Szef Łukoilu Walig Alekperow (z lewej), Władimir Putin i amerykański senator Charles Schumer. Niebezpieczna bliskość władzy i biznesu nie zawsze musi prowadzić do jednoznacznych konkluzji
Trudno na razie znaleźć więcej informacji na ten temat, ale wydaje się, że Sunimex, główny niemiecki importer ropy, nie był w stanie dojść do porozumienia z Łukoilem, który zaspokaja ¼ państwowego zapotrzebowania na surowiec, który przesyła do Niemiec rurociągiem Przyjaźń. Przyjaźń była już w przeszłości zamykana w związku z innymi konfliktami. Kiedyś powstały nawet plany budowy arterii wokół Białorusi.
W sierpniu nasz korespondent energetyczny Tom Nicholls przewidywał, że zamknięcie rurociągu Przyjaźń było częścią taktyki Łukoilu, który próbował wymusić na Sunimexie podniesienie cen i że firma "ostrożnie buduje strategię odpowiadającą politycznym interesom Kremla".
Nie sposób zignorować zbierzności faktów - osiągnięcia przez baryłkę ropy ceny 100 USD, niepodległości Kosowa i odcięcia przez Rosjan dostaw do Niemiec (nawet, jeśli tak właśnie powinniśmy zrobić). Wystarczy cofnąć się do tekstu Roberta J. Samuelsona z 14 listopada. Czytamy w nim, że zawrotna suma 100 USD za baryłkę nie jest efektem okresowego wzrostu cen, ale początkiem nowej ery geopolitycznej , w której energia będzie wykorzystywana jako narzędzie polityczne.
The Telegraph opublikował już nawet zawoalowany wniosek, że odcięcie gazu przez Łukoil to rosyjska kara za ogłoszenie niepodległości przez Kosowo, a prawdopodobnie także ostrzeżenie dla Niemiec, aby porządnie się zastanowiły, zanim uznają suwerenność tego państwa (Chociaż Frank-Walter Steinmeier potwierdził już, że Niemcy to zrobią)
Moim zdaniem, to pochopna i niesłuszna opinia. Łukoil jest ostatnim dużym niezależnym koncernem naftowym w Rosji, stosunkowo wolnym od ingerencji rządu w działania spółki. Choć azerski szef Łukoilu Walig Alekperow udowodnił już, że potrafi posłusznie wykonywać rozkazy Kremla, mało prawdopodobne, by firma odcięła dostawy do Niemiec tylko dlatego, że rząd chce coś udowodnić. Gazprom, Rosneft i Transneft są ulubionymi Kreml narzędziami wywierania wpływów za granicą, choć rosyjskie władze mają też duże sukcesy w wykorzystywaniu prywatnych firm do lobbowania na rzecz własnych interesów.
Dyskusja Łukoilu z Sunimexem wygląda na typowy problem rynkowy: przynajmniej raz prywatna rosyjska firma padła ofiarą monopolu i braku konkurencji. Jednak nawet jeśli Kreml nie stał za decyzją o odcięciu dostaw, wiadomość ta nadal wywołuje napięcie na rynku i popycha ropę w stronę bariery 100 USD za baryłkę... przynajmniej na razie.