Generał Marian Janicki, szef Biura Ochrony Rządu miał lecieć do Smoleńska, ale jak mówi nie poleciał, bo w niedzielę miał się udać z wizytą do Stanów Zjednoczonych na rozmowy z amerykańskimi służbami specjalnymi. Do Stanów nie poleciał i nie sądzę też, żeby spotkanie takie znalazło się nagle w kalendarzu generała. Jego miejsce w TU-154 zajął ppłk Jarosław Florczak. W katastrofie zginęło 9 funkcjonariuszy BOR, kolegów i podwładnych generała.
Generał przeżywa tragedię, ale nie czuje się winny.- Absolutnie nic nie mamy sobie do zarzucenia. Wszystko zostało przygotowane w 100 procentach. Powiedział, że listę z nazwiskami uczestników lotu BOR dostał dzień wcześniej i nie do niego należy komentowanie składu delegacji. - My jesteśmy od realizowania działań. Przed każdym lotem przeprowadzamy kontrolę radiologiczną i pirotechniczną samolotu. O tym, kto poleci do Katynia decydowała kancelaria prezydenta - wyjaśnił dodając, że nie ma takich przepisów, które by wykluczały wspólny lot jednym samolotem prezydenta i premiera, czy premiera i wicepremiera.
Jego zdaniem nie było problemu z planem awaryjnym na wypadek, gdyby samolot nie mógł wylądować w Smoleńsku. - Samolot leci do Moskwy. Mamy ok. 40 minut na kontakt z odpowiednimi służbami w Rosji, które podstawiają samochody i organizują przejazd prezydenta, tj. ok. 300 km z Moskwy do Smoleńska. Na pewno nie byłoby żadnych problemów z takim przejazdem - zapewnił gen. Janicki. Szef Biura Ochrony Rządu powiedział, że nie miał informacji ani o złej pogodzie w Smoleńsku, ani o jakiekolwiek presji ze strony pasażerów samolotu Tu-154. Dodał też, że BOR nie ma nasłuchu tego, co się dzieje w kabinie samolotu.- Nie odpowiadamy za tajne szyfrogramy. Dbamy o prezydenta i jego bezpieczeństwo.
W dzisiejszej rozmowie w Radiu ZET z Moniką Olejnik, generał powiedział, że:
wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie była oficjalna.-
Ochroniarzy BOR było dwóch, to standard. Ale my opracowaliśmy z Rosjanami taki standard przygotowań, wszystko było tak dopracowane, jakby to była oficjalna wizyta państwowa .
Jak więc to rozumieć?
Prezydent, generałowie, parlamentarzści a także delegacja Rodzin Katyńskich pojechała sobie na nieoficjalne uroczystości w Katyniu, bo oficjalne były 3 dni wcześniej?
Przypomnijmy więc.MSZ skierowało do Prezydenta RP oficjalne zaproszenie do wzięcia udziału i przewodniczenia polskiej delegacji na uroczystości rocznicowe, które się miały odbyć 10 kwietnia 2010 w Katyniu. Tragicznie zmarły Szef Kancelarii prezydenta, Władysław Stasiak podkreślał kilkakrotnie, że organizacją wizyty Prezydenta zajmuje się MSZ. Takie są fakty, więc jak w tym świetle brzmi wypowiedz Pana Generała, że to prywatna wycieczka, w której też miał wziąć udział?
Na pytanie M.Olejnik, w jaki sposób zabezpieczył lot Tupolewa 154, generał mówi- Służby Biura Ochrony Rządu udały się rano na lotnisko z listą pasażerów i odbyła się kontrola pirotechniczna, radiologiczna wszystkich członków delegacji, załogi. Oprócz pana prezydenta, który jest dowożony bezpośrednio pod trap samolotu. Wszystko odbyło się zgodnie z planem, zgodnie z założeniami, jedna osoba nie zgłosiła się na pokład.
Listę pasażerów otrzymał generał dzień wcześniej, ale jej nie czytał. A powinien, chociażby dlatego, że lecieli jego podwładni. Na pytanie, jak to możliwe, że nie widział listy pasażerów generał Janicki odpowiada: - Znaczy pani redaktor, standard jest taki: my dostajemy do Biura Ochrony Rządu listę pasażerów, to są kompetencje, obsługa czy zabezpieczenia delegacji to są kompetencje mojego zastępcy pułkownika Bielawnego, który mówił mi – Marian, leci cały kwiat. No, lecą wszyscy. No więc mówię – przydziel. Pani redaktor, powiem szczerze, jest dużo pracy, jest prezydencja, zbliżają się różne imprezy, ja się szykowałem do Stanów itd., Paweł się tym zajął, przygotowane było perfekt.
O tym, że na pokładzie znajdowali się najważniejsi dowódcy Wojska Polskiego, dowiedział się po katastrofie. -Wie pani, taka wiedza mi nie jest potrzebna, tym się zajmują moje służby odpowiednie. Ja wiedziałem, że leci pan prezydent, że są ministrowie z kancelarii prezydenta, że leci prezydent Kaczorowski i przydzieliłem stosowną ilość oficerów ochrony.
Jak więc mógł przydzielić, skoro nie wiedział, kto leci? Parę minut po 9.00, gdy dowiedział się o katastrofie, zadzwonił na komórki Jarosława Florczaka i Pawła Janeczka. Milczały.
Na pytanie M.Olejnik, ilu oficerów Biura Ochrony Rządu było na lotnisku w Smoleńsku odpowiedział tylko, że została wysłana grupa rekonesansowa przed wizyta D.Tuska. Jak widać, przez trzy dni wiele się zmieniło, chociażby w systemie nawigacji, czego generał nie sprawdził bezpośrednio przed lotem. Nawet nie wiedział, że był on opóźniony.
Czyli jednak nie wszystko było perfekt, jak mówi.
Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka