tkwtkw tkwtkw
396
BLOG

Opowiadanie niezwykle aktualne ......

tkwtkw tkwtkw Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Poniżej zamieszczam fragment opowiadania p. t. "Pomocna dłoń", autor Paul Anderson, tłumaczył na polski J. Stawiński, opowiadanie zamieszczone w bardzo interesującym tomie "Rakietowe szlaki", ja mam wydanie z 1978 r. (BARDZO polecam ten zbiór opowiadań).


Moim zdaniem przesłanie tego opowiadania jest NIEZWYKLE adekwatne do tego co teraz dzieje się w Unii Europejskiej, także w odniesieniu do Polski. Nie zamieszczam całości, więc na początek krótkie wprowadzenie w temat opowiadania.


Rzecz dzieje się w naszej Galaktyce, 50 lat wcześniej zakończyła się wojna pomiędzy cywilizacjami Cundaloa i Skontar, mediatorami byli Ziemianie (Układ Solarny). Konferencja mająca zdecydować o pomocy Ziemi (Solarian) w odbudowie zdecydowała, że Ziemia udzieli pomocy Cundaloa ale nie udzieli pomocy Skontarowi. Poseł Skontaru (Skorrogan) - jak wyznał po 50 latach - celowo doprowadził do tego, by Skontarowi pomocy nie udzielać i teraz, w 50 lat po tamtej konferencji, po 50-cu latach wygnania, wraz z władcą Skontaru (Thordin) incognito odwiedza Cundaloa by pokazać władcy, czemu kiedyś tak postąpił.


" .....

- Religia Mauiroa dawniej coś stanowiła - mówił cichym głosem Skorrogan. - Była to wiara piękna i szlachetna, choć zawierała pierwiastki nienaukowe. Zresztą, można je było zmienić. Ale teraz na to za późno. Większość Tubylców to neopanteiści albo niewierzący, a dawne obrzędy wykonują dla zysku. Robią z nich przedstawienie.

Skrzywił się. - Cundaloa zachowała stare, malownicze zabytki, folklor, melodie ludowe i resztę dawnej kultury. Ale uświadomiła sobie ich malowniczość, a to gorsze, niż gdyby je zniszczyła.

- Nie bardzo rozumiem, na co się tak oburzasz - rzekł Thordin. - Zmieniły się czasy. Na Skontarze też się zmieniły.

- Ale nie w ten sposób. Popatrz dookoła siebie: nie byłeś nigdy w Systemie Solarnym, ale zdjęcia musiałeś oglądać. Więc chyba widzisz, że to jest typowe miasto solarskie. Trochę zacofane, być może, ale typowe. I w całym systemie Avaiki nie znajdziesz miasta, które w swej istocie nie byłoby ...... ludzkie.

- Nie znajdziesz tu - ciągnął - kwitnącej niegdyś sztuki, literatury, muzyki. Same tanie naśladownictwa wyrobów solarskich lub nędzne podrabianie zamarłych rodzimych tradycji, fałszowaną romantykę przeszłości. Nie znajdziesz nauki, która w swej istocie nie byłaby solarska, maszyn innych aniżeli solarskie, coraz mniej domów, które można odróżnić od szablonowego mieszkania ludzkiego. Rozpadły się związki rodowe, podstawa miejscowej kultury, a stosunki małżeńskie są równie przypadkowe jak na samej Ziemi. Znikło dawne przywiązanie do wsi, nie mam już prawie wcale gospodarstw plemiennych. Młodzież pcha się do miasta, aby zarobić milion abstrakcyjnych kredytek. Jedzą wyroby fabryk żywnościowych typu solarskiego i krajowe dania można dostać tylko w nielicznych drogich restauracjach.

- Nie ma już - mówił dalej - ręcznie lepionych naczyń, ręcznie tkanych tkanin. Wszyscy noszą to, co produkują fabryki. Nie ma dawnych poetów i bardów, nikt zresztą by ich nie słuchał. Wszyscy siedzą przy telewizorach. Nie ma filozofów ze szkoły araklejskiej, są tylko podrzędni komentatorzy Russela i Korzybskiego .......

Skorrogan umilkł. Thordin długo się nie odzywał, a potem rzekł z namysłem: - Rozumiem, do czego zmierzasz. Cundaloa zrobiła z siebie odbitkę solarskich wzorów.

- Tak jest. Nieuniknione to było już w chwili, kiedy przyjęli pomoc Solarian. Musieli tym samym przyjąć solarską naukę, solarską ekonomikę, a wreszcie całą kulturę solarską. Gdyż to był jedyny wzór zrozumiały dla ludzi, a oni kierowali całą odbudową. Ich kultura dawała bardzo pomyślne wyniki, więc Cundaloa przyjęła je z łatwością. A teraz już za późno. Nie mogą tego odrobić, i nawet nie chcą odrabiać.

- Czy wiesz - dodał - że raz się tak już zdarzyło ? Znam historię Solarskiego Systemu i historię Ziemi. Kiedyś, zanim ludzie dosięgli innych planet w swoim układzie, istniały na Ziemi liczne kultury, czasem bardzo odmienne. Lecz w końcu jedna z nich uzyskała tak miażdżącą przewagę technologiczną, że .... że nikt z nią nie mógł współistnieć. Chcąc skutecznie rywalizować, musiano przejmować samą postawę życiową Zachodu. A kiedy Zachód komu pomagał, sprowadzało się to do pomocy w naśladowaniu Zachodu. W rezultacie, mimo najlepszych intencji, zniszczył wszelką inną postać kultury i życia.

- I to przed tym chciałeś nas ocalić ? - spytał Thordin. - Rozumiem twój punkt widzenia. Zastanawiam się jednak, czy wartość uczuciowa dawnych instytucji była dość wielka, by poświęcić dla nich miliony straconych istnień oraz dziesięć co najmniej lat cierpień i wyrzeczeń.

- To nie tylko wartość uczuciowa ! - rzekł z przejęciem Skorrogan. - Czy tego nie widzisz ? Przyszłość leży w nauce. Chcąc dojść do czegoś, musieliśmy zastosować metody naukowe. Ale czy nauka Solarian ma być jedyną drogą ? Czy aby wyżyć, trzeba się stać jakimiś ludźmi drugiej kategorii ? Czy też można znaleźć inną jeszcze drogę, wolną od przytłaczającej pomocy wysoko rozwiniętej, lecz obcej nam rasy, i z gruntu obcej nam obyczajowości ? Uważałem, że można. Uważałem, że trzeba.

- Bo żadna - ciągnął - pozaludzka rasa nie stanie się nigdy prawdziwie udanymi ludźmi. Zbyt odmienne są same podstawy psychiki: tryb przemiany materii, instynkty, wzory myślowe, wszystko. Jedna rasa może rozumować w kategoriach drugiej, ale nigdy zbyt dobrze. Wiesz, jak trudną rzeczą jest przekład z jakiegoś obcego języka. A wszelka myśl zawiera się w mowie. Mowa i język są odbiciem podstawowych wzorów myślowych. Najbardziej ścisła, dokładna i precyzyjna filozofia i nauka jakiegoś gatunku nigdy nie będzie miała swego pełnego sensu dla odmiennej rasy. Dlatego, że każda buduje nieco inne uogólnienia na podłożu tej samej zasadniczej rzeczywistości.

- Chciałem - tu głos mu zadrżał - uchronić nas od zostania duchowymi satelitami Solarnego Układu. Skontar był zacofany. Musiał zmienić swoją modłę życia. Ale - dlaczego ją zmieniać na całkiem obcy wzór ? Dlaczego nie wymusić stworzenia w przyspieszonym tempie wzoru własnego, w zgodzie z naturalną drogą naszego rozwoju ?

Wzruszył ramionami. - Zrobiłem to - dokończył spokojnie. - Ryzyko było straszne. Ale się udało. Ocaliliśmy swoją kulturę. Jest nasza. Zmuszeni przez konieczność do budowy o własnych siłach naukowej kultury, wytworzyliśmy własne metody.

- Znasz wyniki. Dyrin rozwinął semantykę, którą od początku wykpiwali solarscy uczeni. Zbudowaliśmy czworościenny statek, uważany za niemożliwość przez inżynierów ludzkich, a który dzisiaj przemierza całą Galaktykę w tym samym czasie, w jakim ich staroświecki statek dociera zaledwie z Ziemi do Alfa Centauri. Udoskonaliliśmy worp przestrzeni, psychosymbologię naszej rasy - niezdatną dla żadnej innej - nowy typ rolnictwa, z zachowaniem wolnego kmiecia, ostoi naszej kultury ...... słowem, wszystko !! W przeciągu półwiecza Cundaloa została zrewolucjonizowana. Ale Skontar sam się zrewolucjonizował. A to jest wszechświat różnic !

W ten sposób ocalały też imponderabilia: sztuka, rzemiosło, obyczaje, muzyka, język, literatura, religia. Rozmach naszych sukcesów nie tylko pozwala nam sięgnąć do gwiazd, czyniąc z nas wielkie mocarstwo Galaktyki. Rozmach ten spowodował ponadto wielkie odrodzenie imponderabiliów, równe najwspanialszemu Złotemu Wiekowi.

A to wszystko dlatego, że zostaliśmy sobą.

Pogrążył się w milczeniu. Thordin dłuższy czas również nie wypoiedział słowa. Weszli w boczną cichą uliczkę starej dzielnicy. Większość budynków pochodziła z epoki przedsolariańskiej i widziało się jeszcze sporo dawnych krajowych ubiorów. Przewodnik oprowadzał grupę ziemskich turystów, którzy stłoczyli się przy straganie garncarskim.

- A więc ? zagadnął Skorrogan.

- Sam nie wiem. - Thordin potarł oczy w zadumie. - Wszystko to takie jest niespodziane. Może masz rację. A może i nie. Muszę o tym chwilę pomyśleć.

- Ja myślałem 50 lat - rzekł sucho Skorrogan - więc mogę, oczywiście, użyczyć ci kilku minut.

Podeszli do straganu. Stary Cundalończyk siedział tam pośród stosu towarów: jaskrawo malowanych dzbanów, czarek i mis. Wyrób tubylczy. Jakaś kobieta targowała się o jeden z przedmiotów.

- Przyjrzyj się temu - rzekł do Thordina Skorrogan. - Czy oglądałeś kiedyś stare wyroby ? To tandeta, robiona tysiącami na sprzedaż turystom. Rysunek jest zniekształcony, wykonanie ohydne. Ale każda krzywizna, każda kreska w tych wzorach kiedyś coś oznaczała.

Wzrok ich padł na dzban, stojący obok starego kramarza, i nawet niełatwy do wzruszeń Thordin aż drgnął z zachwytu. Dzban jakby płonął, wydawał się żywy. W połyskliwej, doskonałej prostocie czystych linii, w długich, smukłych wygięciach, ktoś jakby zawarł całą swoją tęsknotę i miłość. Myślał może: ten dzban będzie żył, kiedy mnie już nie będzie.

Skorrogan gwizdnął. - Najprawdziwszy autentyk ! Stara rzecz - powiedział.

- Musi mieć grubo ponad sto lat. Muzealny okaz ! Jak to trafiło do tej rupieciarni ?

Stłoczeni Ziemianie trzymali się nieco z dala od olbrzymich Skontarian i Skorrogan patrzył na wyraz ich twarzy ze smętnym rozbawieniem: mają respekt przed nami. Solarianie przestali już nienawidzić Skontaru: podziwiają nas. Wysyłają swą młodzież, aby studiowała naszą naukę i język. Ale Cundaloa już się dla nich nie liczy.

Tymczasem kobieta idąc za jego spojrzeniem zobaczyła dzban, lśniący obok starego kramarza. Zawróciła. - Ile ? - spytała.

- Nie sprzedać - rzekł Cundalończyk. Mówił zduszonym szeptem i obciągał na sobie wytartą opończę.

- Sprzedać - uśmiechnęła się sztucznie do starego. - Dać dużo pieniędzy. Dać dziesięć kredytek.

- Nie sprzedać.

- Ja dać sto kredytek. Sprzedać !

- To moje własne. Rodzina mieć długo lat. Nie sprzedać.

- Pięćset kredytek ! - wymachiwała przed nim banknotami.

Stary przycisnął dzban do zapadłej piersi i spojrzał czarnymi, wilgotnymi oczyma, w których ukazały się łatwe łzy sędziwego wieku. - Nie sprzedać. Idź. Nie sprzedać oamaui.

- Chodźmy - mruknął Thordin. Chwycił Skorrogana za ramię i pociągnął go silnie. - Chodźmy stąd. Wracajmy na Skontar.

- Już ?

- Tak, tak. Miałeś rację, Skorrogan. Miałeś rację i chcę cię publicznie przeprosić. Jesteś naszym zbawcą. Ale wracajmy do siebie !

Pośpieszyli w stronę kosmoportu. Thordin pragnął jak najprędzej zapomnieć oczy starego Cundalończyka. Ale wątpił, czy kiedykolwiek mu się to uda."


Tłumaczył Julian Stawiński



Ode mnie - mam nadzieję, że Autor wybaczy mi zamieszczenie fragmentu jego opowiadania bez uzyskania zgody ........


tkwtkw
O mnie tkwtkw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura