O%$&*cie się od Rutkowskiego

Saga z porwaniem zakończyła się. NIestety w najbardziej okrutny sposób. Mała Madzia nie żyje. Gadające głowy i eksperci od wszystkiego, którzy przez dziesięć dni byli zatroskani losem oseska i postępami śledztwa - w jednej chwili - zamienili się w Katonów, w jednej chwli rozpoczęli Sanhedryn...

Zaczęła "Kolęda"- Zaleska, która stwierdziła, że Rutkowski uprawia "hucpę". Wedle jej (celowo z małej) opinii Rutkowski miał kryć Katarzynę, a (pewnie)  za pół roku odpowiadać za matactwo...

Czeka nas dwutygodniowy festiwal hipokryzji i medialnego syfu - dla niepoznaki -nazwany  dyskusją nad etyką i standardami działania. Im bliżej do pogrzebu tym więcej będzie "etyków funeralnych"...

Rutkowski  nie leży mi. Nie leży mi za fajs, za sposób bycia, za flirt z polityką pod sztandardami Self-Defence Party. Dlatego ciężko uznać mnie za Jego obrońcę.

Tworzę tę notkę albowiem role Rutkowskiego i Policji były zupełnie odmienne. Rutkowski przyjął zlecenie od rodziny W., by odpowiedzieć na jedno pytanie: Co się dzieje z Madzią. Ze zlecenia się wywiązał (choć pewnie wszysycy, by chcieli, by odpowiedź była inna). Z kolei rolą policji jest zdobycie dowodów (procesowych) dla prokuratora, a rolą prokuratora jest zdobycie dowodów dla sądu. Rodzina W. (mam nadzieję, że nikt nie jest zaangażowany w zamordowanie Madzi) ma w głębokim poważaniu kodeks postępowania karnego, nie interesują ich terminy, utrwalanie dowodów, srodki zaskarżenia etc. Dla nich liczy się tylko los zaginionej osoby...

Skoro dla rodziny liczy się inny efekt to najważniejsza jest skuteczność. I tu ogromny plus dla Rutkowskiego. Zresztą zyjemy w kapitaliźmie. Wymaga się od nas skuteczności na każdym etapie. Liczy się skuteczny producent, który potrafi wyprodukować towar pożądany na rynku, liczy sie menedżer, który potrafi zarządzać firmą, liczy się komornik, który potrafi odzyskać dług, liczy się lekarz, który potrafi ozdrowić chorego. Cała reszta się nie liczy.

Skutek? Rutkowskiemu przybędzie zleceń, a gadające głowy dalej będą pieprzyć bez sensu...