wschood wschood
272
BLOG

Okupacja: fakty i mity [Rozkazano przetrwać]

wschood wschood Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Rozkazano przetrwać

Przeżyć. Był to główny cel wszystkich, którzy znajdowali się na okupowanym terytorium sowieckim. Dotyczyło to jednakowo wszystkich: rdzennej ludności, jeńców, samych Niemców i ich sojuszników. Ludzie wybierali różne sposoby na przetrwanie. Niektórzy szli do partyzantki, przy czym niekoniecznie prosowieckiej. Przypomnę, że na okupowanych terenach aktywnie działały: polska Armia Krajowa (AK), Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) i Litewska Armia Wyzwoleńcza (LLA) [LLA – lit. Lietuvos Laisvės Armija – przyp. tłum.]. Inni mieszkańcy i jeńcy wojenni wstępowali do służby w policji, Wehrmachcie lub SS, zostawali starostami lub burmistrzami, pracowali w otwartych przez okupantów szpitalach i szkołach.

           Dla niemieckich żołnierzy, policjantów i urzędników utrzymanie się przy życiu było równie trudnym zadaniem. Jedni wierzyli, że unikną spotkania na froncie z czołgami i armatami Armii Czerwonej. Szybko okazywało się, że mają nie mniejszą niż w okopach szansę zginąć od partyzanckiej kuli lub miny. Drudzy szukali ratunku, wydawałoby się, w samym piekle. Dezerterowali z Wehrmachtu i SS do oddziałów partyzanckich. Trzeci uciekali z frontu do szpitali znajdujących się na tyłach. Jeszcze inni, wstępując do oddziałów karnych lub do Sonderkommando Służby Bezpieczeństwa (SD), pocieszali się nadzieją, że niszcząc „wszystko, co się rusza” można zapewnić sobie przeżycie.

Wśród prowadzących walkę zbrojną trafiali się zwolennicy idei narodowosocjalistycznej, komunistycznej, zdeklarowani i bezkompromisowi zwolennicy niepodległości Ukrainy, Polski, Białorusi i krajów nadbałtyckich, byli też równie zdeterminowani rosyjscy patrioci – sympatycy „jednej i niepodzielnej Rosji”. Dla większości ludności cywilnej głównym celem było przeżyć, tzn. nie znaleźć się w zasięgu kul, obojętnie czy niemieckich, czy partyzanckich, zdobyć wystarczającą ilość zboża, ziemniaków i innych produktów dla siebie i swojej rodziny, żeby nie umrzeć z głodu. Trzeba było zorganizowaćchoć trochę drewna lub węgla, zachować ciepłe ubranie, żeby nie zamarznąć. Interesy tych wszystkich ludzi ścierały się ze sobą – musieli walczyć o dość ograniczone zasoby, z których utrzymać się jeszcze musiała wielomilionowa niemiecka armia w Rosji.

Istotnym warunkiem przeżycia była przynależność rasowa, a dokładniej – etniczna. Rasowa doktryna narodowego socjalizmu nie pozostawiała miejsca dla narodów pozbawionych ojczystej ziemi, czyli Żydów i Cyganów. Podlegali oni całkowitej zagładzie. Dalej w „skali szkodliwości” byli Polacy – „odwieczni wrogowie” Niemców, których liczebność należało maksymalne ograniczyć, a państwowość zlikwidować, nie dopuszczając żadnych form autonomii. Ponieważ na Białorusi Polacy byli na ogół bardziej wykształceni niż Białorusini, niekiedy mianowano ich starostami, burmistrzami lub pracownikami administracyjnymi. Dla okupantów była to jednak sytuacja tymczasowa. W styczniu 1943 roku naczelnik SS i policji Hoffman oznajmił: „Na Białorusi bardzo istotny jest problem z Polską, która nadal ma tu silny wpływ. Polacy uważają Białoruś za swój teren. W każdym z nich trzeba widzieć przeciwnika, który próbuje się maskować. Dlatego polscy burmistrzowie powinni być usunięci tak szybko, jak to tylko możliwe”.  Naziści jednak nie zakładali całkowitej eksterminacji narodu polskiego.

Rosjanie i Białorusini, tak jak Polacy traktowani byli jako „podludzie”, mieli jednak pewną przewagę nad Polakami. Przysługiwało im pierwszeństwo przy powoływaniu na stanowiska do samorządu lokalnego na terenach okupowanych. Mieszkańców zachodniej – polskiej Białorusi uważano za bardziej godnych zaufania niż zarażonych sowieckim, komunistycznym duchem „wostoczników”.

           Na wyższym stopniu rasowej piramidy znajdowali się Litwini i Ukraińcy. Na Ukrainie, podobnie jak to miało miejsce na Białorusi mieszkańcy regionów zachodnich mieli przewagę nad ludnością z obszarów wschodnich. Jednak z powodu długotrwałego przebywania na wspólnym terytorium i „pomieszania rasowego” z Polakami ani Litwini, ani Ukraińcy nie byli uważani za „narody aryjskie”. Tego zaszczytu spośród ludności ZSRR dostąpili tylko Estończycy, Łotysze, Kozacy, Tatarzy z Krymu i Powołża, Kałmucy, Osetyjczycy, Ingusze, Czeczeńcy i szereg innych ludów północnego Kaukazu i Zakaukazia. W przyszłości objęci germanizacją mieli stworzyć wspólnotę z narodem niemieckim. Tymczasem ich przedstawiciele korzystali z pierszeństwa przy powoływaniu na stanowiska administracyjne na wszystkich okupowanych sowieckich terytoriach i mogli bez przeszkód tworzyć własne formacje bojowe w Wehrmachcie i SS.

Wreszcie, na samym szczycie piramidy znajdowali się Volksdeutsche (etniczni Niemcy) – osoby narodowości niemieckiej, mieszkające na terytorium sowieckim, a także w Polsce. Często zajmowali oni wyższe stanowiska administracyjne, byli tłumaczami w niemieckich organach okupacyjnych, włączani byli w szeregi Wehrmachtu i SS. Ze względu na długotrwały pobyt ich i ich przodków poza granicami Rzeszy Volksdeutsche nie byli uważani za w pełni godnych zaufania w życiu politycznym i zupełnie czystych na poziomie rasowym. Dlatego na ich awanse służbowe nałożone były określone nieoficjalne ograniczenia. Na przykład: w Wehrmachcie i SS mogli bez przeszkód awansować do rangi kapitana (Hauptsturmführera) włącznie. Aby nadać Volksdeutschowi tytuł oficera sztabowegona na równi z przedstawicielami „narodów aryjskich” zaczynając od majora (Sturmbannführera) potrzebne było specjalne zezwolenie wyższych instancji.

Tylko teoretycznie Volksdeutsche mieli największą szansę na przeżycie w warunkach okupacji. Jeszcze przed pojawieniem się niemieckich wojsk wielu z nich zostało deportowanych lub rozstrzelanych przez organy NKWD. Inni stali się celem dla partyzantów. Za to tym, którzy po wojnie wycofywali się wspólnie z armią niemiecką i trafili do zachodnich sojuszników nie groziło wydanie z powrotem w ręce Stalina. Takimi szczęśliwcami okazali się Polacy, Estończycy, Litwini, Łotysze, zachodni Ukraińcy i zachodni Białorusini. W gorszej sytuacji znaleźli się Kozacy i „Aryjczycy” kaukaskich narodowości, Rosjanie oraz osoby urodzone we wschodnich obwodach Ukrainy i Białorusi. Alianci bez litości kierowali ich do sowieckich stref okupacyjnych Niemiec i Austrii. Dla wielu z nich oznaczało to jedno – śmierć od kul czekistów lub w GUŁAG-u.

I jeszcze jedno. Należy pamiętać, że ludzie honorowi znajdowali się zarówno wśród żołnierzy i oficerów armii okupacyjnej, jak i wśród partyzantów i kolaborantów. Można nawet powiedzieć, że była ich większość. Niestety po każdej stronie znalazły się również osoby skłonne do sadyzmu i okrucieństwa, zdolne wypełnić każde polecenie. Do Sonderkommand SD i do oddziałów NKWD starannie dobierano osoby, które według cech moralno-psychologicznych nadawały się do niełatwej pracy kata. To była prawdziwa „kolekcja” systemu totalitarnego. 

„Bohaterowie” Katynia z oficerskimi naszywkami na kołnierzach bluz wojskowych w niczym nie ustępowali „bohaterom” Babiego Jaru, odzianym w mundury z esesowskimi runami. A przecież właśnie na ich podstawie Niemcy osądzali Rosjan, a Rosjanie Niemców. Prawdziwymi przestępcami byli przywódcy Związku Sowieckiego i Rzeszy Niemieckiej. Setki ludzi wydawało zbrodnicze polecenia, a tysiące je realizowało. Miliony zaś były dobrowolnymi lub przymusowymi współuczestnikami zbrodni.

Sytuacja przeciwników Stalina była całkiem inna niż przeciwników Hitlera, i to zarówno podczas wojny, jak i po jej zakończeniu. Antyfaszyści niemieccy solidaryzowali się równocześnie z zachodnimi sojusznikami i ze Związkiem Sowieckim. Wszyscy oni, zarówno ci, którzy polegli jak i ci, którzy przeżyli, w wyzwolonej ojczyźnie i w krajach zwycięskich byli słusznie uznani za bohaterów. W innej sytuacji znaleźli się przeciwnicy komunizmu. Niektórzy z nich, na przykład Republika Łokocka K. P. Woskobojnika i B. W. Kamińskiego lub Rosyjska Armia Wyzwoleńcza na czele z generałem Własowem, byli w stanie prowadzić walkę tylko w sojuszu z Niemcami. Jedynie stamtąd mogli otrzymać pomoc materialną i uzupełnienie w postaci jeńców zwolnionych z obozów. Inne antykomunistyczne organizacje m.in. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów na czele z S. A. Banderą, były sojusznikami Hitlera tylko przez pierwsze tygodnie lub miesiące sowiecko-niemieckiej wojny, później natomiast walczyły przeciwko obu dyktaturom. W krótkim okresie sojuszu z Niemcami wielu zwolenników „trzeciej siły” zdążyło splamić się udziałem w „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej” i w innych niechlubnych wydarzeniach. Niestety, za bagnetami zachodnich sojuszników skryło się wielu Ukraińców, Litwinów, Białorusinów, Łotyszy, Estończyków i Mołdawian, winnych zbrodniom przeciwko ludzkości. Dla ścisłości dodam jednak, że wielu antyfaszystów, późniejszych funkcjonariuszy partyjnych i państwowych NRD, również splamiło się represjami i wspólnym z wojskami sowieckimi stłumieniem powstania 17 czerwca 1953 roku.

 

wschood
O mnie wschood

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura