Doktor Mirosław G. został właśnie skazany za przyjmowanie od pacjentów kilkunastu tysięcy złotych "korzyści majątkowych" na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 72 tys. zł grzywny. Można powiedzieć, że góra urodziła mysz – przecież dr G. był początkowo oskarżany o dużo poważniejsze przewinienia (zresztą w 2011 prokuratura postawiła mu zarzuty ws. nieumyślenego spowodowania śmierci pacjenta i proces w tej sprawie się jeszcze nie zakończył). Warto jednak pamiętać, że w swoim czasie G. był przez media (a zwłaszcza „Gazetę Wyborczą”) broniony niczym święty. Dziennikarze rozwodzili się nad jego zaletami zawodowymi i moralnymi.
Tymczasem od początku sprawy dr G. pacjenci i pracownicy lekarza mieli do powiedzenia zupełnie coś innego, niż dziennikarze „Wyborczej”. Wskazywali, że nie jest on żadnym cudem, a raczej spryciarzem, który umościł sobie w państwowym szpitalu wygodne gniazdko. Wystarczyło zresztą zobaczyć nagrania z gabinetu lekarza, pełnego „prezentów” od pacjentów.
Wcześniej sądy nie dały wiary innej „ofierze IV RP” czyli posłance Sawickiej. Mimo usilnych starań, nie udało się też nikomu dowieść, że ktoś celowo postrzelił Barbarę Blidę. Wszelkie „zbrodnie” IV RP okazują się być jedynie histerycznymi projekcjami przeciwników PiS.
Inne tematy w dziale Polityka
