wawel wawel
688
BLOG

Pochodzenie Freuda a treść psychoanalizy i jej antyłaciński rdzeń

wawel wawel Polityka Obserwuj notkę 2

image


1. 

W 1939 r., niedługo przed śmiercią, zapisał Freud ciekawe zdanie. Ciekawe, bo szczere. Stwierdził, że „specyficzne motywy antysemityzmu” pochodzą „z tajemnych [nieznanych] źródeł”. Praktycznie było to przyznanie się do porażki w tak ważnym dla niego zagadnieniu. Oczywiście źródła antysemityzmu są tajemne dla... większości Żydów, taki już ich los, gdyż aby te przyczyny zrozumieć, trzeba być zdolnym do... samokrytyki etnicznej. A każdy żyd porywający się na krytykę swego narodu i narodowego kodu kulturowego – skazuje się na nienawiść rodaków i miano osobnika chorego (na nienawiść do siebie samego) a ostatecznie nawet tacy etnicznie samokrytyczni Żydzi zostają objęci także klątwą bycia nazwanym "antysemitą".

Słysząc, że Freud uznał źródła niechęci do Żydów za "tajemnicze" należałoby powiedzieć, że nieuważnie chyba czytał Biblię, gdyż w Księdze Estery mamy wskazane owe źródła: "wmieszał się pomiędzy inne szczepy całego świata pewien naród wrogo do pozostałych usposobiony, który przez swoje prawa sprzeciwia się wszystkim narodom i stale lekceważy zarządzenia królów, tak iż stanowi przeszkodę w rządach nienagannie sprawowanych przez nas nad całością. Przekonawszy się, że jedynie ten naród pozostaje ze wszystkimi w stałej niezgodzie, że trzyma się w odosobnieniu na skutek swych praw, że nieżyczliwy jest dla naszych spraw, spełniając najgorsze czyny, tak iż państwo nigdy nie będzie mogło dojść do wewnętrznego pokoju" Est 3, 13d - 13e.

Każdą autorefleksję nad narodowym charakterem gros Żydów uważa za najcięższe wykroczenie. Skoro nawet profesjonał Freud nie pojął, to tym bardziej nie pojmie przeciętny Żyd skąd wypływa na świat antysemityzm. Tymi „nieznanymi źródłami” antysemityzmu są najzwyczajniej w świecie ogólnoludzkie zasady obowiązujące wszystkich. Najwyraźniej nieznane narodowi żydowskiemu, czyli liczącej się w miliony sekcie wyznawców Mesjasza Narodowego nazywającego się Zygmunt Freud. Przyjrzyjmy się bliżej wielu osobliwym zachowaniom i słowom Zygmunta Freuda a przede wszystkim przyjrzyjmy się temu, jaki jest "oścień" przesłania, które pozostawił światu a które zaczyna dzisiaj święcić triumfy stanowiąc sedno praktyki i teorii "lewactwa", czyli marksizmu kulturowego zwanego też neomarksizmem. 

2.

W 1931 roku w swojej korespondencji Freud nazwał sam siebie „fanatycznym Żydem”. Od przynajmniej roku był syjonistą (Ernest Freud, jego syn też był syjonistą). W swych dziwnie dogłębnych napadach szczerości przyznawał, że w judaizmie i Żydach tym, co go pociąga, jest wielość mrocznych sił uczuciowych (Gay 2003). Pisał o swoim pokrewieństwie rasowym z innymi Żydami, psychologami, używał zwrotu „wibracje krwi”, „mieszanka rasowa”, a w stosunku do nie-Żydów mówił o „obcości rasowej”. Słowa „rasa”, „rasowy”, „rasowo” były u niego na porządku dziennym. Żydzi w stopniu druzgoczącym dominowali wśród psychoanalityków, wobec nielicznych nie-Żydów – którzy zostali dopuszczeni dopiero na dalszym etapie do tajnej, rasowej (rasistowskiej) grupy - podkreślali swoją wyższość i uważali się za wtajemniczonych. Wg dzisiejszych, polit-pop teorii „rasizmu” Freud był rasistą w 100%. Gdy go zapytano, czy uważa Żydów za lepszych od innych ludzi odpowiadał, że wydaje mu się, iż tak jest. W innych wypowiedziach stwierdzał, że to się nigdy nie zmieni, że Żydzi zawsze będą lepsi od wszystkich innych dzięki ich starożytnemu prawu nakazującemu strzec czystości rasowej.

Każdy chrześcijanin był dla Freuda antysemicki, powiedzieć można, że składający się tylko i wyłącznie z uprzedzeń antysemickich (Yerushalmi 1991, s.42 Freud o Jungu). Dzisiejsze użycia słowa antysemityzm w 90% pochodzą właśnie z owego rasistowskiego podglebia jakie duszna, rasistowska atmosfera sekty freudystów dała frankfurckim badaniom i definicjom „antysemityzmu”. O ile pierwsi psychoanalitycy próbowali stwarzać jeszcze pozory naukowości, próbowali być oryginalni, a frankfurtczycy topili wszystko w fajerwerkach wieloznacznych słów mogących wywierać wrażenie na nieprzygotowanych umysłach – to trzeci, końcowy etap kariery rasistowskiego terminu „antysemityzm”, czyli czasy dzisiejsze (Centrum Badań nad Uprzedzeniami, Zakład Psychologii Stosunków Międzygrupowych, myśliwskie dziennikarstwo żydowskie i publicystyka etc.) jest już tylko prostacką propagandą w stylu zmierzającym ku literaturze stalinowskiej.

Freud był uwielbiany przez współczesnych mu Żydów niczym kolejny mesjasz żydowski. Psychoanaliza była uważana za mesjanistyczny ruch żydowski, który wytępi do zera antysemitów zdiagnozowawszy ich... jako ofiary choroby duszy i umysłu jaką jest chrześcijaństwo. Tę freudowską brednię, że antysemityzm to choroba, powtarzają dzisiaj takie typy jak Elie Wiesel (słusznie zwany oszustem stulecia), Abraham Foxman i dziesiątki innych autorów żydowskich udających naukowców. Dzisiaj każdy Żyd wytrzepujący z rękawa na poczekaniu słówko „antysemityzm”, zwłaszcza wobec chrześcijan, nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest „członkiem wizytującym” mesjanistycznej sekty freudowskich rasistów. Pośmiertnie, Freud ciągnie ich za sobą, jak ów Mojżesz z Krety (V w.n.e.), który obiecał, że rozdzieli morze między Kretą a Palestyną i doprowadzi wiernych mu Żydów do Palestyny. I skończą tak jak tamci hiszpańscy Żydzi, których wielu potopiło się w morzu. Dzisiejsi postfreudowscy mesjaniczni Żydzi potopią się w nienawiści, której szukają i którą tym samym wzbudzają. Można by ironicznie do tych wszystkich bilewiczów i hartmanów powiedzieć: szukacie i znajdziecie. Obyście nienawiści szukając, jej nie znaleźli i by jej fale nie ochłodziły waszych rozpalonych pysznieniem się głów.

   3.

Zygmunt Freud i jego teoria znana pod nazwą psychoanalizy to klasyczny przykład tego, jak pochodzenie etniczne twórców teorii naukowych (czy do takich pretendujących) i ich narodowa tożsamość kształtują treść tych teorii. Jeszcze do lat 90. prawie nie można było pisać o tym, że psychoanaliza to narodowa nauka żydowska, chociaż wszyscy tę tajemnicę poliszynela znali. Wykoncypowana przez Freuda psychoanaliza nie tylko odbija jak w lustrze żydowską mentalność autora, lecz mamy tu taki ewenement jak to, że Freud warunkował przyjęcie poszczególnych uczonych do Towarzystwa Psychoanalitycznego od ich... rasowego pochodzenia, rasowej tożsamości. Usłyszenie od Freuda przez jego współpracownika, że łączy ich pokrewieństwo rasowe było najwyższym komplementem i przepustką do kariery w Towarzystwie Psychoanalitycznym.

Dzisiaj oczywiście mamy psychoanalityków dowolnej narodowości, ale jej apostołami i autorami kanonu byli tylko Żydzi i cała jej dogmatyka odbija „duszę żydowską”, a co ważniejsze, odbija też wrogość i antagonizm judaizmu rabinicznego i talmudyzmu względem chrześcijaństwa i podstaw kultury Zachodu. Powiedzieć można, iż została stworzona w celu walki ideologicznej i jako jej narzędzie. I w taki właśnie sposób elementy psychoanalitycznego światopoglądu – często niewidoczne, bo wkomponowane strukturalnie w pozornie odrębne teorie (w teorie literatury – dekonstrukcjonizm, w koncepcje nowej obyczajowości – gender, panseksualizm, ekspansja ruchu LGBT, w filozofii – nietzscheanizm, wariabilizm, relatywizm, sceptycyzm, hedonizm, w filozofii sztuki – sztuka konfesyjna, sztuka eksploracji nieświadomych popędów, w krytyce sztuki – relatywizm, sofistyka, nowomowa, w religii – ekumeniczny projekt rozmywania chrześcijaństwa etc.) przenikają i niszczą dzisiaj humanistykę, politykę i język potoczny.

Powiedzieć można, a cóż nas w Europie obchodzą amerykańskie sekty i amerykański ersatz podstawiony tam na miejsce chrześcijaństwa (przysłowiowa już kozetka zamiast konfesjonału). Na ogół sądzi się, że w Europie psychoanaliza nie jest tak prefererowana jak w USA. Pozornie tak jest, ale sprawa jest bardziej złożona. W Ameryce psychoanaliza jest religią ateistycznych Żydów. Żywot psychoanalizy w Europie można nazwać żywotem ukrytym. Idziemy do psychologa, posyłamy dziecko do psychologa szkolnego i nie wiemy jakiej jest on orientacji, na drzwiach gabinetu nie ma on tego wypisane. A prawda jest taka, że może nie psychoanaliza sensu stricto, ale przeróżne jej pochodne, odłamy i metamorfozy skryte często pod niby neutralnymi nazwami (psychologia rozwoju, potencjału, humanistyczna, wegetoterapia, bioenergetyka etc.) za swój fundament mają światopogląd freudowski – redukcjonistyczny (odwracający porządek ludzkiej psyche o 180 stopni, za prymarne uznając stany świadomości niekontrolowane, popędowe, a stany wyższe deprecjonując do miana represji, ucisku i dążeń... totalitarnych).

4.

W wykładzie tych kryptofreudowskich teorii psychologicznych może nie padać nazwisko Freuda, mogą nie pojawiać się elementy jego triady (super ego, ego, id), a mimo to cała konstrukcja może być wariacją freudyzmu, narzędziem do osłabiania i zwalczania moralności chrześcijańskiej. Dlatego też mury uczelni na kierunku psychologia opuszczają najczęściej podświadomi wyznawcy freudyzmu inseminujący go potem wśród rodziców i nauczycieli oraz w popularnych czasopismach psychologicznych (typu: "Charaktery") - zgodnie z instrukcją Gramsciego. Kształcenie psychologów i nauczycieli to najlepszy przykład tego, że... marsz przez instytucje działa, że założenia neomarksizmu umożliwiają skuteczną infiltracją europejskich kanonów filozoficznych, psychologicznych i religijnych. A potem nie jest już trudno tworzyć odpowiednie, pożądane w danym momencie rewolucje społeczno-kulturowe, takie jak rewolucja seksualna lat 60. Gdy słomę wcześniej intensywnie podsuszono – do zapłonu wystarczy iskra.

Dlaczego w tekście o fabrykowaniu obsesji ścigania antysemitów tyle miejsca poświęciłem psychoanalizie? Z dwóch powodów. Po pierwsze: maksymalnie lobbowana pseudonauka o ściganiu uprzedzeń narodowościowych i deprecjonowaniu ruchów narodowych jako patologii (ze szczególnym wskazaniem uprzedzeń wobec Żydów) ma „profil” żydowski (czyli została stworzona w środowisku żydowskim, przez Żydów i dla walki o ich cele cywilizacyjne skierowanej przeciw aksjologii chrystianizmu). Po drugie: ponieważ cała ta paranoidalna walka z wyimaginowanym faszyzmem i antysemityzmem ma swój podkład światopoglądowy właśnie w dywagacjach żydowskiego kręgu Freuda i jego towarzyszy i w kanonicznych pojęciach i twierdzeniach tego świeckiego judaizmu: „represja”, „ucisk”, „patologia represji”, „wolność dla każdego”, „chrześcijaństwo jako neuroza”, chrześcijaństwo jako faszyzm („odkrycie” T.W.Adorno). Oczywiście freudowskie dogmaty są popłuczynami po intelektualnych trikach Marksa, dlatego freudyzm tak pięknie się wkomponował w fundament odnowicieli, wskrzeszycieli Marksa – frankfurtczyków. Streszczając: Freud przechował Marksa w miarę nieuszkodzonym stanie w kostnicy swej niezbyt zdrowej teorii zdrowia i chorób. Wraz z wygasaniem wojny bojowi chłopcy z Frankfurtu poczęli wskrzeszać Marksa przy pomocy żydowskich soli trzeźwiących doktora Freuda. Marks został odnowiony Freudem, Freud Marksem i Adorno przeżył "oświecenie" (trudne do rozróżnienia od orgazmu intelektualnego), co opisał później w Dialektyce Oświecenia. Mamy więc jak gdyby Marksa do kwadratu, Marksa do drugiej potęgi. Jak spora część sekciarskich, ekstatycznych objawień mistycznych objawienia Adorno i Horkheimera dały się wyrazić jedynie w języku niezrozumiałym. Był to pierwszy raz w historii, gdy ludzie podający się za myślicieli, zaczęli... „mówić językami”, niczym zielonoświątkowcy. Byłby to ich osobisty problem, ale stało się tak, że z ich powodu glosolalia opanowała nauki humanistyczne, język potoczny i język mediów. I z wnętrza tej oto synagogi marksizmu kulturowego wznosimy dziś wołanie o ratunek, wołanie do internowanego Logosu. Który był na początku. A zmienia się obecnie w zielonoświątkowe jęki, wrzaski, piski i wycia.

5.

Augustiańską „religijną psychologię wewnętrznego oczyszczenia” (jak ją nazywa A.C.Pegis) zastępuje w dzisiejszej Europie „pseudoreligijna biologia wewnętrznych i zewnętrznych zabrudzeń”. Augustiańską „lekcję miłości” zastępuje lekcja śledziennictwa, szpiegowania bliźnich (i ich "przesądów") przeplatana irracjonalną ekstazą. Jeśli dla chrześcijan i zgodnych z nimi starożytnych człowiek był duszą rozumną używającą śmiertelnego i ziemskiego ciała (homo igitur, ut homini apparet, anima rationalis est mortali atque terreno utens corpore), to dla dzisiejszej kultury ubranej w neomarksistowskie szaty człowiek to śmiertelne i ziemskie ciało represjonowane przez duszę rozumną i uciskane przez mądrość zbiorową ludzkości. Europa, mimo stanu krytycznego, ma jeszcze szansę na odrodzenie. Gorzej z centrum pogaństwa, czyli USA, opanowanego przez duchowy faryzeizm. Dzisiejsze „Ateny”, czyli Nowy Jork zdają się oczekiwać na swojego św.Pawła, który jak ongiś wygłosi ze współczesnego ich Areopagu mowę przemawiającą do ludu i części uczonych a odrzuconą przez tamtejsze elity od Epikura i Zenona z Kition. Apostoła, który odnowi postawiony na głowie przez Azjatów obraz Trójcy Św. Mający odbicie w duszy każdego człowieka. Obraz, który perwersyjnie przeinaczyli: 1. to, co najwyższe w człowieku, inteligencję, dar Ducha Św. (sapientia) – podmienili w swojej herezji na rezerwuar brudów, czyli „podświadomość, nieświadomość”; 2. rozum, logikę i władzę rozumowania zamienili na faustowsko-hedonistyczne „Trwaj chwilo” 3. intelekt (intellectus), władzę wyższą od rozumu i podmiot iluminacji (oko serca) zniesławili mianem Super-ego, źródła represji, ucisku, totalitaryzmu.

Wszystkie wiekopomne trychotomie (czy raczej triady) refleksji chrześcijańskiej pierwszych wieków: 1. sensus-spiritus-mens 2. ratio-intellectus-intelligentia 3. mens-notitia-amor 4. memoria sui-intelligentia-voluntas 5. memoria Dei-intelligentia-amor - zastąpiły oddziały duchowo-intelektualnej barbarii swoim (że posłużę się zwrotem J.W. Goethego) jednotonowym gwizdkiem, udającym triadę, wyciosanym topornie z uschłego figowca: super ego, id i ego (opresyjne normy kulturowe, mroczne odpady świadomości i świadome "ja"pływające po powierzchni tego bagna). To drzewo, z którego ciosane są wciąż te barbarskie gwizdki, niszczące słuch wewnętrzny stworzony do odbierania brzmień owej Weltharmonik i napełniające ohydnym, wwiercającym się w mózgi świstem nasze, szacowne i mądre niegdyś uczelnie, to drzewo może jednak rychło uschnąć. Zależy to od nas tylko. „Wtedy powiedział do drzewa: —Już nigdy więcej nie przyniesiesz owocu! I drzewo od razu uschło. Uczniowie zdziwili się: —Tak szybko uschło?—mówili. —Zapewniam was—odpowiedział Jezus—że jeśli będziecie mieć prawdziwą wiarę, pozbawioną zwątpień, to nie tylko z drzewem figowym tak zrobicie”. A wtedy – jak pisał Annibale Romei – człowiek odzyska swój kształt boskiego zwierzęcia (boskiego stworzenia, huomo-animal divino), bo przecież – jak mówił Jacopo Sadoleto - w ostateczności człowiek tym tylko różni się od zwierząt, że zdobywać może świadomość siebie samego. A świadomość siebie samego jest przeciwieństwem psychoanalitycznego grzebania w emaliowanym naczyniu, które stawia się pod łóżkiem, wbrew temu, co ubzdurała sobie żydowska sekta psycho-kopro-fagów czuwających dzień i noc przy mumii hochsztaplera z Trewiru, którego mózg odziedziczył iluzjonizm słowny całych pokoleń rabinów.

6.

Różne narody tworzą sobie swoje prywatne bożki, idole, demony, fałszywych bogów (por. Czerkawski 1992, s.147). Wraz z zstąpieniem Syna Bożego kult demonów nie upadł, niestety. Magia demoniczna istnieje, świętuje wciąż jeszcze swe dni chwały na większości uniwersytetów. Dzisiejsze grymuary są zamaskowane. Musimy zacząć je rozpoznawać. Wypuszczone z pirackich butelek złośliwe duchy (baumany, bilewicze, derridy) same do nich nie wrócą... Ale nie wciśnie ich tam na powrót na pewno minister Gliński wraz z min.Gowinem (obydwaj postawieni wicepremierami, chyba przez sam... negatyw Opatrzności). Nie po to objęli funkcje strażników progu... To zadanie dla nas i naszych dzieci, które trzeba zacząć tego uczyć jak najprędzej, nawet poczynając od małych kroków. W przeciwnym razie zawartość kosmicznego, emaliowanego naczynia o niewymownej nazwie (dawniej zwanego „szczak”), naczynia trzymanego w szponach jakichś centaurycznych bożyszcz – wyleje się z góry na nas i podtopi wszystkie zalążki właściwego sensu.

Po czym najprędzej poznajemy fałszywego boga? Po tym, że obiecując absolutną wolność sankcjonuje świat, w którym człowiek pozostaje zamknięty w swoich ciasnych granicach naturalnych, świat, w którym umysł ludzki mający przecież boski rodowód – nie wykracza poza potrzeby ciała (por. Suchodolski 1963, s.180). Zwodzony obietnicami wyzwolenia od wszelkiego ucisku (u Marksa – ucisku ekonomicznego, w Szkole Frankfurckiej – ucisku uniwersalnej moralności) człowiek budzi się nagle za prętami krat swej nieopanowanej zwierzęcej natury. Prowadzony ze śpiewem („radości, iskro bogów...”) budzi się jako podwójny niewolnik. Niewolnik przebiegłych jak węże prawodawców perwertowanego prawa, niewolnik porządku opacznego. A z drugiej strony niewolnik samego siebie, swych żądzy, które wyzwoliwszy z poduszczenia sprytnych – nie był w stanie okiełznać. I pożarły go – jak żałosnego Akteona – jego własne psy. Z homo sapiens powstaje homo sovieticus. Zaś homo sovieticus ostatkiem magicznych mocy zoperowuje się plastycznie do fircykowatej postaci homo semiticus. Wydaje się, że więcej metamorfoz Czarny Demiurg nie przewidział. Gdy ongiś potężny demon zamienia się w wytykanego palcami na ulicy przez dzieci pustaka, świstaka, petit-maître, który brak najwyższego czakramu musi zakrywać małą, niezgrabną czapeczko-pokrywką przyklejaną do czubka głowy – znak to dobry, że Zły w tym eonie wyczerpał swoją moc. Lecz kres jego planów musimy zacząć intensywnie przyspieszać.

W pierwszej fazie Zly zawierzał swojej krwi. Było to, gdy w niby wspólnej ojczyźnie dwóch narodów, dwóch krwi, dwóch duchów zwanej państwem niemieckim (a może... jednego i tego samego ducha, tylko że w dwóch izotopach, gdyż jak pisał prof. Koneczny na przełomie XIX i XX w. w Niemczech z niemieckości pozostało niewiele, zastępować zaczęła ją żydowskość) – zaczęła się rozpowszechniać trucizna poczucia wyższości etnicznej. Wtedy napisał był Tuwim szczere, mało znane słowa: „Że się coś czasem nagłym, zwierzęcym odruchem

Buntuje we krwi mojej, dziko, nieświadomie,

I walczy krew semicka z jakimś innym Duchem”.

Gdy było już po starciu dwóch izotopów owego „soku wyższości”, „rasowego soku wybranych panów”, gdy wojna się skończyła – wyparł się Tuwim wiary w mistycyzm krwi i skoczył w objęcia komunizmu. Zamienił stryjek siekierkę na kijek... Ale nie o nim tu mowa, tylko o tej „dzikiej i nieświadomej mocy”, tym samym gnieździe demonów, które eksplorować wybrał się doktór Freud w otoczce naukowości. Gnieździe z którego wylęgłe sukkuby, inkuby hasają po korytarzach naszych uczelni, teatrów, naszej literatury i języka.

7.

W Związku Radzieckim jednosc bolszewizmu z psychoanalizą była prawie doskonała. Stworzono program edukacji seksualnej dzieci mający na celu przyspieszenie ich rozwoju seksualnego. Powstał Państwowy Instytut Psychoanalityczny. Fanem psychoanalizy był Lejba Dawidowicz Bronsztejn (pseudo mafijne: Trocki). Psychoanaliza korespondowała idealnie z rewolucyjną ideą wolnej milości.

Sama w sobie psychoanaliza nie miała nic wspólnego z ruchem naukowym. Była jawnie ruchem politycznym o wewnętrznej strukturze sekty religijnej, symulującym naukowość. Z sowieckimi ruchami politycznymi i sowiecką nauką łączyło ją wiele szczegółów: kult wodza Freuda, dyscyplina partyjna związana z głęboką, poniżającą ingerencją w życie osobiste członków i ze składaniem samokrytyki, fałszowanie wyników badań naukowych, traktowanie schizmatyków od ruchu jako chorych psychicznie ("medycyna polityczna"), wymuszanie potrzebnych dla teorii wypowiedzi pacjentów (pokrewne z sowieckimi metodami przesłuchań) – by poprzestać na tych najbardziej jaskrawych zbieżnościach.

Freud „patologizował” wszystko: każdego z krytyków jego fantazyjnych teorii, pacjentów – wmawiając im nieistniejące, rzekomo odkryte przez niego stany chorobowe, całe chrześcijaństwo oraz całą cywilizację Zachodu. Sztandarowe koncepcje Freuda (etiologia nerwic, poglądy na seksualizm dziecięcy, kompleks Edypa) nie przetrwały. Za to frankfurccy neomarksiści skupili swoje zbiorowe wysiłki nad podtrzymaniem przy życiu freudowskich zamiarów zwalczenia antysemityzmu, faszyzmu i in. uprzedzeń. Podchwycili kilka z rzuconych ad hoc pomysłów Mistrza (wszystko co nieżydowskie to chore, niższe, zawistne, patologia, nerwica, kompleksy). Poobracali je na wszystkie możliwe strony swymi sofistycznymi umysłami i sfabrykowali kilka „opowieści” o tym, skąd się bierze antysemityzm i inne uprzedzenia. Oczywiście, jak wszystkie twierdzenia psychoanalityczne są te ich spekulacje kompletnie nieweryfikowalne, niefalsyfikowalne i niedowodliwe.

Dla freudyzmu wszystko, co nie jest zgodne z żydowską tożsamością jest chorobą (każda religia z wykluczeniem judaizmu, chrześcijaństwo, cywilizacja, kultura, duchowość, nacjonalizm, więzy rodzinne, sztuka, moralność, monogamia). Marksizm kulturowy nic w kanonie nie zmienia. Do chorób dorzuca antysemityzm. Równie dobrze można tam dorzucać dowolne dziedziny, np. myśliwstwo, sport, sztukę kulinarną, gramatykę etc. Można spatologizować wszystko z wyjątkiem wodza i jego wyznawców oraz ich kodeksów plemiennych. W imię walki anormalnych z normą. Bo każdą normę każdy anormalny odczuwa jako represję, a każdy starający się być normalnym jest w oczach anormalnego... znerwicowany – wot i ciełaja wysokaja nauka, kak jejo nazywajut: psychoanaliza, marksizm kulturowyj z jej dwoma dogmatami: goj to REPRESJA dla Żyda, goja duchowość (kultura, religia) dla ŻYDA, to WIECZNA NERWICA. Jest to wnętrze mózgu żydowskiego mizantropa, którego goje próbują represjonować ogólnoludzkimi zasadami moralnymi i którego denerwują swoją kulturą, mentalnością i duchowością.

Jest to świat niezbyt złożony, podobnie jak świat Kafki. U Kafki mamy wnętrze mózgu Żyda europejskiego opisane za pomocą dwóch słów: NIEZNANA WŁADZA (Zamek) i NIEZNANA WINA (Proces). Jeśli nie rozumiemy sensu podporządkowania się władzy, to odczuwamy je jako represję. Jeśli nie wiemy za przekroczenie czego zostaliśmy obwinieni – to czujemy się coraz bardziej znerwicowani. Kafka zgadza się tu z Freudem. Obydwaj odczuwają dwie identyczne emocje jako efekt kontaktu z Zachodem, inaczej je tylko nazywają. Obydwaj dokonują częściowo trafnej wiwisekcji mózgu, lecz nie mózgu zwykłego człowieka zachodniej cywilizacji, lecz mózgu Żyda zderzającego się ze stojącym na wyższym poziomie rozwoju cywilizacyjnego – Zachodem. A sztuczki w rodzaju psychoanalizy, słowa-lance: „antysemityzm”, „faszyzm”, „ksenofobia” mają stworzyć pancerz dokoła nie chcącego się integrować Żyda za pomocą narzędzia, jakie daje samopoznanie, czy to w wymiarze indywidualnym, czy zbiorowym, etnicznym..


image


wawel
O mnie wawel

OD NIEDAWNA PISZĘ TEŻ NA DRUGIM BLOGU JAKO    W A W E L  2 4 https://www.salon24.pl/u/wawel24/ Uszanować chciałbym Niebo, Ziemi czołem się pokłonić, ale człowiek jam niewdzięczny, że niedoskonały... =================================================== Nagroda Roczna „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki ♛2012 - (kategoria: poetycki eksperyment roku 2012) ♛2013 - (kategoria: poezja, esej, tłumaczenie) za rozpętanie dyskusji wokół poezji Emily Dickinson i wkład do teorii tłumaczeń ED na język polski ========================== ❀ TEMATYCZNA LISTA NOTEK ❀ F I L O Z O F I A ✹ AGONIA LOGOSU H I S T O R I A 1.Ludobójstwo. Odsłona pierwsza. Precedens i wzór. 2. Hołodomor. Ludobójstwo. Odsłona druga. Nowe metody. 3.10.04.2011 WARSZAWA, KRAKÓW –- PAMIĘĆ I OBURZENIE======= ================ P O E Z J A 1. SZYMBORSKA czyli BIESIADNY SEN MOTYLA 2. Dziękomium strof Strofa (titulogram) 3.Limeryk 4.TRZEJ MĘDRCOWIE a koń każdego w innym kolorze... 5.CO SIĘ DZIEJE H U M O R -S A T Y R A -G R O T E S K A -K A B A R E T 1.KSIĘGA POWIEDZEŃ III RP czyli ZABIĆ ŚMIECHEM 2.KABARET TIMUR PRZEDSTAWIA czyli Witam telefrajerów... 3.III RP czyli Zmierzch Różowego Cesarstwa 4. Biłgoraj na tarasie - SZTUKA PRZETRWANIA DLA ELYT Z AWANSU 5.MANIFEST KBW czyli Kuczyński, Bratkowski, Wołek 6.SONATA NIESIOŁOWSKA a la Tarantella czyli KOLAPS STEFANA 7.Transatlantyckie - orędzie Bronisława Komorowskiego W Ę G R Y 1.WĘGRY, TELEWIZJA, KIBICE 2.GALERIA ZDJĘĆ węgierskich 3.ORBAN I CZERWONY PRĘGIERZ M U Z Y K A 1.D E V I C S 2.DEVICS - druga część muzycznej podróży... 3.HUGO RACE and The True Spirit 4.SALTILLO - to nie z importu lek, SALTILLO - nie nazwa to rośliny 5.HALOU - muzyka jak wytrawny szampan 6.ARVO PÄRT - Muzyka ciszy i pamięci 7. ♪ VICTIMAE PASCHALI LAUDES ♬

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka