Pozew Donalda Tuska przeciwko Jerzemu Urbanowi zawiera sformułowanie o „uniemożliwianiu wykonywania funkcji premiera”. Szef rządu domaga się przeprosin w między innymi w plotkarskim portalu Pudelek. Co by znaczyło, że gdy Urban zamieści tamże stosowne przeprosiny i pokaja się za niestosowność primaaprilisowego kawału, to premier będzie mógł spokojnie wykonywać swoją funkcję. Ciekawa logika, bo ja widzę (i to na pierwszy rzut oka) co najmniej dwie publiczne enuncjacje, które fundamentalnie i wręcz drastycznie podważają kompetencje Donalda Tuska jako premiera i nie zostały przezeń zaskarżone ani nawet skomentowane.
Co więcej, oba oświadczenia pochodzą od osób na tyle ważnych, że nikt ich z żadnym pudelkiem nie utożsamia, oba ukazały się w Gazecie Wyborczej, która premiera Tuska raczej nie zwalcza, a z kolei żadne z nich nie pochodzi od pisowskiej opozycji. Takie jawne zlekceważenie przez Tuska tych opinii potwierdza tezę, że w systemie sterowanej demokracji partyjnej, takim jak w III RP, najbardziej liczy się masa „pudelkowrażliwych”, która pudelkową prawdę zawsze łyknie.
Redaktor Beylin z Gazety Wyborczej przeczytał badania profesora Czapińskiego i przełożył je na język zrozumiały dla wyborców Platformy Obywatelskiej – otóż wyborcy ponoć ostrzegają PO i oczekują, że premier powróci „do roli odgrywania przywódcy”. Czy ta enuncjacja redaktora Beylina nie jest w najwyższym stopniu obraźliwa dla premiera? Przecież to jest wyraźne stwierdzenie, że Tusk nie jest żadnym liderem, tylko gra taką rolę przed elektoratem. W sensie merytorycznym byłoby to po stokroć bardziej szkodliwe dla Tuska, tylko kto na to zwróci uwagę? Kto to kupi? Natomiast kiedy Urban przedstawi premiera, jak nie przymierzając menela rzucającego mięsem na prawo i lewo, to na pewno dotrze do znaczącej grupy pudelkowrażliwej, która w dodatku uwierzy w ten obraz naszego szczerego przywódcy.
Całkiem niedawno poseł Ryszard Kalisz wypowiedział się na temat Smoleńska w następujący sposób: - „Ale tam powinno być zastrzeżenie do załącznika 13., że to był lot wojskowy o statusie HEAD i wszelkie przepisy powinny być wykładane zgodnie z tą klauzulą generalną. Natomiast konwencja została przyjęta bez żadnego zastrzeżenia. Krótko mówiąc: w tym słynnym namiocie Putin miał przy sobie fachowców, a Tusk – Grasia”.
Cóż oznacza takie dictum dla Tuska poza tym, że Kalisz spostponował jego przybocznego Grasia. Otóż jeśli założymy, że Tusk nie jest idiotą, a przecież nie jest, to będziemy mieli poważną trudność w wytłumaczeniu obecności Grasia u boku Tuska w Smoleńsku. Komu tam był potrzebny Graś? Co on tam miał do roboty? Potrzebni byli specjaliści od prawa międzynarodowego, bo każdy rozumiał, że na miejscu będą zapadać ważne dla państwa decyzje, także prokuratorzy, patolodzy, eksperci.
Już nie chcę dywagować, dlaczego Tusk tych specjalistów tam nie miał, bo to inna bajka. Ale jeśli chodzi o obecność Grasia, to jedynym wytłumaczeniem może być jego faktyczna pozycja przy Tusku, która jest wyższa niż to wynika z pełnionej przez niego funkcji, a to może wynikać wyłącznie ze względów pozamerytorycznych a nawet pozapolitycznych.
Kalisz więc faktycznie zakwestionował samodzielność pozycji Tuska i to właściwie w premiera uderzyło pogardliwe potraktowanie jego rzecznika. Zresztą przy tej okazji aż się narzuca niedawna wypowiedź Jana Marii Rokity, który bez ogródek stwierdził, że „Graś jest Wachowskim Tuska”. Takie konstatacje znanych postaci życia politycznego powinny więc wręcz wstrząsnąć premierem, gdyż w nieporównanie bardziej drastyczny sposób niż urbanowskie wulgaryzmy kwestionują jego autonomię decyzyjną i przywódczą, a właściwie ją negują. Tymczasem Tusk jak gdyby nigdy nic, udaje że to ciepły deszcz pada. A to właśnie dlatego, że co bardziej złożone opinie nie mają istotnego przełożenia na pudelkowrażliwych.
Sam Graś niedawno narobił szumu medialnego stwierdzeniem, że były prezydent Kwaśniewski od dawna nie jest politykiem, lecz celebrytą i na jego miejscu w Europie Plus mógłby równie dobrze wystąpić aktor Borys Szyc. Wszyscy to przyjęli jako rutynowy element politycznej naparzanki i raczej nikomu nie przyszło do głowy, że delikwenci się będą za to włóczyć po sądach, tymczasem nieoczekiwanie Graś wystąpił z gorącymi przeprosinami („absolutne przeprosiny”).
Na tyle gorącymi, że musiało za nimi stać coś więcej niż hipotetyczna skłonność Grasia do natychmiastowej rekompensaty krzywd moralnych wyrządzanych przeciwnikom politycznym. Wiedząc zatem o raczej słabej skłonności Grasia do przeprosin, można śmiało snuć rozważania o bliskich związkach jego przeprosin z treścią rozmowy Kwaśniewskiego z Tuskiem na temat rosyjskich inwestycji w Azoty, która to treść mogłaby mocno zaszkodzić Tuskowi, gdyby Kwaśniewski zechciał pójść tą drogą.
Racje bardziej skomplikowane nie mają więc dla Tuska znaczenia, gdyż subtelnością rozumowania raczej się ludowi wyborczemu nie zaimponuje. To wyjaśnia, na jakim polu toczy się zasadnicza część gry, a mianowicie na ekranie telewizyjnym w porze najwyższej oglądalności, czyli najłatwiejszej percepcji. Toczy się w spektaklu sensacyjno-kryminalno-obyczajowym, który przez pudelkowrażliwych jest kupowany jako uprawianie polityki.
Media i środowiska mające na nie wpływ obsadzają tam polityków w rolach, jakie uznają za stosowne, opłacalne i wygodne dla siebie i swoich sponsorów. Występują tam więc czarne charaktery i szlachetni ubecy, umiarkowani reformatorzy oraz nieprzytomni rewolucjoniści, szaleńcy boży i kliniczni, a także poczciwe gospodynie domowe, bufetowe, notoryczni pijacy, niezłomni obrońcy zasad moralnych, złodzieje, technokraci wrażliwi społecznie, lewicowcy jaguarowi i wiele innych przedziwnych kreacji.
W tym spektaklu elektorat pudelkowrażliwy jest rozszarpywany na różne sposoby i tam, gdzie „szyby niebieskie od telewizorów”, zapada ostateczny werdykt wyborczy. No, chyba, że serwery komisji wyborczej są gdzieś daleko...Kwestia jest tylko, kto weźmie górę i opanuje przekaz do owego pudelkowrażliwego ludu. Dlatego Tusk domaga się przeprosin od Urbana w Pudelku, a nie od Kalisza czy Beylina w Gazecie Wyborczej. I dlatego Kwaśniewski nie musiał wcale pozywać Grasia o przeprosiny.
Tusku, do steru
Kalisz o Smoleńsku: w namiocie Putin miał fachowców, a Tusk - Grasia
Inne tematy w dziale Polityka