Ryszard Terlecki Ryszard Terlecki
1113
BLOG

Teatrzyk pod nazwą „nowa partia”

Ryszard Terlecki Ryszard Terlecki Rozmaitości Obserwuj notkę 12

 

 

W polityce nie każdy wytrzymuje gorycz chwilowej porażki, nie każdy też potrafi poskromić swoje ambicje i wytrwać w drugim czy trzecim szeregu politycznej ofensywy. Tak właśnie stało się z europosłami, wybranymi z listy Prawa i Sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski zdecydowali się rozpocząć nowy rozdział swojej działalności, tym razem na własną rękę.

Wykorzystali do tego wyborcze niepowodzenie PiS. Wystąpili w mediach jako zwolennicy reformy partii. Najpierw zażądali rekomendacji Komitetu Politycznego PiS na stanowisko wicemarszałka Sejmu dla jednego ze swoich zwolenników. Później rozpoczęli prasowy i telewizyjny festiwal wypowiedzi, w których wyrażali zatroskanie o szansę przyszłego zwycięstwa. Dołączył do nich europoseł Tadeusz Cymański. Nie proponowali przy tym żadnych konkretów poza postulatem „otwarcia się PiS na nowe środowiska”. Na jakie? Nie wiadomo.

Swój pomysł zgłosili w chwili, gdy Prawo i Sprawiedliwość dokonało największego w swojej historii otwarcia. W Klubie Parlamentarnym PiS znalazło się prawie pięćdziesięciu nowych posłów, reprezentujących różne środowiska: akademickie, prawnicze, ekonomiczne. W Sejmie zasiedli także czołowi działacze Ruchu im. Lecha Kaczyńskiego i reprezentanci instytutów, współpracujących z PiS. Kogo zabrakło według Ziobry i Kurskiego?

Ich pomysł budowy nowego, radykalnego ugrupowania zrodził się znacznie wcześniej. W czasie kampanii przed ostatnimi wyborami do Parlamentu, wszyscy trzej europosłowie jeździli po kraju i wspierali wybranych przez siebie kandydatów, zwykle z dalszych miejsc na listach, pragnąc pozyskać ich jako swoich stronników. Nie byłoby w tym jeszcze nic złego, gdyby nie robili tego wbrew władzom partii, zwykle bez uzgodnienia z szefami struktur, najczęściej na szkodę innych kandydatów. Ich akcja wywołała chaos w najgorętszym okresie kampanii, doprowadziła do skłócenia lokalnych działaczy, podważyła zasadę wspólnej walki o zwycięstwo.

Wyborcy najczęściej nie dali się nabrać. Większość z promowanych przez europosłów kandydatów i tak nie dostała się do Sejmu. Pomimo tego zdecydowali się na rozłam.

Uznali jednak, że wygodniej im będzie wystąpić w roli skarconych krytyków. Nie zdobyli się na męskie postawienie sprawy: idziemy swoją drogą. Odegrali teatrzyk, występując w roli pokrzywdzonych wielbicieli PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Proponowali rzekomy kompromis, który w rzeczywistości miał doprowadzić do destrukcji partii. Skarżyli się jak dzieci, że nie zostali wysłuchani. Równocześnie usiłowali pozyskać kolejnych zwolenników.

W czasie, gdy w Platformie doszło do ostrej rywalizacji między Tuskiem, a Schetyną, w czasie, gdy rząd Platformy praktycznie przestał działać, a jego premier gdzieś zniknął (podobno wyjechał na wakacje) i to w okresie kryzysu w Unii Europejskiej, Ziobro i jego koledzy umożliwili odwrócenie uwagi opinii publicznej od najważniejszych problemów Polski. Teraz przez kilka tygodni będzie trwała zabawa pod tytułem „Ziobro zakłada własną partię”. Ku przestrodze tych, którzy w medialny teatrzyk gotowi są uwierzyć, warto przypomnieć, że gdy powstał PJN i rozłamowcy z PiS codziennie występowali w telewizji, sondaże dawały im kilkanaście procent społecznego poparcia. A skończyło się na całkowitej klęsce i dwóch procentach uzyskanych w wyborach.

Ryszard Terlecki  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości