Przyznam, że oglądając urywki z relacji majowych wieców sądziłam, iż po obejrzeniu wystąpienia Pana Leszka Millera bedę oburzona. Bardzo mocno wzmagałam w sobie to uczucie, ale niestety bez rezultatu. Pozostałam na etapie rozbawienia do łez, co jest nieobywatelskie i do czego przyznaję się z otwarta przyłbicą. Oczywistym jest, że nie posiadanie przyłbicy w obecnych czasach grozi śmiercią lub kalectwem i mam nadzieję, że Pan Miller również jest w ową zaopatrzony, ponieważ po tym co dzisiaj odwalił może mu być potrzebna jeszcze bardziej niż zwykle. Zeżrą go z kopytami (dobrze, że nie są podkute).
Ja wszystko rozumiem... Wsparcie współpracowników jest konieczne, ewentualne silne ramię, ktoś z boku z podpowiedzią na temat danych statystycznych, ktoś z guzikiem do przełączania slajdów, jakis pomagier do podawania kwiatów... Nawet Pan Hofman zawsze występuje we dwóch, że o asyście Pana Antoniego nie wspomnę, ale litości!!! To co dzisiaj odwalił Pan przewodniczący-poseł było jedyne w swoim rodzaju. Jeśli przez tyle lat działania w jednej opcji zapomina się czego chce się więcej a czego mniej, co należy zlikwidować a co przywrócić, kto jest zły a kto dobry tudzież z kim się walczy a z kim przystaje i ktoś musi takie rzeczy podpowiadać, to ja naprawdę przesyłam wyrazy współczucia.
Nigdy nie przepadałam za Panem Millerem, ale uważając go za odmianę betonu byłam przynajmniej bezpiecznie pewna co zrobi. Dzisiaj stał się dla mnie ignorantem nawet w tej kwestii, którą sam (a raczej dzięki suflerowi) głosi.
I żal mi tego chłopaka zza pleców. Ma gość przerąbane. Miller wpierniczył go na niezłą minę. A może byłby uczciwym lewicowcem i wierzy w to co robi? Szybko przestanie. Będą go teraz ciągać po mediach, znajdą mu pryszcza za uchem i zacznie być podatny na korupcję.
Tym samym Pan Leszek Miller nie tylko sobie strzelił dzisiaj w stopę z półobrotu.
Inne tematy w dziale Polityka
