Szanowny Panie Prezesie,
Chylę czoła przed Pańskim geniuszem politycznym, gdy po ogłoszeniu wstępnych wyników zakazał Pan demonstrowania tryumfalizmu, bowiem członkowie i wyborcy PiS nie mają się z czego cieszyć. Prawdziwym bohaterem tych wyborów jest Leszek Miller. Jego pomysł na efektowne samobójstwo polityczne powiódł się w całości, poznałem go po tym, jak skończył (i zaczynał w łodzi podwodnej). Tylko jemu (my, twardy elektorat PiS) zawdzięczamy sejmową większość jako beneficjenci postkomunistycznej masy spadkowej. Wszystkie manifesty polityczne o zmarnowanych głosach sprawdziły się w przypadku ZLewu co do joty.
Proszę o rozważenie, czy przyszłością Polski nie będzie większościowa ordynacja wyborcza. Przy obowiązującej ordynacji proporcjonalnej zdobycie samodzielnej większości sejmowej zajęło PiSowi 14 (słownie: czternaście) lat. Projekt naprawy Rzeczypospolitej musi być rozpisany na wiele lat, a nikt nie zagwarantuje, że w następnych wyborach następcy Millera popełnią ten sam błąd i po raz kolejny podadzą na tacy większość parlamentarną. Co innego z ordynacją większościową, której poligonem są wybory do Senatu RP. Pan Prezes zbudował tak mocny obóz wolnej Polski, że w ordynacji większościowej bierze on wszystko. W tych wyborach nawet Incitatus startujący do Senatu w niebieskich barwach, też by wygrał. Przecież w pobliskim okręgu wyborczym dzięki Pańskiemu wskazaniu wygrał przemalowany endek, który załatwia swoje prywatne porachunki via „Gazeta Sołecka”.
Już dochodzę do spraw Warszawy. Jako mieszkaniec Okręgu nr 45 w wyborach do Senatu mam wyborczego kaca. Rozumiem, że zmarł Zbigniew Romaszewski, rozumiem, że Pani Anders mogła wystartować tylko w jednym okręgu wyborczym. Mimo to z bólem zagłosowałem na chórzystę (cerkiewnego?), który zaszywa chustki. Natomiast lista wyborcza do Sejmu w moim Okręgu aż kipiała od indywidualności. Naprawdę, można było z listy 40 nazwisk wykroić chociaż dwóch (za chórzystę i za wspomnianego endeka), których wyborcy PiSu nie będą się wstydzić, jak wstydziliśmy się za kandydaturę Jana Tomaszewskiego. Z innych województw można wymienić celebrytę prasowego, który niedawno wieszczył o emeryturze i odsunięciu Pana Prezesa od polityki, a też się dostał.
Wydaje mi się, że Pan Prezes przykłada zbyt małą wagę do personaliów przyszłych senatorów jako członków mniej znaczącej izby. Wymienione przykłady wskazują na zły trend dopuszczania do prawdziwej polityki kandydatów z innym dorobkiem zawodowym, aby sobie dorobili do kilku pensji i osłodzili wizerunek Partii. Dwie kadencje siedzenia w twardej opozycji powinno nas nauczyć, że takie osoby nie mają poczucia żadnej lojalności i jako pierwsze zasilają szeregi zdrajców.
Za niedługo odnotujemy inne zjawisko. Bazarowi plotkarze mówią nawet o przejściu do PiSu Schetyny z przychówkiem (dlatego napisałem: plotkarze). W związku z wysoką wygraną niewątpliwe nastąpi wysyp nowych członków Partii, którzy przecież „popierali PiS od zawsze”, ale skromnie, w sercu. Teraz wezmą się do czynów i, przy braku tamy dla nich, stworzą nam „bagno”, że posłużę się pojęciem z francuskich dziejów. „Bagno” dzisiaj porealizuje program naprawy Polski, ale jutro może wysłać pod gilotynę.
Reasumując, Warszawa zasługuje na jeszcze lepszych senatorów.
Inne tematy w dziale Polityka