzecznie odpowiadają, że mają wujka na Syberii, pytają jak to jest pod protekcją ZSRR i jakie były w Polsce! konsekwencje Pierestrojki. Dlaczego nie lubimy Gorbaczowa. European Union ? Cóż to takiego, nie, nie wiedzą. Polski podobny jest do francuskiego i portugalskiego. W wydaniu amerykańskim między persami a arabami nie ma w zasadzie żadnej różnicy, może poza jedną, rzeczywiście różnią się wyglądem. Gdy prosisz o przekazanie swojego CV panu X odpowiadają, "what is CV". Ponieważ najdalej dotarli do UK, to drogą wyrafinowanej indukcji dochodzą do bardzo ciekawego wniosku, że w Polsce, czyt. Europie, nie ważne który kraj, ruch jest lewostronny.
Czasy w których młodzi ludzie wyjeżdżali do Stanów w poszukiwania „lepszej" części świata minęły śmiem rzec bezpowrotnie. Badania naukowe, misje „pokojowe", wojny i konflikty sprawiają, że Amerykanom żyje się co raz trudniej. Drożeje wszystko, od jedzenia, przez ubrania po benzynę czy wszelkiego rodzaju usługi. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal rzeczy trafiające na rynek w USA, są o wiele tańsze od tych docierających do Europy, choć produkowanych pod licencją tych samych brendów.
Co sprawia zatem, że wobec tak niekorzystnych dla przybywających tu ludzi zmian, nadal Ameryka kojarzona jest z czymś atrakcyjnym ? Ernest Hemingway popierał tezę, że nie można uciec od samego siebie, przenosząc się z miejsca na miejsce. Czy młodzi ludzie rzeczywiście żądni są wrażeń czy ich wędrówki symbolizują zwykłą ludzką ciekawość za lepszymi ofertami pracy, chęć zmiany klimatu, parki rozrywki, kasyna, wymiany międzynarodowe.
Jak wyglądają tu relacje między Polakami..? W ramach badań społecznych, postanowiłyśmy z Mileną Bażlekowa przeprowadzić mini test dotyczący tej problematyki. Skontaktowałyśmy się z polonią w Kalifornii w celu poznania jej reakcji na hipotetycznie ułożony problem. Sytuacja w której dwie Polki mają kłopoty ze znalezieniem pracy, pytają o rady i wskazówki. Dzień później w odpowiedzi dostałyśmy tekst polecający kupienie gazety. Gazety jako źródła wiedzy o pracodawcach...
OSA
Inne tematy w dziale Polityka