Zawiadomienia Macierewicza pójdą w próżnię

PiS przystępuje do ofensywy ws. katastrofy smoleńskiej. Antoni Macierewicz zapowiedział złożenie zawiadomienia do Prokuratora Generalnego ws. możliwości popełnienia przestępstwa przez Donalda Tuska, Tomasza Arabskiego, Radka Sikorskiego, Jerzego Millera i Bogdana Klicha. Na liście brakuje m.in. Mariana Janickiego. Czy jednak pismo do Andrzeja Seremeta zmieni stan rzeczy, wywołany przez prokuraturę warszawską, która zamknęła wątek cywilny?

Wszyscy, którzy dążą do rozwiązania zagadki katastrofy smoleńskiej, są w trudnej sytuacji. Z jednej strony każde spektakularne działanie jest torpedowane albo przez rząd albo przez część prokuratorów, więc z góry skazane na klęskę. Z drugiej - "nic nie robienie" w sprawie tak ważnej tragedii to nic innego, jak poklepanie po plecach przyczyniających się do klęski państwa. Na co jednak liczy Antoni Macierewicz?

Jasne jest, że skoro prokuratura nie dopatrzyła się nawet nieścisłości w zeznaniach chociażby Tuska, może nastąpić tylko jeden scenariusz - wyrzucenie zawiadomienia do śmieci. PiS w sprawie Smoleńska nie ma i nie będzie miało realnego wpływu oraz oddziaływania na społeczeństwo, póki nie przejmie nad śledztwem nadzoru. Bez realnych mechanizmów, wszyscy skazani są jedynie na petycje i wnioski do instytucji, zajmujących się katastrofą. Jeżeli nie nastąpią poważne zmiany na scenie politycznej, będziemy tkwić w martwym punkcie.

Przyjrzyjmy się na przykład działaniom prokuratorów ws. zeznań Tuska. Premier złożył je w październiku 2011 r., a mimo kilku innych sprzecznych wersji jego współpracowników i dokumentów, nie grozi mu żadna sankcja. Śledczy nie zweryfikowali zeznań, nie przeprowadzili konfrontacji i nie mieli zamiaru dopytać szefa rządu.

Co więc da zawiadomienie do Seremeta, tkwiącym w układzie, z którego za niedługo może wypaść?