Być mądrym przed szkodą. Waldemar P. Bartosik
Sierpień 2012 r.
Motto : Nie warto rzucać pereł przed wieprze,
Chlew i pomyje, dla nich są lepsze.
Jan Izydor Sztaudynger
Polska scena polityczna osiągnęła stan wrzenia. Afera Amber Gold ekscytuje wszystkie warstwy i środowiska społeczne,zewsząd padają pytania o kondycję państwa i sprawność jego struktur. Formułowane są liczne recepty na walkę z oszustwem i defraudacją, oraz niewątpliwą korupcją – także w obrębie zawodów społecznego zaufania, często, wobec fałszywie pojmowanej korporacyjnej lojalności – także niezawisłych od przyzwoitości, prawości i zdrowego rozsądku.
Dziwnie jakoś nie słychać apeli z obszaru aksjologii, o rzetelną pracę, o staranność, ofiarność i uczciwość, choć historia i doświadczenie życiowe uczą, że zarówno w biznesie, jak i politycznej aktywności, tylko oparcie się o fundamentalne zasady, gwarantuje stabilność i dłuższy horyzont bezpiecznego działania. Warto – po prostu – być uczciwym.
Czy zatem casus Marcina Plichty czegokolwiek nas uczy ?
Pytanie to stawiam nie bez kozery i w kontekście nadchodzących przedterminowych wyborów władz miasta. Jednostki, w stanie postępującej od 23 lat atrofii i silnego uwiądu populacyjnego, z którego kto mógł i miał wyjechać – już wyjechał. Miasta sponiewieranego przez los i przez władzę.
Otóż mam pryncypialnie niezłomne przeświadczenie, że nie. I to zarówno po stronie aspirujących do władzy „zbawców”, jak i wyborców.
Są sytuacje i chwile w życiu społeczeństw i narodów, gdy pogrążone w kryzysie, przytomnie powierzają swój los menadżerom. Takim był Harry Hopkins u boku Franklina Delano Roosevelta w USA w dobie wielkiego kryzysu, oraz Hjalmar Schacht w ogarniętych katastrofą lat 30-tych Niemczech, takim był Ludwig Erhard w gabinecie Konrada Adenauera, w zrujnowanej klęską lat wojny Bizonii i Tryzonii. Takim też był Lee Iacocca w koncernie Chrysler, doprowadzonym na skraj unicestwienia przez bezmyślnych, rozmarzonych pięknoduchów.
Zarządzanie menadżerskie jest bowiem tym, co firmy, społeczeństwa, państwa i narody może wynieść z dna klęski na szczyty sukcesu. I wynosi. Czego niekwestionowanym dowodem, są przytoczone postacie i kraje.
Z ust prof. Wawrzyńca Konarskiego, utalentowanego i głęboko mądrego recenzenta polskiej sceny politycznej, ostatnio często się jednak słyszy zniecierpliwienie, rozczarowanie i zarzut, że rządzą nami miernoty. To uwspółcześniona formuła niegdyś głośnego zawołania Stefana Kisielewskiego, o władzy w rękach ciemniaków.
Czy aby jednak nazbyt pochopnie nie przypisujemy naiwności i mizerii ludziom de facto zdeterminowanym i wyrachowanym,świadomym łamania kanonów przyzwoitości dla władzy, pieniędzy i profitów ? I czy ludzie ci rozmyślnie nie upodobniają politycznej sceny, do gangsterskich praktyk twórcy Amber Gold ?
Weźmy do ręki dumę poczynań ustawodawczych III RP – Konstytucję. W art.4 czytamy : „Władza zwierzchnia w Rzeczpospolitej Polskiej należy do Narodu. Naród sprawuje władzę przez swych przedstawicieli”. Zaś art.104 stanowi : „Posłowie są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców”.
Przytoczone cytaty, stanowią rzadką egzemplifikację hipokryzji, podniesionej do rangi ustawy zasadniczej.
Wśród zasad przywództwa, znajdziemy taki oto aforyzm : „Możesz zdobyć co zechcesz, jeśli wielu dasz (lub obiecasz) to czego pragną. Aleksander Dumas (syn) zaś napisał :”Biznes ??? Ależ to proste!!! To pieniądze innych ludzi.”.Można to z powodzeniem sparafrazować na użytek polityki.
Lecz by powrócić do punktu wyjścia naszych rozważań, skupmy się na najjaśniejszej i niedościgłej gwieździe naszych mikroskopijnych epigonów, różnego autoramentu „słupów” w osobach Grobelnych, Bagsików, czy Plichtów – a mianowicie BernardzieMadoffie, oraz jego celnych i wyrachowanych przemyśleniach. Dodajmy tylko – dla reporterskiego porządku i uczciwości, że zdefraudował 64 miliardy dolarów osobom prywatnym i organizacjom charytatywnym, oraz ma na sumieniu samobójstwa, bezwzględnie przezeń ograbionych desperatów.
Ten w obejściu miły, sympatyczny i charyzmatyczny, nobliwy starszy pan, zwykł był mawiać :”Ludzie chcą wierzyć w to co nazbyt piękne, by było prawdziwe”.”Każdy chce mieć coś za nic, więc wypłacaj im sukcesywnie część ich własnych pieniędzy”. A
w filozoficznej zadumie dodawał :”nie można oszukać uczciwego”.
Tu zaprzestanę cytatów, by nie popaść w apologię zbrodniarza i oszusta.
Lecz skojarzmy gwarantowaną w art.104 Konstytucji bezkarność, z poczynaniami demagogów i agitatorów na scenie politycznej. Także tej lokalnej.
Dostrzeżemy, jak perfidnie i perfekcyjnie adaptują zasady słusznie potępianych inspiratorów oszust i wyłudzeń, jak bezwstydnie i bezkarnie zabiegają o klakę bezmyślnego tłumu. Zawsze oferując coś, co ów tłum wcześniej czy później sam będzie musiał opłacić. W imię władzy, swojej władzy, dla niej samej i towarzyszących jej „konfitur”.
Jeśli więc bierzesz do ręki czyjś program wyborczy – pomyśl, czy aby nie dzierżysz kolejnej mutacji prospektu Amber Gold, czy zza niego wyziera gęba „słupa” za którą się czai fałsz i zdrada, czy twarz doświadczonego menadżera, któremu w ostrożnym zaufaniu mógłbyś powierzyć swój los i pieniądze. W przeciwnym razie, finał tego infantylizmu, może być jak w dramacie Czechowa tylko jeden : „Z czego się śmiejecie ? Z siebie się śmiejecie”.
Lecz niestety istnieje też druga analogia do wyjściowej dla naszych rozważań afery : co wiemy o kandydatach ? Nic ! I co w kwestii koniecznej tu transparentności czynią organy państwa ? Także nic !
Ustawa żąda,, by się zadeklarować w kwestii ew. współpracy z UB i SB,co wobec naturalnego upływu czasu ma coraz bardziej marginalne znaczenie. I kropka.
W odróżnieniu jednak od najbardziej nikczemnej i pospolitej oferty pracy, władzę w mieście można sprawować bez kwalifikacji intelektualnych i moralnych, bez wiedzy, doświadczenia, dorobku i czystej kartoteki. Co dyskwalifikuje w ubieganiu się o najpodlejszą chwilówkę, nie jest przeszkodą w zarządzaniu wielomilionowym budżetem i długiem.
A że z normalnością, przejrzystością, wiarygodnością nie ma to nic wspólnego ?
A że po drodze ginie elementarny system wartości : ofiarność, staranność, uczciwość ?
Chcę wierzyć, że tak fundamentalne usterki legislacyjne, nie są efektem świadomego wyboru, choć zapis art.104 Konstytucji, nasuwa zasadnicze wątpliwości.
Lecz dlatego właśnie, jak w aferze Amber Gold, gdzie media położyły kres oszustwu w obliczu bezczynności i bezkarności organów państwa,tak w wyborach lokalnych tylko mediom można powierzyć misję prześwietlenia programów grup dążących do władzy i afirmujących je kandydatów.
Albo godzić się na dalszą degradację miasta, od dwóch dekad sunącemu po równi pochyłej.
Waldemar P. Bartosik
Inne tematy w dziale Polityka