Pan Piotr F. Micuła, Młody Konserwatysta (nie mam tu na myśli członka organizacji o odpowiedniej nazwie, tylko kwalifikację wiekowo-światopoglądową), dając odpór projektom obniżenia cenzusu wieku w prawie wyborczym, zamachnął się na samą zasadę, że wszyscy powyżej pewnego wieku z prawa tego mogą korzystać
"Powszechne prawo wyborcze miało nas uchronić przed tyranią państwa uosobionej pod postacią albo wyjątkowej jednostki, albo wąskiej grupy obywateli. XX wiek jest doskonałym przykładem tego, że idea ta poniosła porażkę i jako nieudany eksperyment powinna przejść na emeryturę do sfery czystej filozofii politycznej. Być może najwyższy czas odwrócić tendencję i spróbować teraz tego, co stare i funkcjonowało znacznie wcześniej i znacznie dłużej. Z dzisiejszej perspektywy pomysł wprowadzenia cenzusu wyborczego takiego, aby prawo to przysługiwało tak, powiedzmy, 10-15% obywateli nie brzmi wcale abstrakcyjnie."
Jak ja lubię te, rzucane na papier z uroczystą powagą, ustrojowe pomysły konserwatystów. Panowie z Klubu Jagiellońskiego proponowali ongi zmianę trybu powoływania drugiej Izby, na mniej więcej taki, jaki zadekretowano w konstytucji kwietniowej (wysoki cenzus wieku, wykształcenia, "zasług"). Z niejakim żalem trzeba stwierdzić, że differentia specifica konserwatystów - a przynajmniej krajowych okazów tego gatunku - to poważny niedostatek wyobraźni: zawsze sięgają po sprawdzone rozwiązania, właśnie po to co stare i funkcjonowało znacznie wcześniej i znacznie dłużej niż wynalazki demoliberalizmu. Nic nowego wykoncypować nie potrafią. Śmiałość myśli nie ima się ich.
Marzy się Młodemu Konserwatyście wyśrubowany cenzus wyborczy? Ależ proszę bardzo, jestem za. Zaraz zaczynam propagowanie tego pomysłu w szeregach lewactwa, aby wpisało go na swe sztandary. Ale ja, jak to lewak-progresywista, kontetowanie się odgrzebywaniem szkieletu sprawdzonych rozwiązań za niegodne mej ambicji mam. Wolę być twórczy. Zaproponuję przeto cenzus sprawności seksualnej - kto jest dobry w te klocki, ma prawo głosu. Ci naprawdę dobrzy i sprawni - dysponują też biernym prawem wyborczym. Konserwatystów - nim zapłoną oburzeniem na pomysł rodem z czeluści hedonistycznego permisywnego liberalizmu, podlanego sosem lewicowego nihilizmu - upraszam do łaskę spokojnego rozważenia mej popozycji. Wszak głoszą konserwatyści, że społeczeństwo, a już szczególnie nasze społeczeństwo, powinno płodzić jak najwięcej, płodzić na potęgę i na wyścigi. Od płodności obywateli zależy szczęście, potęga i przyszłość Ojczyzny - mówi red. Terlikowski. Więcej, dodam od siebie - od płodności obywateli zależy przetrwanie Naszej Cywilizacji. Jeśli nie dość płodni będziem, przykryją nas czapkami mocni (ponoć) w przedmiocie płodności muzułmanie. Płodzenie to obywatelski obowiązek, a kogo talent wrodzony, pracowitością i inwencją wzmocniony, szczególnie wyposażył dla lepszego tego obowiązku wypełniania - ten otrzyma nagrodę, w postaci prawa do głosowania. Wydaje sie zatem jasne, że seksualna sprawność jest bardziej użytecznym i sprawiedliwszym kryterium przy ustalaniu cenzusu wyborczego, niż majątek czy pochodzenie.
Amator nowinek ze mnie, jak się rzekło; ale i ja oddałbym jakiś trybut Tradycji, temu co stare i funkcjonowało znacznie wcześniej i znacznie dłużej. U samych źródeł Naszej, judeochrześcijańskiej Cywilizacji, znajdujemy poligamię, powszechnie praktykowaną w starożytnym Izraelu. Warto wrócić do tak starej i szacownej Tradycji, jak sądzicie, Panowie Konserwatyści?
Inne tematy w dziale Polityka