Rybitzky Rybitzky
112
BLOG

Ostatnia wojna, odc. 1

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 4

Wrocław, Stadion Miejski, 17 czerwca 2012

Wybudowany za sumę 700 milionów złotych obiekt został uznany za najpiękniejszy spośród nowych polskich stadionów. Jego architekci zaczerpnęli inspirację z chińskich papierowych lampionów. Biały, zwiewny, sprawiał wrażenie jakby zaraz miał się unieść w powietrze. Ale niestety – tysiące ton stali i betonu tkwiły na swoim miejscu.

Na stadionie nie zdążyło się odbyć wiele meczów. Teraz, zamiast kolorowego tłumu kibiców, trybuny zapełniali żołnierze, broń i drut kolczasty. Świetlisty lampion stał się gigantyczną pułapką dla – bliżej nieokreślonej – liczby więźniów.

Jedni z osadzonych przechadzali się po murawie, zadeptując trawę. Inni apatycznie siedzieli na plastikowych krzesełkach. Ktoś obdarzony czarnym humorem (albo oszalały ze stresu) głośno domagał się piłki.

Historia nauczyła Polaków, że w takiej sytuacji nie mogą się spodziewać niczego dobrego. Tu już nikt się nie łudził i nie oddawał próżnym spekulacjom. Milczeli i czekali, patrząc w ciemne otwory luf. A wysoko, ponad ich głowami, łopotały dwie wielkie flagi.

 

Dolina Orinoko, granica wenezuelsko-kolumbijska, 5 lutego 2012, godzina 6.30-8.20

Major Siergiej Sajenko jeszcze raz zlustrował wzrokiem przesuwającą się brzegiem rzeki kolumnę wojska. Gdyby nie egzotyczna roślinność czułby się jak u siebie w domu. Drogą wzdłuż Orinoko jechały błyszczące nowością produkty rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego: czołgi T-72B1V, wozy bojowe BMP3M oraz transportery opancerzone BTR-80. Żołnierze maszerujący obok stalowych kolosów dzierżyli w rękach karabiny AK-103. Ich wymalowane maskującą farbą twarze zlewały się z mundurami – a mundury z dżunglą. Niczym zielono-brązowa fala płynęli ku coraz bliższej granicy.

Rosjanin dał na chwilę ponieść się wzruszeniu, ale szybko do jego umysłu wrócił chłód. Czas na uniesienia przyjdzie później. Major był jednak dumny, że przyszło mu brać udział w tak wielkim wydarzeniu. Poprawił na łysej głowie jaskrawy beret wenezuelskich sił specjalnych i zbiegł ze wzgórza. Kilkanaście minut później pił yerba mate na zajętym bez walku posterunku kolumbijskiej straży granicznej, a żołnierze w karmazynowych beretach padali w ramiona towarzyszy z FARC.

Kolumbijczycy nie spodziewali się ataku – i to było największe zaskoczenie. Sajenko najlepiej wiedział, że przygotowań do wojny nie można było całkowicie ukryć. Amerykańskim satelitom wykrycie potężnego przegrupowania wenezuelskiej armii nie powinno sprawić żadnego problemu. I może nie sprawiło. "Cóż" – pomyślał major – "o 11 września wywiad też ich ostrzegał".

Akurat, gdy Rosjanin dopił herbatę, na zewnątrz posterunku wybuchły okrzyki radości – jakby już zdobyto Bogotę. Sajenko wyszedł na zewnątrz, i w tym momencie pochwyciły go dłonie kilku mężczyzn. Rosjanin powędrował w górę, ponad głowy żołnierzy. Podrzucony, odbierał podziękowania w imieniu całej Rosji.

 

Panama, okolica mostu Cantennial na Kanale Panamskim, 5 lutego 2012, godzina 7.19

Potężny kontenerowiec rzucił kotwicę wprost pod mostem. Zdziwieni Panamczycy wylegli na most oraz brzeg kanału. Dyskutowali o przyczynach takiego manewru, wskazując palcami sobie tylko znane szczegóły. I w całym tym zamieszeniu tylko kilka osób zauważyło wypełnioną ludźmi motorówkę szybko oddalającej się od rufy statku.

Za to aż w Panama City można było oglądać grzyb powstały po wybuchu taktycznego ładunku jądrowego. Atomowa eksplozja zniszczyła centralną część Kanału, przecinając szlak z Pacyfiku na Atlantyk. Kilkaset mil morskich na północny-zachód od wybrzeży Panamy, amerykańska VII Flota skorygowała kurs, kierując się na Przylądek Horn.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka