Stanisław Anioł Stanisław Anioł
1010
BLOG

Proporcjonalna Wielka Brytania

Stanisław Anioł Stanisław Anioł Polityka Obserwuj notkę 42

Wiele osób podaje przykład tegorocznych wyborów w Wielkiej Brytanii, jako dowód na ostateczną kompromitację idei JOW (np. http://gargangruel.salon24.pl/646289,jow-twoju-mac-czyli-refleksje-po-wyborach-w-uk). Podawane są liczby, mające pokazać, jak bardzo system pokrzywdził jednych (którzy powinni mieć więcej mandatów) a nagrodził innych.

Podobnymi argumentami posługiwał się poseł Jarosław Sellin w debacie prowadzonej przez Jana Pospieszalskiego , z udziałem m. in. prof. Tomasza Kaźmierskiego - dostępnej pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=USL-vcYtVQ0

 

Chciałbym rozwinąć ów wątek i zaproponować Czytelnikom symulację tego, jak wyglądałyby wyniki wyborów w UK, gdyby przeprowadzono je wg ordynacji „polskiej”. Przyjąłem następujące założenia:

  1. wszyscy wyborcy głosowaliby identycznie (tj. na identyczne partie) jak w wyborach, które odbyły się w JOW-ach;
  2. cała Wielka Brytania stanowi jeden okręg wyborczy, w którym do zdobycia jest 650 mandatów;
  3. mandaty przydzielane są wg systemu d’Hondta;
  4. obowiązuje próg wyborczy - 5 % w skali kraju.

 

Stosując w/w kryteria oraz korzystając ze strony http://icon.cat/util/elections, uzyskałem wyniki, z którymi można zapoznać się pod tym adresem: icon.cat/util/elections/OXdGjvJvqK (dla wyjaśnienia pragnę wskazać, że pod hasłem „electoral roll” wpisałem w istocie ogólną liczbę ważnych głosów. Uważny czytelnik dostrzeże, iż przez to frekwencja wyszła mi 100 %).

 

Oto moje obserwacje w odniesieniu do uzyskanych we wskazany powyżej sposób wyników:

  1. Konserwatyści nie mieliby samodzielnej większości (273 mandaty), ale możliwa byłaby kontynuacja koalicji z Liberalnymi Demokratami, tj. koalicji, która rządziła już Wielką Brytanią w latach 2010-2015. Razem taka koalicja miałaby 331 mandatów (dla porównania – w JOW-ach Konserwatyści dostali samodzielnie 330 mandatów);
  2. wynik Partii Pracy (226 mandatów) byłby minimalnie mniejszy od tego, jaki uzyskała w JOW-ach (232 mandaty);
  3. Szkocka Partia Narodowa, pomimo uzyskania połowy wszystkich głosów oddanych w Szkocji, nie przekroczyłaby progu wyborczego (4,74 % w skali całego kraju) i nie dostałaby żadnego mandatu (dziś w JOW-ach ma 56). Gdyby w takim układzie Szkocja stanowiła samodzielny okręg wyborczy wybierający 59 posłów, to Partia pracy dostałaby tam 30 mandatów pomimo uzyskania jedynie 24,3 % głosów w okręgu;
  4. do parlamentu nie dostałaby się też żadna z partii północnoirlandzkich (w moim wykresie ujęte zbiorczo pod hasłem: „N. Ireland”);
  5. UKIP uzyskałby jakże upragnioną, znaczącą reprezentację (93 posłów), z którą zrobiłby… Właściwie co?

 

Biorąc pod uwagę powyższe zauważyć należy, że Konserwatyści pozostaliby przy władzy niezależnie od tego, czy wybory odbyłyby się w JOW-ach, czy też może wg ordynacji „polskiej”. W tym drugim przypadku ceną byłoby oczywiście pójście na pewne ustępstwa wobec Liberalnych Demokratów, ale doświadczenie koalicji z lat 2010-2015 nakazuje podejrzewać, że młodszy koalicjant grzecznie przegłosowywałby wszystko, co trzeba. Czy „polska” ordynacja coś by tu więc znacząco zmieniła?

Nieprzekroczenie progu przez Szkocką Partię Narodową oraz wszystkie partie północnoirlandzkie oznaczałoby, że połowa mieszkańców Szkocji (oraz wszyscy mieszkańcy Północnej Irlandii) nie miałaby „swojego” posła. Tego rodzaju sytuacja rodziłaby istotne problemy co do spójności Zjednoczonego Królestwa, gdyż dwie jego części składowe w zasadzie pozbawione byłyby reprezentacji. Czy „polska” ordynacja faktycznie zapewniłaby więc „proporcjonalność” wyniku wyborów w Szkocji i Północnej Irlandii?

Choć Partia Pracy „zajęła” drugie miejsce w wyborach i wydawałoby się, że powinna optować za bardziej „sprawiedliwym” podziałem mandatów, to ordynacja „polska” przyniosłaby jej w istocie mniej mandatów niż JOW-y.

UKIP uzyskałby prawie 100 posłów, ale moim zdaniem – paradoksalnie – jego wyborcy dostaliby mniej, niż dostaną w dzisiejszym parlamencie wybranym w JOW-ach, gdzie mają tylko jednego posła. Ceną, jaką za koalicję z Liberalnymi Demokratami musieliby zapłacić Konserwatyści, byłoby zapewne odłożenie, na świętego nigdy, referendum ws. członkostwa w UE. Nie byłoby też pewnie ostrzejszej polityki ws. imigrantów. UKIP, wraz ze swoją prawie setką posłów, najbliższe 5 lat nie tylko spędziłby w opozycji, ale także nie uzyskałby tego, co jego wyborcy dostaną dzięki temu, że w JOW-ach Konserwatyści uzyskali samodzielną większość i mogą przygotowywać referendum.

Co jest lepsze dla UKIP (a właściwie wyborców tej partii, gdyż to na ich interesy trzeba tu przede wszystkim patrzeć)? 1 poseł + obiecane referendum czy też może 93 posłów w opozycji i brak referendum?

 

Podsumowując, gdyby tegoroczne wybory w Wielkiej Brytanii odbyły się wg „polskiej” ordynacji, to – w porównaniu do faktycznych wyborów w JOW-ach – poprawiłoby to tylko sytuację Liberalnych Demokratów, którzy znaleźliby się na najlepszej drodze do stania się „brytyjskim PSL-em”. Niczego nie zyskałaby Partia Pracy a UKIP miałby 93 bezwartościowych posłów (bezwartościowych w tym znaczeniu, że nic by dla swoich wyborców nie mogli uzyskać).

Oczywiście, gdyby tegoroczne wybory w Wielkiej Brytanii odbyły się wg „polskiej” ordynacji a nie w JOW-ach, to wówczas posłami zostałaby cała masa nikomu nie znanych postaci, „cieszących” się poparciem ok. 1000 wyborców + wystąpiłaby cała masa "kwiatków" związanych z praktyką ordynacji proporcjonalnej.

Czy wszystkie wady ordynacji proporcjonalnej byłyby w takim układzie warte zaakceptowania tylko po to, aby uzyskać wynik niewiele różniący się w praktyce od tego w JOW-ach? Jeśli nie, to może gwałtowne opieranie się JOW-om, jakie często obserwuję, pozbawione jest sensu?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka