twardek
twardek
twardek twardek
277
BLOG

Prezydent Andrzej Duda - Palec Boży

twardek twardek Polityka Obserwuj notkę 12
powiastka (politykiera) ze snu, który śniłem

W tym śnie, to jakoś tak byłem "zawieszony" pod sufitem w gabinecie naszego Prezydenta, trafiając na końcową fazę Jego spotkania z ludźmi z Trzeciej Drogi, w której to fazie postanowił porozmawiać przez chwilę z jej (Trzeciej Drogi) liderami, w sześć oczu.

Cośmy gadali, to gadali, ale tak konkretnie, to co pan uważasz, zaczął Prezydent, patrząc na Kosiniaka-Kamysza

     - szczerze mówiąc nie chciałem o tym mówić, ale niech tam... odparł K-K. Otóż panie prezydencie użyłem wagi sejmowej i okazuje się, że główne zwaśnione partie, konkretnie zaś ich liderzy - mają dokładnie ten sam ciężar polityczny, czy inaczej gatunkowy - jak zwał, tak zwał... Języczki u wagi od razu na tym samym poziomie i ani drgnęły. Co więcej, obaj panowie są przecież różnie znani w świecie, ale jakoś tak zaczęło na wadze wychodzić, że mają ten sam typ - że ujmę to metaforycznie - "powiązań" międzynarodowych...

Powiązań, powiada pan. Prezydent wstał i podszedł do okna, spoglądając na dziedziniec. Znam sprawę. Nagrano pana przy pomiarach, włącznie z momentem włączenia mechanizmu lustracji powiązań. Z tego fragmentu dostałem wydruk. Spec ze straży marszałkowskiej twierdzi, że do podprogramu wydruku w odwzorowaniu powiązań dodano opcję sznurków . Są podejrzenia pod adresem Korwina, zdegustowanego wynikami wyborów... Nadal nie odwracając się do rozmówców dodał - a wie pan, wygląda na to, że co do przekazu z wydruku, to jakoś leży to na ścieżce moich poglądów w "sprawie". A w ogóle, to wygląda na to, że mamy w całej sprawie częściowo podobny problem - z udzieleniem poparcia. Szczerze mówiąc, to ja mam chyba łatwiej, bo ograniczają mnie procedury prawne, więc wcześniej, czy później muszę komuś powierzyć misję tworzenia rządu. Wiem przy tym, że kierowanie zlecenia do kandydata z ramienia PiS jest na tą chwilę pozbawione sensu. Z drugiej strony, o ile się orientuję, to "opozycja demokratyczna", jak panowie się określacie, wspólnego kandydata na razie nie ma. Mam obawy, że jeżeli go w końcu ustalicie i przegłosujecie, to w drugiej fazie, podziału stanowisk drugiego planu, zostanie uruchomiony mechanizm "preferencji dla partyjnych braci". Jeśli się to jakoś mimo wszystko ułoży, to w trzeciej fazie wydzwonią problemy złotodajnych stanowisk w sektorze państwowym, uruchomione aktywacją mechanizmu "preferencji dla szwagrów". Nie sądzi pan, że tak szerokie spectrum politycznych bytów, jakie w gruncie rzeczy tworzy opozycję, że tak powiem demokratyczną, jest wielce kryzyso-genne. Odwrócił się od okna. Krótko mówiąc, obawiam się czy aby nie grozi nam niegdysiejsza francuska czy włoska dolegliwość, kiedy to co miesiąc powoływano nowy rząd. Ja uścisków rąk żałował nie będę, ale Polsce miliony rąk odmokną w nocnikach. Znowu więc spytam - co pan uważasz?

   - K-K spojrzał po wsparcie na Szymona, ale ten płakał. Cicho, bez szlochu płakał. Po prostu, ot tak, ciurkiem leciały mu łzy. Zbity z tropu K-K chrząknął. No cóż, zagadał. Z tą liczbą mandatów nie mamy zbyt wielu stopni swobody...

Panie Władysławie - pozwoli pan, że tak będę się przy dzisiejszej okazji zwracał ?

   - Oczywiście,

Otóż panie Władysławie - przy tej liczbie mandatów wyzwala się atrybut ich sejmowej wagi. Sam Pan zrobił ważenie i uzyskany wynik jest akurat ważny nie tylko odnośnie liderów ale też i komanda każdego z nich. Powiem panom krótko i wprost, sytuacja jest taka, że po prostu bierzcie wszystko. Pan rząd, a kolega sejm. Tusk jako premier - przepraszam za kolokwializm - to ku..a obciach. Po prostu obciach. I w kraju i za granicą. Kto może publicznie oświadczyć, że po wygranych wyborach następnego dnia pojedzie do Brukseli i dostanie pieniądze na KPO. No kto? Prezydent lekko podniósł głos (pomyślałem pod sufitem, że nadal nie wie, że mówiąc podniesionym głosem jest mniej przekonujący). No kto, powtórzył jeszcze raz. Oczywiście, wielce zobowiązany ale i pewnie rokujący kooperant Berlina. Wie Pan co to będzie znaczyć dla naszych inwestycji konkurujących w zamyśle z Niemcami! Poza tym, oni nie wzięli przecież pierwszego miejsca w sejmowej kolejce. A jak już nie pierwsi a drudzy, to i trzeci też mogą. Tusk wie, że Prezesowi po krótkim zgrzycie zębami, żeś pan nie jego człowiek - twarz jednak rozjaśni niebiański uśmiech i cały rozpłynie się w schadenfreude. Że po wyborach nie sam jest w dup.e, ale z Tuskiem. Może pan sobie wyobrazić jaką przeżyje radochę? A gdyby tak jeszcze Donaldowi przytrafił się zawał...

   - Czy mamy rozumieć, że nie podejmie pan prezydent próby powierzenia funkcji premiera komuś z PiS? Zagadnął wreszcie Szymon.

Tak, nie powierzę. Potencjalny kandydat został onegdaj obsiusiany na konferencji w Sejmie przez jakiegoś dziennikarza, ale udał, że nie słyszy. Dziennikarza można było tarzać po przesłuchaniach itd., zamiatając sprawę pod dywan, ale nie zrobiono tego. Co gorsza ów kandydat dostał od sojuszników globalną osłonę medialną i sprawa warta pierwszych stron, przynajmniej brukowców, została przemilczana na śmierć. Dla niektórych, to jest poważne wskazanie, że coś było na rzeczy.

   - Panie prezydencie, może być tak, jak w tym kawale o Marczakach, włączył się ponownie Szymon...

Nie znam jak to leci, westchnął dyskretnie Prezydent.

   --- To proszę posłuchać: "Marczakowie na spacerze spotkali Kowalskich. Gadu, gadu, wreszcie Kowalski pyta - widzieliście się może z Kolewiczami? Wiesz, odrzekł Marczak - zerwaliśmy z nimi stosunki. O masz, a co się stało. A, byli u nas na kawie a po wizycie moja obecna tu małżonka stwierdziła, że zginął jej dość drogi pierścionek, odłożony na pomocnym stoliczku. Szukaliśmy wszędzie i jak kamień w wodę. Zadzwoniłem do Kolewiczów i oczywiście rozmowa zakończyła się awanturą. Ha, szkoda, zauważył Kowalski. Pierścionek się nie odnalazł, zapytał jeszcze. No właśnie, chrząknął Marczak - przy kolejnym sprzątaniu wygarnąłem go linijką spod szafy. No to co, zaskoczył Kowalski - wszystko gra i skończyło się pewnie przeprosinową wódeczką? No nie bardzo, wyjaśnił Marczak. Wiesz, niby tak, ale jednak niesmak pozostaje..."

Poprawił mi pan humor, tym razem szczerze zauważył Prezydent. Wracając jednak do sprawy, może spróbujemy jakoś spuentować nasze dwufazowe spotkanie? Mam panu zaproponować ? Zwrócił się do K-K. Proszę pamiętać, że w razie czego może pan chyba liczyć na poparcie nowej opozycji. PiS zrobi to na złość opozycji starej. Konfederacja zaś na pewno was poprze, bo dla nich PiS i KO, to dżuma i tyfus. Wy zaś jesteście dla nich, jeśli już, to najwyżej akceptowalną grypką. A głosować będą, bo instynkt państwowców jest tam, przynajmniej u niektórych widoczny. Zresztą nie wykluczone, że i Czarzasty, mimo, że niepotrzebny, to też da wam głosy. On w polityce gra znaczonymi kartami. Tak jak Tusk. Przy tym samym stoliku byliby dla siebie toksyczni i obaj o tym wiedzą. No to jak? Proszę pamiętać, że nasze państwo zasługuje na premiera z solidnej, pomyślał przez chwilę - polskiej rodziny. Poza tym obaj panowie, w przeciwieństwie do tej "dużej" reszty zachowali w wyborczej, że tak to ujmę, ekspresji - chwalebny umiar. Gdyby tak miało być dalej, to dobrze rokujecie również w moderowaniu gębo-czynów do jakich dochodzi w obu izbach naszego parlamentu.

   - Nie wiem, co odpowiedzieć, uniósł pochyloną głowę K-K. Czy mógłby pan jeszcze parę słów o obecnej pozycji kraju. Z pana punktu widzenia. Sporo się wokół dzieje.

Z rozeznania, które mam wynikałoby, że jako kraj tradycyjnie jesteśmy w pozycji defensywnej. W tej chwili może w nieco głębszej defensywie. Wszyscy coś od nas chcą. Niejawni wrogowie jak Niemcy, jawni, jak UE czy Rosja. UE z definicji zaś Rosja ma pretensje o nasz udział w wojnie na Ukrainie. Wreszcie fałszywi przyjaciele, jak Izrael czy USA. Wyjąwszy Rosję pula żądań reszty jest ciężkostrawna. Chyba nie będzie łatwo. No, ale bez wyzwań życie byłoby "kaszaną", jak mówią młodzi (prezydent Andrzej chyba nie jest taki, jako go piszą. Ma gadułkę, jak niekiepski w słowie fighter - pomyślałem pod sufitem).

Co do pańskiego wahania - rozumiem, kontynuował Prezydent. Z PiS o was nie rozmawiałem, gładko skłamał, ale z kolei dla nich wy jesteście też tylko grypką w przeciwieństwie do KO i NL, których postrzegają podobnie, jak Konfederacja ich, Tuska i NL. Natomiast gdyby w rozmowach z Konfederacją delikatny sondaż dał dla was złe wyniki, to dam wam znać i w tercecie spróbujemy ich pozyskać. Silniejsza większość się przyda. I jeszcze jedno. To jest bardzo ważne.

   - Tak..

Gdyby wszystko poszło dobrze i skutecznie wszedłby pan w buty premiera, to na krytyczne resorty doradzałbym usadzić wynajętych, bezpartyjnych cyngli. Dojrzałych ludzi, speców, którzy bez polityki poradzili sobie w życiu. Na takich panoszące się tam agentury sojuszników nie mają kwitów. A zanim je zdobędą, to zdążą dużo dobrego zrobić. Zresztą można im "pomóc" żeby jednak kwitów na nich nie zdobyto.

   - Jakie resorty ma pan prezydent na myśli?

Aktywa państwowe, gospodarkę, finanse, sprawy wewnętrzne, sprawy zagraniczne i szkolnictwo. Gdy chodzi o szkolnictwo, to wprawdzie Czarnek należy do PiS ale stanowi wyjątek - spełnia kryterium dobrego cyngla. Ma rozum i dobrze wie kto co chce w oświacie gwizdać. Ma aparycję i jest złotousty, krótko mówiąc "medialny".

   - A obronę narodową?

Niech sobie bierze KO. O ile mi wiadomo, oni tam rozważają w gronie kandydatów m.in. Czesława Mroczka. Zdaje się, że w rezerwie. To chyba poważny, kulturalny gość. Na preferowanej pozycji Siemoniek, ale ten jest chyba nadal trochę harcerzem, zaś kolejny aplikant, Sienkiewicz, to chuligan. W aferze podsłuchowej wyszło, że to on dał rozkaz spalenia budki strażniczej pod ambasadą rosyjską. Ruscy o tym wiedzą, w związku z czym w przyszłości może być jednak lekki obciach.

Niech pan przemyśli sugestię cyngli, dodał po chwili. Gdy przyjdzie do pyskówek sejmowych, to właściwy spec, że tak go nazwę, który załóżmy, iż uzna, że CPK warto kontynuować, to z takiego Kurwińskiego z PO,

   - Kierwińskiego,

no przecież mówię Kurwińskiego,

   - Kier-,  Kier-wińskiego, panie prezydencie,

o, przepraszam. Niech mu pan przypadkiem nie mówi, że tak się przejęzyczyłem.

- no więc taki fachowiec z Kierwińskiego, który właśnie oznajmia, że natychmiast zwiną tą inwestycję - zrobi po prostu mokrą plamę. W końcu ani minuty nie poświęcili na polityczną analizę zasadności przedsięwzięcia jako pomysłu w strategii plasowania Polski w globalnym układzie logistycznym. Przecież pan wie, że - jeśli port lotniczy może być poważnym - to my poważnego portu lotniczego nie mamy. Trzaskowski będzie wprawdzie miał w Berlinie, ale, dla niego może nie - dla innych, to jednak trochę za daleko.

Tak na koniec, panie Władysławie - jeśli skoczy pan do tej wody, to wątki personaliów, o których żeśmy sobie kazali, to materia pańskich wyłącznie wyborów i decyzji.

Ale, ale, spojrzał na Szymka. Cały czas w tle chodzi mi po głowie ochota zrewanżowania się panu kawałem. Coś mam i dedykuje go wam obu. Otóż, jak już będziecie panowie plotkować o obsadzie MON, to sprawdźcie czy kandydat zanadto, jak to się mówi nie łyka. By nie stał się bohaterem takiego kawału, jaki przytrafił się Wieniawie Długoszowskiemu. Mam właśnie coś a propos

   - Chyba warto posłuchać, postać nietuzinkowa, zauważył K-K.

No więc posłuchajcie. "Rzeczony generał po kolejnej libacji w gronie przyjaciół, oczywiście w Adrii, jakoś w drodze powrotnej stracił pełną kontrolę otoczenia i koniec końców obudził się w oparach kaca, dostrzegając kątem oka, że ordynans starannie prasuje mu mundur. Mając w głowie niejasny domysł zaświtało mu, że trzeba jednak coś wyjaśnić, co uczynił informując ordynansa o nieprzyjemnej przygodzie z jakimś szeregowym, który pijany w sztok mijając generała na chodniku nie tylko nie oddał honoru, ale wyhaftował mu mundur. I wiecie wachmistrzu co, dodał Wieniawa - na szczęście za szeregowym szedł spiesznie za nim patrol, któremu oczywiście poleciłem odprowadzić żołnierza na odwach komendy garnizonu. Zaordynowałem tydzień ścisłego. Panie generale, zauważył po chwili ordynans - chyba trochę mało. Jak to mało, żachnął się Wieniawa. Tydzień? Ścisłego? Mało? Dlaczego tak myślicie? No mówcie. Czego nie odpowiadacie. Jakby tu powiedzieć panie generale... Mało, bo szeregowy poza tym, że obrzygał mundur, to jeszcze nasrał panu generałowi w spodnie..."

    Po szczerych chichotach widziałem, że kawał chwycił. Rozstali się w dobrych humorach. K-K zgłosił złożenie następnego dnia dyskretnej deklaracji, czy wchodzi "w to", czy nie. Prezydent odprowadził ich do drzwi. Po wyjściu gości był przez chwilę jakby zafrasowany (nadal wisząc pod sufitem próbowałem odgadnąć co go zaintrygowało. Nie mogłem odeprzeć myśli, że kombinuje czy rozmówcom nie przyjdzie aby do głowy, żeby - jak to w polityce bywa - nabrudzić mu w spodnie. Właściwie, to obudziłem się w dobrym nastroju).

---

Jakiś czas temu zarzekałem się, że "kończę swoją aktywność na S24". Złamałem się, bo Polska mnie bardzo boli. Zresztą Kobieta Kula w mailu posiała we mnie wątpliwość czy rejterując czynię słusznie. Jestem Jej wdzięczny. Przy okazji serdeczne Ją pozdrawiam. Jak będzie dalej z nami, Polakami - nie wiem. Boję się, że to będzie kiepska jesień, ale mniej kiepska aniżeli następująca po niej zima.

Co do powiastki. W opisywanych przekazach z rozmowy użyłem sporo rzetelnie dobrego sosu, ale kto mówi, że w powiastce politykiera ma być sama prawda?


twardek
O mnie twardek

inżynier 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka