Kaczyński ryzykuje, ale dyktuje warunki

Na samym początku debaty o debatach uważałem, że w ogóle nie ma o czym mówić: temat jest zastępczy, wszyscy się powtarzają i przekrzykują, a PiS popełnia błąd, nie zgadzając się na rozmowy. Jednak na moderatora szerokiej dyskusji wybrano dziennikarkę, kompletnie się do tego nie nadającą, która kiedyś przypisała słowa Kaczyńskiemu, jakich nie wypowiedział. Potem prezes zagrał rywalom na nosie i wybrał rozmowę z dziennikarzami w Polsacie i TVP Info. Dziś to on dyktuje warunki.

Ruch Kaczyńskiego wszystkich zaskoczył. Dziennikarze i wydawcy TVN 24 byli pewni wysokiej oglądalności i zainteresowania debatą o służbie zdrowia. Przy tym można było upiec jeszcze jedną pieczeń na rożnie - krytykować nieustannie lidera PiS. Bo "nieobecni głosu nie mają", Kaczyński "boi się debat" itd. Okazało się, iż ruch największego rywala Tuska jest jednak przemyślany - ryzykowny i owszem. Nikt się nie spodziewał, że lider opozycji w czasie miłej pogawędki przedstawicieli wszystkich partii w TVN24 zagra im na nosie - w dodatku u konkurencji. Dziś Kaczyński proponuje PO debatę na neutralnym gruncie. Być może dojdzie do niej m.in. w Salonie24, na czym skorzystałaby blogosfera.

W PiS jest świadomość, że do wyborów został miesiąc. Debat - w tym tej pomiędzy Tuskiem a Kaczyńskim - nie zabraknie, bo takie są reguły wyborczej walki. Teraz sprytnie rozegrano konkurentów, a przy okazji wiodącą stację informacyjną.

Przede wszystkim opozycja, by zbliżyć się w notowaniach do PO, musi powalczyć w terenie i umiejętnie wykorzystać kryzys gospodarczy, nie zapominając o innych, podstawowych sprawach dla siły państwa - armii, śledztwie smoleńskim, korupcji, edukacji czy służbie zdrowia. Obawiam się jednak, że narracji o "budowie" i "najszybciej rozwijającej się gospodarce" Beata Szydło nie przełamie.

W każdym razie PiS musi próbować, bo przy niskiej frekwencji w głosowaniu, którą zakładam, to szansa na sprawienie niespodzianki. Większej, niż Kaczyński, wywodzący rywali w pole w stacjach konkurencyjnych.