Przekonanie o tym, że ekipa Donalda Tuska osiągnęła dość wysoką sprawność w dziedzinie tzw. public relations jest powszechne. Podzielają ją zwolennicy jak i przeciwnicy PO. Zawsze miałem trochę inne zdanie na ten temat bo moim zdaniem do osiągnięć PO w dziedzinie PR akuratnie stosuje się stary komunistyczny dowcip:
"W zaświatach Jaruzelski rozmawia z Hitlerem:
-Gdybym ja miał twoje wojsko w dwa dni rozprawiłbym się z "Solidarnością".
-a gdybym ja miał twoją telewizję- mówi Hitler- świat do dziś nie dowiedziałby się, że przegrałem wojnę."
Możemy spokojnie zastąpić Jaruzelskiego Tuskiem a Solidarność PiS-em i mamy istotę rzeczy. Otóż od czasów Jaruzelskiego żadna siła polityczna w Polsce nie miała za sobą tak zmasowanego frontu propagandy jak PO. I to propagandy dodajmy nie opłacanej, czy wymuszanej. Propagandy określiłbym to ochotniczej. W takich warunkach naprawdę łatwo robić tzw. PR. Bo do działań w tej dziedzinie inspirowanych przez rząd dochodzi ochoczy chór przytakiwaczy medialnych, którzy na własną rękę nawet bez smsów z przekazami dnia, robią rządowi klakę i wszystkie wydarzenia przedstawiają w świetle dla niego korzystnym. Taka sytuacja rozleniwia, tępi instynkt i sprzyja robieniu błędów. "Bibliotekarze" Tuska uwierzyli, że są najlepszymi zawodnikami na świecie, im z kolei uwierzył Tusk. Wszyscy razem spoczęli na laurach i zaczęli robić aż nadto czytelne błędy. Skupiły się one jak w soczewce w sprawie Brunona K. Bo nawet bardzo sprzyjający PO dziennikarze zaczęli kręcić nosami, że o co tu w ogóle chodzi? Skąd i po co to nagłe ujawnienie sprawy? Dlaczego przez zakończeniem działań ABW się ją nagłaśnia, itp., itd.? Dla a niech stracę nazwijmy to nawet pisowskich dziennikarzy była to okazja do serii żartów i drwin. Z całej misternej operacji PR wyszło więc to, że wystawieni do jej nagłośnienia równie dobrze mogliby wyjść na konferencję prasową z wytatuowanym na czołach tekstem - ROBIMY PR TUSKOWI.
No wybaczcie, ale tak się tej dość wbrew misternej gry jaką jest prawdziwy PR nie robi. Tak się robi pijar, który w wersji najbardziej topornej propagandy znamy z czasów Gierka i Jaruzelskiego. To takie walenie medialne młotkiem po głowach. Jednym słowem czysta amatorka jak na dzisiejsze czasy.
A na razie ponieważ w sprawie Brunona K. pojawiło się za dużo znaków zapytania trzeba było wyciągnąć z niebytu cudem odnalezioną Katarzynę W. Na chwilę oddechu i przykrycia Katarzyna W. starczy. A potem się zobaczy.
Inne tematy w dziale Polityka