O proteście trójki wrocławskich licealistów przeciw obecności krzyży w szkole, i ich zamierzonym pozwie przeciw Ryszardowi Legutce, pisze niejaki Łukasz Warzecha (posługuję się manierą upowszechnioną przez niego samego, a przecież, jak pan redaktor twierdzi, pracuje on w poważnej i wyznaczającej standardy debaty publicznej gazecie):
Tymczasem pozew grupki z Wrocławia wpisuje się w fatalną tendencję zamykania ust oponentom w sytuacji, gdy wyrażają jedynie swoje subiektywne oceny, do czego maja pełne prawo. Takie pozwy sądy powinny natychmiast spuszczać na bambus, wychodząc z założenia, że oceny nie podlegają procesom, a niekaranie takich wypowiedzi to kwestia utrzymania wolności słowa. Niestety, polskie sądy w tej sprawie (i w wielu innych) nie zachowują się rozsądnie.
W tym momencie do sprawy włącza się HFPC. Dlaczego? Adam Bodnar tłumaczy tę decyzję kuriozalnie. Powiada, że chodzi o to, aby „każdy mógł być traktowany poważnie i miał prawo do uczestnictwa w życiu publicznym”. Przepraszam, ale nie rozumiem: pan Bodnar chce zaprząc sąd do tego, żeby nakazał mi poważne traktowanie każdego szczeniackiego wygłupu, którego bohaterowie uznają, że realizują jakieś poważne plany? Chce mnie zmusić poprzez sąd, żebym uznawał za poważne sprawy, które uważam za arcygłupie? To zaczyna być dla mnie groźne, bo żyję z tego, że wykpiwam to, co niektórzy uważają za bardzo poważne.
I byłbym skłonny zgodzić się z niejakim Łukaszem Warzechą; zgodzić się nie z jego oceną protestu trójki wrocławskich licealistów (raczej nie przemawiają do mnie wysublimowane argumenty typu - działanie hormonów jako motywacja protestu u chłopców), ale z tym, że takie sprawy nie powinny być przedmiotem rozpraw sądowych (co innego, kłamstwo na czyjś temat, ewentualnie bezzasadne przypisywanie komuś wyjątkowo nikczemnych motywacji, lub szczególnie urągliwe i poniżające obelgi, notorycznie powtarzane, jak porównanie do zbrodniarzy nazistowskich i ludobójców). Ale pan redaktor Warzecha rzecze też, jak powinno wyglądać poszanowanie wolności słowa, w tym - wolności wypowiadania opinii w szkole, w tej konkretnej sprawie:Dyrektor szkoły, zamiast zrobić to, co powinien był zrobić – wywalić towarzystwo z gabinetu na zbitą twarz wraz z ich petycją i pogonić do roboty – niepotrzebnie potraktował sprawę poważnie.
Wiele już widziałem, również na blogu Warzechy, ale tu mnie zatkało. Nie wiem, czy postulat wywalania na zbitą twarz odnosi się ogólnie do Warzechowej koncepcji szkoły, zatem czy ma zastosowanie wobec każdego ucznia występującego z jakimkolwiek protestem, czy też wyrafinowany ten środek jest zalecany tylko jako reakcja na niemiłe Warzesze protesty czy postulaty. Zważmy, że to wezwanie do wywalania na zbitą twarz za głoszenie poglądów i składanie protestów dotyczy instytucji publicznej (gdyby to była np. firma prywatna, też zresztą byłoby to bulwersujące, ale może ciut mniej). Jak widzimy, swoboda głoszenia opinii, w rozumieniu niejakiego Warzechy, nie dopuszcza ciągania do sądu, ale dopuszcza, a nawet zaleca, wywalanie na zbitą twarz.
Inne tematy w dziale Polityka