travis85 travis85
1594
BLOG

"Bronię lemingi" - polemika z tekstem Krzysztofa Kłopotowskiego

travis85 travis85 Polityka Obserwuj notkę 76

 

Muszę przyznać, że dzisiejszy tekst p. Krzysztofa Kłopotowskiego był dla mnie sporym zaskoczeniem.

Posmutniałem po jego lekturze. Zakładam, że w poniekąd rozumiem sens dzisiejszego wpisu pana Krzysztofa, że w żadnym razie nie można grupy tzw. lemingów lekceważyć, bo to poważna i silna część polskiego społeczeństwa będąca dzisiaj na wysokiej fali z niezwykle energetyzującym wiatrem w żaglach. Niemniej musiałem odnieść się szerzej do tego co przedstawił Krzysztof Kłopotowski.

Krótko mówiąc pozwoliłem sobie nie zgodzić się prawie z wszystkim co autor napisał.

 

KK: Nigdy nie użyłem słowa "leming" w pogardliwym sensie  "młodych, wykształconych, z dużych miast", ktorzy popierają Platformę Obywatelską. "MWZDM" też nie używam w celu szyderczym. To jest przyszła elita tego kraju. Trzeba pracować z takimi ludźmi jacy są a nie z takimi jakich by się chciało, żeby byli ale jakoś nie ma i długo nie będzie.

 

Ja się muszę przyznać do wielokrotnych ironicznych zastasowań słowa "leming", jednak nie mam w związku z tym żadnych wyrzutów sumienia. Nie mówię, że usprawiedliwia mnie fakt, że owe lemingi używają o wiele gorszych sformułowań wobec mnie oraz ludzi o poglądach z jakimi się utożsamiam.

Słowo "leming" i kontekst jego użycia jawi się w tej perspektywie jako niewinne i blogie sformułowanie wobec tych wszystkich opinii, które na co dzień są prezentowane przez tzw. MWZDM.

Warto także zaznaczyć, że pojęcie "leming" jest całkowicie namacalne, udowadnialne i świetnie zdefiniowane.

Łukasz Warzecha dotknął chyba samego sedna pisząc o leminach tak:

 

To określenie się przyjęło i faktycznie doskonale oddaje charakter tej grupy ludzi. Stawiam, że wśród wyborców BK to grupa jeśli nie największa, to na pewno bardzo duża i stale rosnąca. I zarazem najciekawszy fenomen. Są to osoby łatwe do zmanipulowania, do konstruowania pozornie własnych poglądów potrzebujące gotowych elementów. Dostają je w nadmiarze z wielu mediów i od wielu komentatorów. Na ogół wystarczy zdrapać samą powierzchnię tych klisz, aby odkryć pustkę. Lemingi nie potrafią przedstawić głębszego uzasadnienia swojego stanowiska. Potrafią np. powiedzieć, że głosują na BK, bo jest „bardziej otwarty”, ale nie umieją już nawet zdefiniować pojęcia otwartości ani podać jej przykładów. Potrafią stwierdzić, że JK to „obciach”, ale i tego pojęcia nie umieją zdefiniować, ani podać konkretnych przykładów. Ci spośród nich, którzy mają umysły jeszcze nie do końca zaklajstrowane, otrzymawszy pełną informację o życiorysie, poglądach i wypowiedziach kandydatów, wyrażają zdziwienie i próbują zastanawiać się samodzielnie.

W większości jednak lemingi kierują się wyłącznie kliszami i emocjami, których wysyp możemy zresztą śledzić w sieci w formie aroganckich, butnych, chamsko tryumfalistycznych deklaracji („pisiory do budy”, „Kaczor odpływaj” etc.). Co ciekawe, moim zdaniem znaczna część lemingów rekrutuje się właśnie z tak hołubionej przez „Gazetę Wyborczą” grupy „młodych, wykształconych, z dużych miast”. Pozwala to postawić bardzo poważne pytanie o jakość kształcenia wyższego w Polsce.

 

Szydercze zastosowanie "leminga" ma po prostu swoje socjologiczne uzasadnienie.

Taka prawda może się wielu nie podobać, ale przecież nikt nie powinien przepraszac za to, że trafnie opisuje pewną część naszej rzeczywistości.

Uważam, że Polska nie jest tylko i wyłącznie skazana na wspólpracę z takimi ludźmi. Oprócz tej grupy, dużej bo dużej, ale istnieje jeszcze cała masa innych młodych, wykształconych i z wielkich miast, którzy stanowią potencjał rozwojowy naszego kraju. I warto się skupić na współracy z ludźmi, dla których liczą się prawdziwe - realne wartości, dla których nie ma czegoś takiego jak relatywizm moralny - wykorzystywany obecnie do granic absurdu. Uległość wobec postaw prezentowanych przez tzw. lemingi oznacza całkowitą kapitulację na płaszczyźnie obrony elementarnych wartości.

Uważam, że lemingi nie są przyszłą elitą Rzeczpospolitej. Myślę, że nie wytrzymają one próby czasu, sprawdzianu z ich (rzekomo jedynie słusznych) wartości. Ten system, ten sposób myślenia nie ma właściwości trwałej, budującej. Jest to tylko i wyłacznie trend utrzymywany przy życiu za pomocą medialnej propagandy.

Moda na inteligencję, otwartość, nowoczesność to w rzeczywistości zwykła ignoracja.

 

KK: Młodzi, wykształceni z dużych miast nadają Polsce dynamikę. Są młodzi, więc muszą pracować i dorabiać się. Niektórzy zakładają własne przedsiębiorstwa tworząc miejsca pracy. Są wykształceni, a więc potrafią lepiej zarządzać informacją. Mieszkają w dużych miastach, czyli mają wiele różnych kontaktów międzyludzkich a te pomagają w rozwoju umysłowym i osobowości. To drożdże tej ziemi, a nie samobójcze stado. Kto drwi  z "MWZDM" ten drwi z rozwoju cywilizacyjnego Polski.

 

Ogólnie rzecz biorąc to młodzi, wykształceni z dużych miast nadają Polsce dynamikę, jednak CI "młodzi, wykształceni z dużych miast" niekoniecznie.

Oczywiście w sensie ekonomicznym nadają, podobnie jak wszyscy. W sensie narodowego interesu - nie.

W sensie mentalnym, światopoglądowym, patriotycznym, kulturowym przyczyniają się do spłycania ogólnego potencjału intelektualnego naszego kraju. Tacy ludzie ślisgają się jedynie po powierzchni zjawisk, nie budują ich sensu, nie wzbogacają w żaden sposób tworzonych przez wieki wartości. Wydaje mi się, że je zwyczajnie dezawuują, lekceważą, chociaż głośno krzyczą, że stoją na straży normalności to tak naprawdę swoją agresją i arogancją kreują intelektualną mieliznę.

 

KK: Lemingi, to ławica ryb gnana instynktem rozmnażania się. Płynie na śmierć aby podać kod genetyczny do następnego pokolenia ryb swego gatunku. Zawrócić ich z tej drogi? Wtedy gatunek wymrze. Niech płyną na osobnicze zatracenie dla przetrwania lemingów. A czy powstrzymać  młodych, wykształconych z dużych miast od popierania PO? Nawet gdyby było to możliwe zręczną propagandą, to jaki mają inny wybór? Cyników z SLD i samobójców politycznych z PiS. A pisowcy, to dopiero lemingi! Płyną stadem na polityczną śmierć osobniczą, żeby podać tradycyjny polski kod kulturowy do następnego pokolenia Polaków. I z kogo śmiać się bardziej?

 

Z tym, że lemingi to ławica ryb gnana instynktem rozmnażania się to się i mogę zgodzić, ale bardziej adekwatne stwierdzenie znalazłbym raczej w sformułowaniu: wyścig szczurów.

Z podawaniem kodu genetycznego następnym pokoleniom swojego gatunku to też sprawa dość wątpliwa, bowiem ich głównym punktem odniesienia jest tuskowe tuiteraz.

Nie wiem czy to możliwe, aby ich zatrzymać. Nie wiem na kogo mieliby oni głosować gdyby zabrakło nagle Platformy Obywatelskiej. Rzeczywiście w tej sytuacji PiS, PSL czy SLD nie stanowią dla nich żadnej alternatywy. Jak się domyślam PO nie będzie trwała wiecznie. Zapewne wyewoluuje w jakiś inny polityczny twór i cała sprawa rozbija się o to czy podczas tej ewolucji nie odwrócą się pewne proporcje.

Nie mówię, że te proporcje mają się radykalnie odwrócić, ale najważniejsze jest to aby Platforma została zepchnięta do roli opozycji i nie kreowała już dalej polskiej rzeczywistości.

A uważam, że taki scenariusz jest prawdopodbny bowiem nic w przyrodzie nie jest wieczne. Wszystko się zmienia.

Ta ogromna grupa nie zniknie przecież z dnia na dzień. Ona prawdopodobnie w ogóle nie zniknie, ale chodzi o to, żeby nieznacznie (choć z niekorzyścią dla PO) odwróciły się proporcje.

Niestety w samej Platformie nie tkwi cały problem. Tutaj chodzi o cały establishment III RP, któremu w obecnej chwili sprzeciwiją się jedynie osoby sympatyzujące z PiSem.

Ale jak już powiedziałem. Przyroda wkońcu i tę sytuację zweryfikuje i proporcje zapewne się odwrócą.

Myślę, że pisowcy to żadne lemingi. Z dzisiejszej perspektywy może się zapewne wydawać panu Kłopotowskiemu, że płyną oni na samozatracenie. Założę się jednak, że tak nie będzie. Dzisiejsza siła i determinacja ten grupy jest doskonałą przesłanką mówiącą o tym, że żadnego zatracenia nie będzie.

Autor zadaje sobie pytanie z kogo śmiać się bardziej... z lemingów czy pisowców. Ja uważam, że nie można się śmiać z pisowców chociażby z tego względu, że różni ich od lemingów owy transportowany do przyszłych pokoleń kod genetyczny. Pisowcy pod pojęciem kodu rozumieją wszystkie te realne, twarde i głebokie wartości, które wynikają z naszej historycznej świadomości narodowej i kulturowej. Kod lemingów to iluzja, ułuda, która w konfrontacji z rzeczywistością wydaje się miałka. Być może wyolbrzmiam, ale proszę w tym miejscu powrócić na chwilkę do definicji leminga zaproponowaną przez Łukasza Warzechę. Jeżeli z lemingami jest tak jak to opisuje Warzecha to cóż oni mogą mieć za kod genetyczny? To znaczy jaka może być jego merytoryczna wartość? Czy naprawdę warto zestawiać te kody na równi i zastanawiać się, który warto obśmiewać lub czy należy obśmiać oba? 

 

KK: MWZDM popierający PO nie są skazani na zagładę. Czeka ich najwyżej przykra niespodzianka, kiedy cynizm władzy PO przyniesie owoce. Stąd wzięła się szydercza nazwa lemingi. Ale przecież nie zginą. Po prostu wycofają poparcie dla PO i znajdą inny obiekt nadziei politycznej. Na pewno nie będzie to PiS. PiS płynie pod prąd, by złożyć ikrę polskości za cenę swego istnienia.

 

Myślę, że w momencie kiedy MWZDM spotka przykra niespodzianka i zaczną masowo zauważać bezideowość, z której do tej pory pod wpływem propagandy robili szlachetne idee staną się grupą całkowicie zdeintegrowaną. Dzisiaj są spójni, bo i spójna jest manipulacja, której są poddawani. To ich jednoczy i stanowi ich pozorną siłę.

Tym ludziom zapali się czerwona lampka dopiero wtedy, kiedy odczują to w sensie materialnym.

Tutaj uwypukla się realna różnica między oby dwoma kodami genetycznymi.

Jedni są wrażliwi na wartości i sferę materialną, drudzy tylko na to drugie.

Droga PiSu nie jest drogą łatwą. Jak pokazują ostatnie wydarzenia (mam tu na myśli ostatnie miesiące, może nawet lata) szeregi PiSu są coraz bardziej przetrzebione. Cena płynięcia pod prąd w ich przypadku to droga śmiertelnie niebezpieczna. I nie sugeruję tutaj smoleńskiego zamachu (chociaż tego nie można odrzucać). Mam tu na myśli fakt, że nawet jeśli w Smoleńsku doszło pospolitego wypadku wskutek  zaniedbań to tylko ze względu na to, że elita narodowo-patriotyczna była i jest traktowana  o wiele gorzej, z o wiele mniejszą starannością i troską o ich bezpieczeństwo niż elita władzy, establishmentu czy maistreamu. I jakby tego nie opisywać głebiej, mam nadzieję, że sens jest jasny.

Uważam jednak, że prędzej rozsypie się tuskowe tuiteraz aniżeli PiS oraz elity narodowo-patriotyczne ulegną samozatraceniu. Mamy tutaj do czynienia z walką z czasem. Czas odgrywa tutaj najważniejszą rolę, tak więc czas pokaże, który kod genetyczny okaże się odporniejszy.

Historia pokazywała, że oba kody potrafią niejedno przetrwać, alby czy oba cechują się taką samą determinacją, odpornością i przyzwoitością?

 

travis85
O mnie travis85

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka