Dość interesujące post scriptum do swojej rozmowy z Wojciechem Cejrowskim napisał Dariusz Rosiak w ostatnim Plusie Minusie. Rozmowa, do której się ten artykuł odnosi, też zresztą była ciekawa, choć osobiście jednego z dyskutantów nie darzę specjalną sympatią uznając go za człowieka gardzącego innymi ludźmi, pozbawionego empatii. Mówię o Cejrowskim. Ale to nie oznacza, że się zgadzam z Dariuszem Rosiakiem. O z całą pewnością nie. A ponieważ sam dużo podróżuję więc mam własne obserwacje na tematy poruszone w artykule.
W stworzonym przez p. Rosiaka modelu zostałem wtłoczony do jednego worka z p. Cejrowskim, co mi nie do końca odpowiada. Ale to w sumie najmniej ważna kwestia do której postanowiłem się odnieść. Ale zacznę od tytułu. „Dla dobra innych”. Tak, dla dobra innych, zarówno „szerzenie demokracji” przez Busha i „pomoc rozwojowa” Banku Światowego to dwie różne formy tego samego… działania dla dobra innych. Natomiast odrzucanie tego jako formy neokolonializmu to tak naprawdę nowoczesny, „oświecony” rasizm (gwoli ścisłości absolutnie p. Rosiakowi rasizmu nie zarzucam). Wrócę jeszcze do tej kwestii rasizmu.
W pierwszej części swojego artykułu p. Rosiak wykazuje, iż wbrew tezom p. Cejrowskiego, kolonializm nie był charytatywną działalnością białego człowieka na rzecz czarnego człowieka lecz wyzyskiem Czarnego Lądu przez „pozbawionych kompetencji białych prostaków” sprawujących swe rządy za pomocą „miejscowych kacyków”. I cóż, p. Rosiak ma dużo racji. Tak jak pisze: „biali kolonizatorzy grabili kontynent”. Tylko, że autor zapomniał napisać coś co z całą pewnością wie: dekolonializacja nie przyniosła w tym zakresie żadnej zmiany i obecnie zasoby naturalne Afryki są grabione równie bezczelnie przez europejskich handlarzy diamentami, złotem, koltanem i innymi bogactwami. Tylko teraz owi grabieżcy przywożą na wymianę za ten marny grosz dany za bogactwa naturalne nie paciorki lecz broń. A efekt można było widzieć w Kongo, w Rwandzie, Sierra Leone i wielu innych krajach. Oczywiście p. Rosiak ma rację gdy pisze, że sztuczne krojenie państw rodziło konflikty, które teraz owocują. Tylko co z tego? Zawsze można mówić – to wszystko przez kolonializm. Winić „białego człowieka” i nie robić nic.
P. Rosiak pisze dalej sam i trochę sobie zaprzecza przy okazji w ten sposób: „Biała kolonializacja XIX i XX wieku stanowiła w istocie ogromny postęp w stosunku do zbrodni niewolnictwa z wieków XVI – XVIII, nie mówiąc o barbarzyństwach popełnianych przez Arabów na Murzynach (i Murzynów na Murzynach) w wiekach jeszcze wcześniejszych czy brutalnych reżimach Inków czy Azteków w Ameryce łacińskiej przed Cortezem”. Dalej autor przyznaje, że jednak Brytyjczycy czy Francuzi zrobili coś niecoś dla Afryki: znieśli niewolnictwo, budowali szkoły, drogi, kliniki, wspierali edukację. Nawiasem mówiąc o podobnej kolonializacji możemy mówić w przypadku rosyjskiego podboju Azji Srodkowej, o czym zresztą w swoim czasie pisałem w swoim artykule dla Polskiego Radia pt. „Między ustami dwugłowego orła a brzegiem półksiężyca”. http://www.polskieradio.pl/krajiswiat/cywilizacja/artykul56558.html
Dekolonializacja oznaczała koniec tego co było w kolonializacji dobre a co opisuje p. Rosiak, natomiast to co było złe, a przede wszystkim grabieże, zostało. I o tym p. Rosiak nie może nie wiedzieć. Nie oznacza to bynajmniej bym się zgadzał z ideą rekolonializacji. To tylko pewna trzeźwa ocena wydarzeń historycznych, wbrew obecnym trendom, ale to jest historia a z całą pewnością nie przyszłość.
W drugiej części swojego artykułu p. Rosiak wrzuca do jednego kotła Cejrowskiego, Busha, Sachsa, Geldofa czy Bono. Do tego grona mogę się spokojnie dopisać gdyż zdecydowanie zaliczam siebie do „zwolenników interwencji humanitarnych i cywilizacyjnych w różnych wersjach”. Taki miszmasz jest oczywiście absurdem, a autor konkludując, że są to zwolennicy tezy, iż „z tej lekcji historii wynika potrzeba stworzenia nowej wersji kolonializmu, takiej, która tym razem będzie skuteczna” i porównując to do intelektualistów „snujących się z tezą iż socjalizm upadł bo było go za mało” dyskutuje z własną tezą a nie z rzeczywistością. Nie ma bowiem mowy o „nowej wersji kolonializmu” lecz o czymś zupełnie innym. Na czym miałoby bowiem polegać podobieństwo do owego kolonializmu? Jak sam p. Rosiak pisał kolonializm polegał na rządach niekompetentnych prostaków za pośrednictwem zepsutych kacyków, na dzieleniu i rządzeniu oraz grabieży. A gdzie w tym wszystkim były prawa człowieka? Wolności osobiste i prawa polityczne? Demokracja liberalna? Wolność gospodarcza? Czyżby to był dla p. Rosiaka szczegół? Podobnie jak to że nikt (no może poza p. Cejrowskim) nie chce tam już posyłać niekompetentnych prostaków rządzących za pośrednictwem miejscowych kacyków?
Argument, iż „Anglicy i Niemcy też chcieli cywilizować podlejsze kulturowo ludy” w Polsce czy w Irlandii to bardzo nietrafne porównanie. Nie wiem czy p. Rosiakowi jest znany ONZ-owski dokument z początku tej dekady pt. „Responsibility to protect” i sformułowana tam nowa koncepcja suwerenności. Istnieje bowiem różnica między tym w jakim kraju sa lepsze drogi czy też więcej uczelni wyższych a tym że w jakimś kraju szaleje głod, ludobójstwo, rzezie, niewolnictwo, child-soldiers itp. To nie jest drobna różnica. Dalej p. Rosiak kpi sobie z Busha, iż ten wierzy nadal, że tacy Irakijczycy czy Irańczycy „nie marzą o niczym innym niż o demokracji liberalnej w stylu amerykańskim”. Otóż w przypadku Irańczyków to mógłby się bardzo zdziwić bo akurat młode pokolenie stanowiące 2/3 populacji jest niezwykle zapatrzone na USA i pragnie demokracji. Z całą pewnością nie przyniesionej jak to ujmuje p. Rosiak „na bagnetach amerykańskich” i z całą pewnością nasączonej silnym irańskim nacjonalizmem. Ale USA bynajmniej nie pragnie inwazji na Iran mimo urojeń wielu lewackich pacyfistów. P. Rosiak zapomina pewnie również jak takie kraje jak Japonia czy Niemcy były daleko od demokracji 60 lat temu z okładem. I na czym jak nie na bagnetach amerykańskich wjechała tam demokracja liberalna, która ma się teraz tam bardzo dobrze. Czy będzie się tak miała w Iraku to można będzie ocenić nie wcześniej niż za 20 lat. Również Czarny Ląd nie stoi w miejscu. Od początku lat 90-tych przynajmniej instytucjonalnie bardzo dużo się w Afryce zmieniło w kierunku tej wykpiwanej przez p. Rosiaka demokracji liberalnej. Oczywiście znacznie trudniej zmienić relacje społeczne. Ale czy zatem według p. Rosiaka nie należy wykorzeniać w Afryce tradycji FGM (tzw. obrzezanie kobiet tzn. wycinanie im łechtaczek) bo to przecież demonstracja „wyższości moralnej białego człowieka”?
I tu chcę wrócić do tej kwestii rasizmu. Dlaczego ludziom w Afryce czy w innych częściach świata niektórzy chcą odmawiać praw i wolności, którymi się sami cieszą? Bo mają inne tradycje? Bo to „przekonanie o wyższości moralnej”, bo to neokolonializm? Okrutne widowiska Azteków, kanibalizm, FGM i jeszcze wiele innych zjawisk sprzecznych z naszym porządkiem moralnym jest nie do zaakceptowania nie ze względów neokolonialnych ale ze względu na uniwersalny porządek rzeczy. Kto ma decydować o tym co jest uniwersalnym porządkiem rzeczy? To już mnie nie obchodzi. Ja wierzę w to że demokracja liberalna z wolnością jednostki jest uniwersalna i tak jak ktoś wierzący w Allaha czy Buddę nie musi mi się tłumaczyć dlaczego wierzy w Allaha czy Budde tak ja się nie musze tłumaczyć z tego dlaczego wierzę że demokracja liberalna i wolność jednostki stanowi uniwersalny porządek rzeczy. Natomiast jestem przekonany, iż osoba która cieszy się i korzysta z wolności słowa, zgromadzeń, religii itp. w demokracji liberalnej jednocześnie uważa że to nie są prawa dla innych ludów jest zwyczajnie rasistą. Bo co – oni do tego nie dorośli? Są gorsi?
Równie ciekawy jest fragment w którym p. Rosiak zapytuje czy ludziom w tanzańskim buszu najbardziej do szczęścia potrzebne sa prezerwatywy. Oczywiście, są w Afryce „mędrcy” tacy jak b. prezydent RPA Thabo Mbeki czy prezydent Gambii Yahya Jameh, którzy twierdzą, że AIDS nie ma nic wspólnego z HIV i można tę chorobę wyleczyć ziółkami. Można tez stawiac takie tezy jak pewien polski profesor, który wymieniając zbrodnie kolonializmu stwierdził, że szczepionki na polio zburzyły strukturę demograficzną Afryki bo mniej dzieci umierało i to spowodowało katastrofę demograficzna, głód, wojny itp., no i oczywiście że to była zbrodnia białego człowieka. Można takie tezy głosić. Tylko po co? Bo przecież można też głosić że człowiek współistniał z dinozaurami, ziemia jest płaska a na księżycu siedzi p. Twardowski. Tylko po co? Pomoc Afryce ma polegać na pozwoleniu im zdychać na AIDS w imię poszanowania ich tradycji?
Kończąc – p. Rosiak kpi sobie również z „laudacji Boba Geldofa na cześć altruizmu prezydenta Busha w Afryce”. No cóż laudacje na cześć Busha nie sa trendy w dzisiejszych czasach. Mnie może cieszyć tylko to, że niektóre osoby – vide Geldof – mają gdzieś to co jest trendy a nie mają gdzieś Afryki. Ale nie jej wątpliwych tradycji zabijania się, grabienia, niewolnictwa, kanibalizmu etc. tylko ludzi: ich prawa do życia, szczęścia, wolności i nie głodowania oraz nie umierania na malarię czy HIV.
Pan Rosiak pisze, że każdy moralny człowiek pragnie by na świecie było mniej biedy a więcej bogactwa dodając, że „problem polega na wyborze drogi”. Tylko, że p. Rosiak nie proponuje żadnej drogi a „interwencje humanitarne i cywilizacyjne” nie mają nic wspólnego z ideami p. Cejrowskiego ani też z jakimś „neokolonializmem”.
Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka