Prawybory szkodzą Polsce

Zamieszania w sprawie uroczystości w Katyniu ciąg dalszy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych podobno poinformowało stronę rosyjską o udziale w nich Lecha Kaczyńskiego. Ta zaś rozkłada ręce i nie ma pojęcia, jak mają wyglądać obchody, gdy przyjedzie prezydent. A co w tym czasie robi minister Sikorski?

Donald Tusk i minister spraw wewnętrznych powinni sami zabiegać o to, by Kaczyński w Katyniu się pojawił. A wszystko wygląda na to, że nawet przy tak ważnych obchodach jak upamiętnienie 70. rocznicy mordu katyńskiego rząd chce zagrać prezydentowi na nosie. Rzecznik MSZ powtarza od paru dni tą samą śpiewkę: Trwają rozmowy, strona rosyjska zostanie o szczegółach poinformowana. Notyfikacja ws. wizyty Kaczyńskiego pozostaje nadal niewysłana do Rosji. 

Radek Sikorski wypisuje za to bzdurki na Twitterze z błędami ortograficznymi, kopie się z Palikotem, zaprasza na debaty Bronisława Komorowskiego. Ściga się z "rywalem", kto bardziej nie lubi Kaczyńskiego. Czuje się już jak kandydat, a za niedługo być może będzie musiał doznać zawodu i sen o prezydenturze się skończy. Wtedy pozostanie mu tylko wstyd, o ile to pojęcie jest mu znane. Bo żeby uratować resztki reputacji, musiałby wystartować bez przyzwolenia Tuska.

Na to się jednak nie zanosi, a póki co na stanowisku Ministra Spraw Zagranicznych jest wakat. I widać to gołym okiem. Kto odpowiada dzisiaj za polską dyplomację? Z tego, co można zaobserwować, na pewno nie Sikorski. A brak działań ministerstwa ws. uroczystości w Katyniu szkodzi polskiej racji stanu.

Rosja może upiec dwie pieczenie na jednym rożnie przy okazji właśnie pojednania - nie przyzna się w dalszym ciągu do winy za mord katyński a w dodatku obchody znowu podzielą polskich polityków. Nie ma wątpliwości, że z winy MSZ i Radka Sikorskiego.