Im dłużej się nad tym głowię (ostatnio w kontekście polityki energetycznej, o czym poniżej), tym częściej dochodzę do wniosku, że największą wadą obecnej ekipy rządzącej jest krótkowzroczność. Nie chodzi mi bynajmniej o „przystawki”, ponieważ ich działania jedynie odchylają wektor działań PiS to w jedną, to w drugą stronę, ale o wadę wzroku braci Kaczyńskich.
Niedawno prowadziłem wywiad z ekspertem rynku paliw Andrzejem Szczęśniakiem, o zakupie przez PGNiG udziałów w pewnych norweskich złożach ropy i gazu ziemnego. Inicjatywa została przez ministra gospodarki Tadeusza Woźniaka i samego premiera Jarosława Kaczyńskiego obtrąbiona jako wielki sukces, ważny krok w kierunku uniezależnienia naszych dostaw od rosyjskiego eksportera. Mój rozmówca wylał kubeł zimnej wody na te zachwyty, stwierdzając, że inicjatywa jako taka jest dobra dla PGNiG, ponieważ przyczyni się do rozwoju firmy, jednak z bezpieczeństwem energetycznym Polski nie będzie miała żadnego związku – tamtejszy gaz w ogóle na nasz rynek nie trafi (nie będę zdradzał szczegółów, wywiad ukaże się w najbliższym „Najwyższym Czasie!”).
Różnica między lewicą a prawicą w tym zakresie polega na tym, że ta pierwsza nie robi w tym zakresie nic, natomiast ta druga ugania się za mrzonkami o rurociągach bałtyckich i „uniezależnieniu dostaw”, z czego także nic konkretnego nie wynika. Na dodatek hołdując posuniętej do granic absurdu nieufności wobec kapitalizmu, torpeduje rynkowe pomysły dywersyfikacyjne. A tymczasem Rosja uniezależnia swój eksport od dostaw do Europy i za niedługi czas będziemy płacić kilkakrotnie wyższe sumy za gaz.
Słowa „dywersyfikacja” i „uniezależnienie” są wymawiane przez naszych rodzimych polityków za każdym razem, gdy mówią o dostawach źródeł energii. Tak naprawdę służą jednak tylko w bieżącej grze politycznej, raz wykorzystując antyrosyjskie nastawienie Polaków, a raz imitując działanie w kierunku zażegnania zbliżającego się kryzysu. Hasła „energetycznego NATO” brzmią tym bardziej groteskowo, gdy pomyśli się, że PiS odrzuca najważniejszy element europejskiej polityki energetycznej, jakim jest liberalizacja rynku.
I tak jest na każdym polu. „Rewolucja moralna” wespół w zespół z Andrzejem Lepperem brzmi jak jakiś ponury żart. Walka z układem polega głównie na wymianie starych urzędników na nowych, bardziej posłusznych i usłużnych. Słusznie zauważył dziś Jan Wróbel w „Dzienniku”, że bracia Kaczyńscy zarzucili już budowę o IV RP – w tej chwili chodzi im tylko o przetrwanie.
I niestety nie ma chyba szans na uwolnienie energii Polaków (nawiązanie do starego hasła wyborczego PO jest naprawdę czysto przypadkowe), bez którego nie ma szans na budowę IV RP, która z III miałaby niewiele wspólnego. Do tego potrzebna jest wola polityczna i patrzenie w perspektywie dalszej niż koniec kadencji – na co niestety nie pozwala krótkowzroczność zarówno obozu rządowego, jak i opozycji.
Inne tematy w dziale Polityka