Jednym z największych błędów popełnianych w polityce jest niedocenianie kogoś. Wielu analityków i komentatorów (w tym również i ja) niedoceniało Grzegorza Napieralskiego, bagatelizując jego szanse w wyborach prezydenckich. Dziś jednak czas „posypać głowy popiołem”. Napieralski wyrasta na „czarnego konia” prezydenckiej batalii, nie w tym znaczeniu, że może ją wygrać, ale przede wszystkim pokrzyżować plany głównemu pretendentowi.
Bronisław Komorowski chciałby zakończyć temat w pierwszej turze. Pomarzyć każdemu wolno… Jeszcze do niedawna wydawało się, iż głównym problemem dla PO jest kandydatura Andrzeja Olechowskiego, który odbierał Komorowskiemu elektorat liberalno-lewicowy. Tajemnicą poliszynela jest, że Platforma nieoficjalnie naciskała na Olechowskiego, aby zrezygnował. Badania sondażowe wykazują jednak, iż Olechowski, jak na razie uzyskuje poparcie w przedziale od 2 do 3 proc., co w kontekście perspektywy II tury wyborów jest oczywiście ważne, ale nie jest dla PO największym zagrożeniem.
Problem Platformy nie nazywa się Olechowski, a nazywa się Napieralski… Do tej pory PO wygrywała rywalizację z PiS-em nie dzięki swojej własnej liberalnej bazie, ale przede wszystkim elektoratowi lewicowemu, który obawiając się dominacji PiS-u głosował na PO. Duże znaczenie dla kształtowania się takich zachowań odgrywały czynniki kulturowe. Platforma reprezentowała mniej więcej ten sam (lewicowy) nurt kulturowy. Wówczas jednak "twarzą" PO był pragmatyczny politycznie oraz indyferentny kulturowo Tusk. Komorowski jest jednak (przynajmniej w sferze pewnej wizualizacji) o wiele bardziej na prawo. Tak deklaruje. Dlatego to nie jest optymalny kandydat, jakiego mogła wystawić PO.
Tymczasem w łonie lewicy ma miejsce dość ostra rywalizacja o kontrolę nad SLD, a przede wszystkim dalszy kształt lewicy w Polsce. Kto z kim walczy? Tak zwana „lewica kawiorowa”, czyli Kwaśniewski, Cimoszewicz, Belka walczy z „aparatczykowskim betonem”: Miller, Oleksy, Napieralski. Pierwsi chcieliby, aby wreszcie spełnił się polityczny sen Adama Michnika i doszło do historycznego spotkania liberalnej części obozu solidarnościowego z liberalnym odchyleniem obozu komunistycznego. Drudzy zachowania tożsamości SLD. O to gra się toczy.
Napieralski jest przedstawicielem aparatu. Jego zadanie to utwardzanie naturalnego elektoratu lewicy. Sprytnym zagraniem było sięgnięcie po poparcie sędziwego gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Z moralnego punktu widzenia kontrowersyjnym, ale z politycznego sprytnym. Jaruzelski jest niestety (czy się komuś to podoba, czy nie) dla wielu środowisk autorytetem. Ciągle żyje w Polsce ileś towarzyszy, którzy pójdą za jego zawołaniem. Gdyby jeszcze rekomendacji prezydenckiej udzielił Napieralskiemu towarzysz Kiszczak to sukces pewny. Głosy wszystkich emerytowanych milicjantów powędrowałyby na Napieralskiego.
Ale nadspodziewanie wysokie poparcie dla kandydata SLD w prowadzonych sondażach, to nie tylko siła struktur dawnego systemu. To również, a może nawet przede wszystkim działanie ludzi młodych. Napieralski chyba najgłębiej ze wszystkich kandydatów wszedł w internet. Wirtualne (e)komitety poparcia okazały się strzałem w dziesiątkę. Do młodzieży ten przekaz dociera. Poza tym Napieralski poszedł na tak zwany kontakt bezpośredni, mówiąc fachowo bazuje na interakcjach personalnych, spotkaniach „twarzą w twarz”. Dużo jeździ po Polsce i to mu procentuje. To mu się opłaca.
A Komorowski? Gubi się w komunikacji z wyborcami lewicowymi. Pielgrzymowanie do Lichenia i pozowanie do zdjęć z senatorem Ireneuszem Niewiarowski (pierwszym sołtysem Rzeczpospolitej) nie pomaga, przynosi wręcz skutek odwrotny od zamierzonego. Ludzie lewicy nie lubią Kościoła, nawet tak bardzo zdominowanego przez biznes, jak w Licheniu. Ludzie lewicy popierają kandydatów indyferentnych, a nawet wrogich wobec religii. Komorowski ma się w oczach elektoratu lewicowego czymś różnic od Kaczyńskiego a nie upodabniać, przywdziewać ornat i ogonem na mszę dzwonić.
Napieralski wykorzystuje to bezlitośnie. Jego język trafia do lewicowych wyborców, a przede wszystkim tych ortodoksyjnie lewicowych o wiele lepiej niż Komorowskiego. Komorowski na tym polu traci.
Włodzimierz Czarzasty udzielając Napieralskiemu poparcia w imieniu Stowarzyszenia Ordynacka powiedział coś mniej więcej takiego: W pierwszej turze nie wygrasz. Powiem Ci szczerze, że w drugiej turze też nie wygrasz.
To miał być żart. Czarzasty miał jednak rację o tyle, że miedzy innymi dzięki Napieralskiemu będzie druga tura, choć sam zainteresowany się w niej zapewne nie znajdzie. Napieralski przyczyni się do drugiej tury. A w drugiej turze może wygrać… dużo politycznie.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka