Co powinni zrobić politycy PiS, gdy ich apelacja zostanie za kilkanaście godzin odrzucona ? Otóż – nakręcić kolejny spot wyborczy. W stylu tego poprzedniego, a zarazem w stylu setek spotów, które polskie partie wyprodukowały w ostatnich latach.
Niewykluczone, że nowy film także stałby się przedmiotem pozwu ze strony PO – i bardzo dobrze. Zaś po następnym procesie, zapewne przegranym, PiS musiałby zrobić jedno – nakręcić jeszcze ostrzejszy spot. A potem znów stanąć przed sądem.
Taki gigantyczny filmowo-prawny happening kosztowałby partię sporo pieniędzy – ale doskonale ukazałby jakim państwem jest III RP. A przecież o to, podobno, politykom PiS chodzi. Jeśli chce się wykazać niewydolność systemu, należy sprowadzić jego działania do absurdu.
Co innego gardłować przed kamerami, a co innego decydować się na prawdziwe ryzyko – chociażby finansowe. I to zarówno w skali jednostek, jak i całej partii. Teraz pojawia się świetna okazja, by pokazać poświęcenie. Teraz jest pora, udowodnić, że ma się cojones.
Zresztą, politycy PiS w zasadzie nie mają wyjścia. Przecież głośno naigrywali się z Platformersów, gdy ci zapowiadali proces. Postawili się w sytuacji chłopaka, który zaczepia innego na podwórku słowami: no co, myślisz, że mnie sklepiesz?, a następnie sam zostaje sklepany.
Każdy, kto toczył podwórkowe boje wie, że w takiej sytuacji nie można się rozpłakać i iść do mamusi. Trzeba wstać, otrzepać się i rozejrzeć za jakimś kijem.
Inne tematy w dziale Polityka
