Wróblewski kopiarką Zielińskiego

"Gazeta Wyborcza" znalazła nowe "zbrodnie" CBA za czasów Mariusza Kamińskiego. Tym razem chodzi o "skandaliczne premie". Już myślałem, że Bogdan Wróblewski jest kopiarką Wojtunika, ale okazuje się, że o ponad 2 lata wyprzedził go w temacie Robert Zieliński. A najbardziej oburzony sprawą był wówczas dzisiejszy szef CBA. 

Wróblewski: Za Sawicką - 700 tys. zł. Za aferę gruntową - choć Lepper się wymknął - 600 tys. Za kupno rzekomej willi Kwaśniewskich - blisko 300 tys. Tak nagradzał swoich ludzi Mariusz Kamiński, b. szef CBA. (...) Nieprawidłowości za Kamińskiego wylicza "Informacja o wynikach działalności CBA w 2009 r.". Wykrył je audyt zarządzony przez jego następcę - Pawła Wojtunika. O nagrodach jest tu jedno zdanie. Poprosiliśmy więc CBA o szczegóły. (...) Słynny "agent na elity" Tomasz - pracując nad sprawą Sawickiej, celebrytki Weroniki Marczuk i Kwaśniewskich - dostał ok. 100 tys. zł nagród. Tak szacują nasze źródła.

Dowodów na te premie nie ma, są tylko anonimowe źródła (poza Wojtunikiem) Wróblewskiego. Nawet, jeśli takie sumy faktycznie padały, to żadne złamania prawa. A zwykłe szukanie haka i kolejna próba skompromitowania Mariusza Kamińskiego. Wróblewski jest jednak tak rzetelny jak i szybki. Wcześniej zatroskany o CBA był Robert Zieliński.

Zieliński: Po 30 tysięcy nagrody dla oficerów, którzy prowadzili sprawę posłanki PO Beaty Sawickiej, budzi zazdrość innych mundurowych. "To skandaliczne, aby funkcjonariuszy służby antykorupcyjnej motywować, windując im niebotycznie premie pieniężne" - mówi DZIENNIKOWI dyrektor policyjnego Centralnego Biura Śledczego. (...) Młodszy inspektor Paweł Wojtunik jest jedną z wielu osób zszokowanych wypłatą nagrody od 10 do ponad 30 tysięcy złotych, które zainkasowali funkcjonariusze CBA za operację przeciwko posłance Beacie Sawickiej. (...) "Nie rozumiem, jak to możliwe, że państwo tak różnicuje funkcjonariuszy. Szczególnie, że policjanci ryzykowali życiem. A czym ryzykował funkcjonariusz CBA rozpracowujący posłankę Sawicką?"- pyta szef "polskiego FBI".

Wojtunik już wówczas próbował ograniczyć działalność CBA Kamińskiego tylko do sprawy Sawickiej, a wiadomo, że tamta akcja była kroplą w morzu zainteresowań biura. Zieliński oczywiście dopasował tą manipulację do swoich tez. A już pytanie o to, czym ryzykują funkcjonariusze służby specjalnej, zadane przez - podobno - doświadczonego gliniarza i b. szefa CBŚ, jest nieodpowiedzialne i infantylne. Odpowiedź wydaje się oczywista, jeśli agenci rozbijają grupę np. handlarzy materiałów wybuchowych lub gang naciągaczy w Łodzi, który wyłudził ponad 5 mln zł. Z perspektywy czasu można dodać, że funkcjonariusze CBA są również gnojeni wraz z ich szefem. Symbolem tej mody jest Tomek, który pozostaje czynnym agentem biura. Moda na gnojenie ludzi CBA staje się popularna dzięki dziennikarzom, takim jak Wróblewski czy Zieliński.

Rzecznik Wojtunika, Jacek Dobrzyński, nazywa premie "skandalem". Co ciekawe, on sam był niegdyś pod lupą CBA.

"Rzeczpospolita": Kwestia domniemanego przekazywania informacji przez Dobrzyńskiego wyszła przez przypadek przy okazji śledztwa w sprawie korupcji w suwalskim biurze TVP SA. Dokumenty tej sprawy są jawne w związku ze skierowaniem aktu oskarżenia do Sądu Rejonowego w Suwałkach. Wynika z nich, że na szefa tego biura TVP wpłynęło doniesienie do CBA od jednej ze współpracujących z telewizją producentek prywatnych. Powiadomiła ona, że Andrzej Sz. regularnie pobiera od niej procent od wypłacanych jej przez telewizję pieniędzy za zrealizowane materiały. CBA zdecydowało się objąć Sz. kontrolą operacyjną i 12 lutego 2008 roku założyło mu podsłuch. Równo miesiąc później ktoś zadzwonił na policję w Suwałkach z telefonu na kartę pre-paid i poinformował, że Andrzej Sz. pije alkohol i przypuszczalnie zamierza potem prowadzić służbowy samochód. Policjanci urządzili zasadzkę. Zatrzymali auto. Od prowadzącego je Sz. wyraźnie było czuć woń alkoholu, a on sam bełkotał. (...) Wkrótce potem Sz. zatelefonował do Jacka Dobrzyńskiego, który pełnił wtedy funkcję rzecznika prasowego komendanta wojewódzkiego w Białymstoku. Ponieważ była późna noc, Dobrzyński nie odebrał. Sz. wysłał więc do niego esemesa z prośbą o kontakt. Dobrzyński oddzwonił następnego dnia rano. Wiedział już o zajściu w Suwałkach. – Poddaj się bez walki – doradził Sz. Dobrzyński. Sz., widząc, że sam nic nie wskóra, zaczął szukać dojść do Dobrzyńskiego przez innych znajomych, głównie Krzysztofa Kapustę, rzecznika suwalskiej policji, oraz dziennikarza TVP Białystok Grzegorza Sawickiego – dobrych znajomych ówczesnego rzecznika białostockiej policji. (...) CBA nagrało liczne rozmowy Sz. z Sawickim i Kapustą. Zaczęło podejrzewać, że policjanci mogą przez obu przekazywać Sz. informacje ze śledztwa, które poszerzono o nowe wątki – związane z zatrzymaniem Sz. po pijanemu. Zwłaszcza że z rozmów wynikało, iż panowie mogli nabrać podejrzeń, że stali się przedmiotem zainteresowania służb specjalnych. Wspominano m.in. o tym, by nie rozmawiać przez telefon. CBA ustaliło też, że Sawicki miał pojechać do prywatnego domu Dobrzyńskiego i nieoficjalnie spotykał się z Kapustą.

Kapusta i Sz. spotykali się w domu Dobrzyńskiego i zachodzi poważne podejrzenie, że to właśnie on przekazywał informacje ze śledztwa. Materiał opisany przez Gmyza stawia rzecznika CBA w nieciekawym świetle. Mimo tamtej historii, Dobrzyński jak gdyby nigdy nic dalej może pełnić funkcję w biurze. 

A kogo dzisiaj oburzają przecieki do gazet, oczywiście tych poza "Rzeczpospolitą"?

Wróblewski: Jak CBA łapało nagrody

Zieliński: Policjanci zazdroszczą CBA premii za Sawicką

"Rz": Rzecznik CBA pod lupą biura  

PS. To moja notka numer 500 w Salonie 24. Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedziny i komentarze - zarówno merytoryczne, miłe jak i krytyczne. Starzeję się :)