Tomasz Matynia Tomasz Matynia
459
BLOG

Europa zapomniała o korzeniach

Tomasz Matynia Tomasz Matynia Polityka Obserwuj notkę 7

 Profesor Ryszard Legutko, europoseł Prawa i Sprawiedliwości, mówił dziś podczas konferencji „Nowe porządki w Europie”, o wizji Starego Kontynentu, o jego aktualnej kondycji. Podjął temat aktualnych problemów i poszukał ich źródła. W założeniu prof. Legutki, dzisiejsza Europa jest budowana przez ludzi, którzy zapomnieli. Amnezja powoduje trywializacje faktów, otwiera tylko drzwi do przyszłości, zapominając o przeszłości. Profesor Legutko zwrócił także uwagę na brak wewnętrznej dyskusji w Unii Europejskiej. W Parlamencie Europejskim brak jest opozycji, język debaty jest gładki. W Brukseli i Strasburgu nie ma miejsca na ludzi, którzy inaczej rozumieją wizję integracji. Odejście od korzeni widoczne jest w każdym aspekcie, od edukacji aż po rozwiązania polityczne. Słowa Legutki są doskonałym bodźcem do rozpoczęcia dyskusji w tej materii. Niezwykle trafna okazała się także analogia rozumienia historii europejskiej do tej, którą wpajano Polakom w okresie PRL. Europa cierpi na naprawdę poważną chorobę. Bez wątpienia objawia się ona wybiórczymi dziurami w pamięci, mechanistycznym rozumieniu faktów, opartych już wstępnie na tezie.

 

Zapraszam na www.tomaszmatynia.wordpress.com

 

W Europie nastąpiła zmiana pokolenia. Co raz mniej jest osób, które pamiętają drugą wojnę światową, czy okres jeszcze dalszy. Przez to zmieniło się podejście do świata. Profesor Legutko zdeterminował to pokoleniem roku 1968, które zastąpiło to powszednie. Wówczas rozpoczęło się wykuwanie w Europie nowego człowieka. Każdy, kto był wtedy przeciwny ruchom społecznym na zachodzie Europy – okazywał się w konsekwencji groźnym faszystą. W Polsce nie odczuliśmy tych idei. U nas rok `68 kojarzy się inaczej, choć w swoim antykomunistycznym nastawieniu, w jakiś sposób był podobny do ideologii z zachodu Europy. To właśnie to pokolenie, dziś ponad 60-letnie wzięło w dłonie lejce Unii Europejskiej. To oni rozpoczęli kształtowanie świadomości europejskiej. Rozpoczęli wykuwanie nowego człowieka – europejczyka. Działania, które przyczyniają się do jego budowy wynikają ze wszystkich sfer działalności społeczeństwa. To wykuwanie rozpoczyna się od wybiórczego traktowania historii, przechodzi do sfer życia codziennego, choćby poprzez walutę europejską, aż po polityczne aspekty symboli integracji. Europejski demos kształtowany jest bez demos kratos (rządów ludu). Wszystko dzieje się w obliczu kryzysu wewnętrznej demokracji. Ludzie przecież mogliby nie zrozumieć wielkiej idei integracji (przykład leży w Irlandii) i zepsuć dążenia tych pseudoelit europejskich.

 

Wielkim problemem okazuje się to zapomnienie. Zwracał na to uwagę profesor Ryszard Legutko. Dziś cała europejska historia ma być podporządkowana dążeniu do zjednoczenia. Profesor zastosował tu figurę retoryczną, która odnosi się do socjalistycznej przeszłości naszego kraju. Wówczas nawet królowie Polscy, byli w duszy komunistami. Krok po kroku mieli budować socjalistyczną ojczyznę. Podobnie jest dziś z Unią Europejską. Amnezją objęta została cała druga wojna światowa i wiele czasów wcześniejszych. Perspektywa jest strasznie zawężona. Zamyka się pole debaty, bo fakty z przywołanych czasów stają się anachroniczne. Osoba o realistycznych poglądach jest w Europie traktowana jak dziwak. Może nawet urosnąć do postaci wroga publicznego numer 1 w UE. Najlepszym przykładem jest historia Davida Camerona. W UE brak jest przecież miejsca na opozycje.

 

Europoseł PiS zaznacza też w swoim wystąpieniu fenomen unijnej koalicyjności. Zwraca uwagę na naturalne przymioty parlamentaryzmu, które szczególne miejsce przyznają opozycji. Jednak dyskusja w Parlamencie Europejskim staje się zamknięta w kręgu euroentuzjastów. Wielkich inżynierów, którzy budują europejską jedność i stabilizacje. Demokracja w tym przypadku nie zdałaby egzaminu, bo powodowałaby dziury w wielkiej koalicji. Można rzec, że buduje się europejskiego człowieka bez jego udziału.

 

Poważnym problemem, może jednym z kluczowych powodów obecnego kryzysu, jest brak stabilności. Słowa Unia Europejska można by zastąpić terminem „wieczna niestabilność”. Nie jest to bez znaczenia dla rynków finansowych. W połączeniu z brakiem konsekwencji prowadzi do regresu. Te wieczne zmiany traktatów mają przyspieszać europejską integracje. Czas okazuje się wrogiem proponowanych rozwiązań.

 

Jednym z kluczowych słów ostatnich miesięcy jest „jedność”. Eurokraci na każdym kroku podkreślają potrzebę przyjmowania perspektywy pogłębiającej integracje. Mówiąc o jedności zamykają możliwość debaty. Projekt ma dookreślone szczegóły, a występowanie przeciwko niemu jest zbrodnią wobec integracji – zbrodnią niewybaczalną, przenoszącą się nawet na stosunki międzyludzkie. Ta, swego rodzaju, cenzura pokazuje, że zwolennicy pogłębienia działalności instytucji europejskiej boją się podejść do debaty, którą proponują inne środowiska. Następuje kupowanie poparcia dla idei integracji. Przykładem państw, które w ten sposób działają są Grecja, Włochy czy Hiszpania. Przed trzema laty poważnie naciśnięto Irlandię, która zgodziła się przystąpić do Traktatu Reformującego, w zamian za wymierne profity. Pytaniem jest tylko, jak daleko w handlu lojalnością pójdą kolejne grupy euroinżynierów. Czy starczy pieniędzy na odsuwanie debaty?

 

Istnieje teza, która każe sądzić, że obecny kryzys jest wymarzoną sytuacją dla środowisk integracyjnych. Zagrożenie może okazać się mobilizujące w pozbywaniu się odpowiedzialności. Przerzucenie spraw budżetów państw UE na jej organy jest takim pozbywaniem się odpowiedzialności. Trwające zawirowania na rynku finansowym powodują podporządkowanie słabszych – silniejszym. Idealnie ten czas czują Niemcy, którzy dzięki kryzysowi stali się głównymi rozgrywającymi w Europie.

 

W momencie tworzenia Unii Europejskiej ideałem był wspólny rynek wolności gospodarczych przy uwzględnieniu solidarności części składowych. Perspektywę gospodarczą na przełomie lat `80 i `90 zastąpiła perspektywa polityczna. Odwrócono się od źródeł. Dziś instytucje europejskie tworzą nazbyt skomplikowaną biurokracje, zniechęcają do działania. Mniej widoczne jest to w Polsce, bo w nasz kraj pompowane są pieniądze. Za wszelką cenę postanowiono doprowadzić do pełnej integracji w sferach: ekonomicznej, politycznej, społecznej, a w końcu kulturowej.

                    

Do ostatniej sfery, sfery kulturowej trzeba się w tym miejscu odnieść dodatkowo. Bez wątpienia istnieje europejska wspólnota kulturowa. Kultura Europy jest najbogatszą w świecie mieszaniną wielu sztuk, myśli i nurtów. Europa to Platon i Arystoteles, Mickiewicz i Goethe, Monteskiusz i Burke, Mozart i Chopin, Rembrandt i Monet. To, co dziś proponuje nam Unia Europejska to nowa koncepcja europejskiej kultury. W wielu miejscach alternatywna wobec tej klasycznej. Promująca ideały nowego człowieka w nowym świecie, uzasadniająca postęp w dziedzinie życia człowieka. To coś, co nigdy za kulturę uchodzić nie powinno. Bezpośrednio ten sposób podejścia do świata opisują właśnie wydarzenia na zachodzie Europy w 1968 roku. To taka kultura zwycięża dziś na europejskich salonach. Musimy więc bronić Shakespeare`a, Cycerona i Beethovena. Trzeba powtórzyć za prof. Legutką, że to „oni są Europą”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka