Wróblewski spacyfikuje "Rzepę"?

Jeszcze w weekend słyszałem uspokajające informacje, że nic się nie zmieni w "Rzeczpospolitej" przynajmniej w przeciągu kilku tygodni. Grzegorz Hajdarowicz miał sporządzić w firmie niejako bilans korzyści i strat i dojść do wniosku, że klucz do wysokiej sprzedaży gazet to publicystyka i doniesienia dziennikarskie. A symbolem tej jakości był przecież Paweł Lisicki. Okazało się, że właściciel podjął taktykę "salami'.

Nie mam wątpliwości, po co Hajdarowicz - oprócz względów czystobiznesowych - podjął się kupna "Rz" i "Uważam Rze". Już w lipcu z moich informacji wynikało, że szuka dziennikarzy na miejsce starej ekipy. Dla mnie był to oczywisty zwiastun zmian, które następują teraz. Być może Hajdarowicz zwlekał w związku z wyborami, by nikt nie zarzucał mu nacisków politycznych. Albo też po prostu poczekał, aż zdobędzie pełną kontrolę nad tytułami.

Wróblewski to oczywiście nie ta liga propagandystów jak Wołek czy Żakowski. Były redaktor "Dziennika Gazety Prawnej" jest jednak gwarantem zamierania poważnej i niekorzystnej dla władzy publicystyki, co spowoduje miałkość ważnych gazet w konserwatywnym nurcie. Czy sprawdzą się nieoficjalne informacje, wedle których "Rzeczpospolita" już wiosną stanie się jedynie pozycją biznesową? Patrząc na rozwój "DGP" nie jest to wykluczone.

W każdym razie to nie są już gazety dla mnie. Wraz z Lisickim z pewnością odejdą mocne pióra, które przyciągały znudzonych oficjalnymi komunikatami i frazesami. System medialny w Polsce powoli się domyka. Można gorzko rzec, że obecny układ korzysta na idealnej dla niego koniunkturze. I wykorzystuje to bezlitośnie, w odróżnieniu od prawicy.

Jako czytelnik mogę jedynie poradzić Lisickiemu, by nie stracił potencjału i stworzył coś nowego. Będzie trudniej, ale próbować trzeba.