Wydarzenia ostatnich tygodni zupełnie zniechęciły mnie do opisywania świata i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami i uwagami. Wydarzenia w naszej części Europy, niezależnie od wielu tragedii, które niesie wojna, wyzwoliły także najgorsze przejawy propagandy, prania mózgów, kłamstwa i agresji. Kompletną iluzją okazuje się jeszcze tak niedawna wiara w "koniec historii", twierdzenia, że kłamstwo, manipulacje na masową skalę, propaganda w stylu Goebbelsa czy też rządy beznadziejnych kreatur nazywających siebie "mężami stanu i politykami" nigdy się już nie powtórzą, bo "ludzkość zmądrzała" ...... Amok, agresja i kłamstwa wylewają się z gazet i mass mediów "głównego ścieku" na taką skalę, że można do reszty stracić wiarę w lepszą przyszłość.
W takich chwilach poczucia beznadziejności i braku optymizmu zwykłem zazwyczaj uprawiać pewien rodzaj "emigracji wewnętrznej", oddzielenia się od zgiełku, agresji i bełkotu panujących wokoło. Bardzo dobrą metodą dla pokrzepienia ducha jest wówczas sięgnięcie na przykład po literaturę klasyczną, gdzie łatwo znaleźć dowody i przykłady, że "wszystko już było"......
Właśnie przeczytałem ponownie, po wielu latach, "Państwo" oraz kilka dialogów Platona, z których zwłaszcza "Gorgiasz" uderzył mnie swoją aktualnością. Dialog ten napisany jest w V wieku p.n.e, pod koniec wojny peloponeskiej, która okazała się tragiczną dla Aten i była początkiem upadku starożytnej Grecji. Sięgnąłem także po kilka prac na temat Platona, od Leo Straussa po Poppera. Najlepszy opis idei zawartych w "Gorgiaszu" przedstawił jednak w swojej pracy o Platonie Wilhelm Windelband, neokantysta ze szkoły badeńskiej. Jego podsumowanie idei zawartych w "Gorgiaszu" jest tak znamienne i uderzające, że postanowiłem przytoczyć je tutaj (z drobnym skrótami) w całości - kilka zdań, które nie wymagają dodatkowych komentarzy......
"Jego (Platona) nastrój zasadniczy jest nastrojem żarliwego patrioty, który, bolejąc głęboko nad zewnętrznym upadkiem i wewnętrznym rozkładem państwa, doszedł do przekonania, że ratunku można by oczekiwać jedynie od całkowitego przewrotu i odbudowania na nowych podwalinach całego życia narodowego. Jest to pesymizm, łatwy bardzo do zrozumienia u Ateńczyka pod koniec wojny Peloponeskiej, zwłaszcza zaś u członka partii arystokratycznej.
Pierwszym i najłatwiej dającym się ująć momentem jest przy tym poznanie, że demokracja gruntownie się przeżyła. Rozkwit, który zdawała się zapewniać Atenom, trwał krótko i okazał się zwodniczym: świetny gmach państwa attyckiego runął prędko. Przyczyną tego zjawiska jest to, że z powodu demokratycznej formy rządu państwu temu brakowało stałego i fachowego kierownictwa. Jeżeli każdy w państwie uważa się bezkrytycznie za zdolnego i powołanego do bezpośredniego udziału w najważniejszych decyzjach życia publicznego, gdzie najwyższe i najtrudniejsze ze wszystkich zadań — kierowanie państwem powierzone jest nie ludziom fachowo wyszkolonym, lecz pierwszej lepszej osobie, którą wyniosą względy ludu i umiejętność pchania się naprzód, tam nieuniknionym następstwem jest ustawiczne chwianie się nawy państwowej, pozbawionej odpowiedniego sternika.
Jednocześnie w rządzie tym , w którym wszystko uzależnione jest od decyzji nienasyconego tłumu, lud wydany jest na pastwę sztuki pochlebczej krasomówców i demagogów (sofistów) . Ludzie ci, którym nie chodzi o prawdę lecz o skutek, nie o dobro, lecz o własną przyjemność, trzymają ostatecznie w ręku ster państwa i doprowadzają je na skraj zguby.
Sztuka demagogii nie jest zdolna przez czas dłuższy kierować państwem w sposób należyty, i rząd, który opiera swoje rządzenie na demagogii i oddaje w jej ręce władzę, jest rządem z gruntu już chybionym.
Oprócz tego demokracja przyzwyczaja każdego obywatela do wtrącania się w wiele takich rzeczy, które tak naprawdę nic a nic go nie obchodzą i na których się w ogóle nie zna - zaczyna on mieszać się do rozmowy we wszelkich możliwych okolicznościach i mieć pretensję do wyrażania własnego zdania we wszystkich kwestiach. To go odciąga od właściwych zajęć, związanych z jego powołaniem i zawodem, i mały człowieczyna, paplając ciągle na Rynku , zaniedbuje swoją robotę na której się zna, a to prowadzi z konieczności do ruiny jego stosunków domowych, do rozproszenia się i zdziczenia, zagubienia życiowego, do zamętu w wyobrażeniach i interesach.
Obywatel taki zapomina czynić to, dlaczego właściwie istnieje, i pod pozorem wolności prowadzi życie wedle swego widzimisię i ciągle zmieniających się konceptów. To prosta droga do zguby.
Atoli państwo tak rządzone przynosi ze sobą inną jeszcze właściwość, na którą uskarża się Platon: staje się państwem, gdzie jedynie materia się liczy.
Proste, tradycyjne i przyjazne stosunki życiowe z przeszłości zagłuszył teraz zbytek i niezmordowana żądza zdobywania. Lecz cóż pomogą, zapytuje Platon, te wszystkie bogactwa, wszystkie te floty i porty, jeżeli w maszynie tej całej z każdym dniem zaostrza się przeciwieństwo pomiędzy swawolnym bogactwem a gorzką, ponurą nędzą? Tu kryje się prawdziwy rak, toczący państwo, wrzód zatruwający i rozkładający całe ciało narodu, i rząd, który to wszystko popiera, rząd, który nie przeciwstawia się nieuczciwemu zdobywaniu i nie przeszkadza wyzyskowi nędzarzy przez bogaczów, niezdolny jest do powstrzymania zguby, która już się wkradła i postępuje......"
Komentarze