Sąd: NPW działała bezprawnie

Kończy się kariera nie tylko Mikołaja Przybyła, który strzelał do okna w styczniu w przerwie konferencji prasowej, ale odyseja z inwigilacją dziennikarzy i prokuratora Marka Pasionka. Sąd Rejonowy w Warszawie uznał, że prokuratorzy wojskowi działali bezprawnie, żądając od operatorów sieci komórkowych billingów i smsów Cezarego Gmyza i Macieja Dudy. Wszystkie działania podjęto, by zamknąć usta dziennikarzom, piszącym o nieprawidłowościach w śledztwie smoleńskim, ale też by dopaść cywilnego prokuratora, przyjaciela śp. Zbigniewa Wassermanna.

Przypomnijmy, że Przybył na konferencji prasowej w styczniu skrytykował Prokuraturę Generalną, która nakazała dokładnie sprawdzić działania jego podwładnych. Po oświadczeniu dla prasy, wojskowy strzelił z pistoletu, ale tak, by się jedynie zranić - w obronie byłego szefa NPW, Krzysztofa Parulskiego. Samookaleczenie jest badane przez prokuraturę wojskową w Warszawie. W toku czynności śledczych nie odnaleziono jednak pocisku, o czym informował mnie przed miesiącem płk Ireneusz Szeląg. Dziś Przybył chce przejść w stan spoczynku. Orzeczenie sądu jest na tyle miażdżące, iż prokuratorzy wraz z ich szefem powinni usłyszeć zarzuty przekroczenia uprawnień.

Dzisiejszy wyrok jest bezprecedensowy - wymiar sprawiedliwości uznał, iż nie wolno prokuratorom korzystać z billingów dziennikarzy wedle ich uznania. Śledczy mieli dzięki temu dostęp do danych abonentów, którzy nawiązywali połączenia z inwigilowanymi.

Samo stanowisko sądu cieszy, pytanie tylko: co dalej? Czy bezprawnie działający prokuratorzy poniosą jakąkolwiek odpowiedzialność? Dlaczego włożyli tyle wysiłku w szukanie haków na Pasionka, zamiast naciskać na Rosjan ws. przekazywania dowodów?