PSL kręci lody, a premier milczy

Ludzie PSL opanowali wiele spółek skarbu państwa, tworząc tak powszechnie wyszydzane układy. W dodatku, co ujawnił "Puls Biznesu", minister Sawicki mógł mijać się z prawdą, odpowiadając prokuratorom białostockim ws. zwolnień i zatrudnień w Agencji Rynku Rolnego. Wszystko kończy się póki co wszczęciem postępowań przez organy ścigania i CBA, dymisją ministra Sawickiego, absurdalnymi tłumaczeniami polityków Platformy, którzy jak zwykle nie widzą w obliczu kolejnej afery żadnego skandalu i...ciszą ze strony Donalda Tuska.

Premier ewidentnie daje sygnał: to sprawa PSL. Kiedy jednak potężna afera zmiotła ze sceny politycznej Andrzeja Leppera, Kaczyński nie chował głowy w piasek. Można go z perspektywy czasu krytycznie oceniać za naiwność i zbytnią wiarę w zwycięstwo wyborcze, które pozwoli wyjaśnić sprawę gruntową do końca, ale fakt faktem - zabrał głos, zerwał koalicję z SO i LPR i zdecydował się na wybory.

Afera taśmowa mogła wybuchnąć wcześniej. Jestem przekonany, że skoro m.in. Tomasz Sekielski wiedział o jej istnieniu już w czerwcu - choć nie ma pewności, czy znał fragmenty nagrań - Tusk być może uzyskał wiedzę o przekrętach PSL dzięki swoim źródłom. I nie zrobił nic, licząc najwidoczniej na ogólnonarodowe rozprężenie po Euro 2012. Dziś mija drugi dzień od wybuchu skandalu i premier nadal milczy, jak przystało na kieszonkowego męża stanu.

Nie sądzę, by wskórała w tej sprawie cokolwiek komisja śledcza. Przykład gigantycznej afery hazardowej odarł wszystkich ze złudzeń - Platforma i PSL mają wiekszość, mogą ustalać swoje zasady gry i tuszować wszystkie afery. Liczyć trzeba jedynie na uczciwych, niezależnych prokuratorów, choć składane deklaracje o "pełnej niezależności" organów ścigania można włożyć między bajki.

Gdzie się podział premier Donald Tusk?