Jakby ktoś nie znał wyników wyborów a ich zwycięzcę rozpoznawał na podstawie ilości komentarzy w mediach na temat danej partii to doszedłby do wniosku, że Platforma Obywatelska wcale tych wyborów nie wygrała. Z przykrością muszę stwierdzić, że sam też maczałem w tym palce i swoje 2 pierwsze notki powyborcze poświęciłem nie PO, czy PiS-owi a Ruchowi Palikota właśnie. Nie znaczy to, że w tym wpisie odwołam swoje wcześniejsze obawy co do pomysłów tej partii, ale chciałbym do tego tematu podejść z trochę innej strony.
Wszyscy doskonale wiemy, dzięki czemu Platforma Obywatelska w 2007 roku wygrała wybory parlamentarne. Strach przed PiS-em był tak duży, że PO nie musiało praktycznie prowadzić kampanii, bo zwycięstwo mieli w kieszeni. W tych wyborach element strachu przed PiS-em także miał znaczenie, ale już nie tak duże jak 4 lata wcześniej. Donald Tusk, jako, że nie jest specjalistą od porywających programów musiał stworzyć sobie kolejny twór, którym będzie mógł straszyć wyborców. Powstał więc Ruch Poparcia Palikota, który przekształcił się w Ruch Palikota.
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Palikotowi pozwolono założyć własną partię w celu zatrzymania tych wyborców, którym nie podobają się rządy PO, a nie chcieli głosować na PiS. Jeśliby scharakteryzować wyborców Ruchu Palikota to niewątpliwie w zdecydowanej większości byli to dotychczasowi wyborcy PO, którym nie odpowiadała polityka Tuska. Ale czy tylko o to chodziło? Dziś o Ruchu Palikota mówi się we wszystkich mediach i większość z nich jest zgodna, że partia Palikota jest niebezpieczna. Nagle wszystkie partie godzą się na wykluczenie Palikota ze wspólnych debat, teraz wspólnie w opozycji do niego bronią Krzyża na Sali sejmowej ( bronią go nawet niektórzy politycy SLD!!!). Wszyscy zgodnie (ja też) alarmują społeczeństwo, że oto do Sejmu dostały się tzw. typy spod ciemnej gwiazdy i teraz już niczego nie będzie można być pewnym. Zmianę nastawienia ludzi PO do Palikota pokazuje też wypowiedź Stefana Niesiołowskiego, który stwierdził, że Krzyż przetrwał już wiele nieszczęść i na pewno przetrwa też Palikota. Wypowiedź może nienapędzająca strachem, ale jeszcze kilka miesięcy temu Stefan Niesiołowski we wszystkim wtórował swojemu byłemu koledze partyjnemu. Uważam więc, że Ruch Palikota powstał w pełnym porozumieniu z Tuskiem. Miała to być partia, na którą ludzie będą głosowali, a inni którzy się jej boją zagłosują na PO.
Przenieśmy się teraz na grunt rosyjski. Władimir Putin ogłosił niedawno, że będzie startował w wyborach prezydenckich i wymieni się z dotychczasowym prezydentem posadami. Nikogo specjalnie ta deklaracja nie dziwi, bo Rosja jest już całkowicie w rękach Putina i nie ma dla niego rzeczy, których nie może on zrobić. To właśnie Putin został oskarżony przez Michaiła Prochorowa o tzw. wrogie przejęcie członków jego stronnictwa i stworzenie kontrolowanej opozycji. Żadna większa siła opozycyjna wobec Putina nie ma szansy zaistnienia, bo najzwyczajniej w świecie nie zarejestruje się do wyborów do rosyjskiej Dumy.
W Polsce jeszcze tak źle nie jest, choć niezarejestrowanie w całej Polsce komitetu Nowej Prawicy czy niejasne działania PKW dotyczące KW Nowy Ekran mogą wskazywać na to, że jest testowane przyzwolenie społeczeństwa na tego typu działania. Jeśli nikt nie będzie specjalnie oburzony to może w kolejnych wyborach będzie można taki manewr zastosować w stosunku do PiS-u?
Reasumując, uważam, że ta moja hipoteza niekoniecznie musi być prawdą, ale warto teraz bardzo uważnie przyglądać się działaniom PO. Dzisiaj najwięcej uwagi poświęca się Palikotowi czy PiS-owi, a mało kogo obchodzą działania PO. Przyznam, że nawet ja odetchnąłem z ulgą gdy dowiedziałem się, że rządzić Polską będzie koalicja PO-PSL, a nie koalicja PO-Ruch Palikota. Pewnie mając taki wybór większość z nas by się cieszyła, ale dopóki Palikot będzie na prawo i lewo wykrzykiwał swoje nośne hasła, dopóty PO będzie miało idealną sytuację do rządzenia.
Inne tematy w dziale Polityka