Dom Spotkań z Historią Dom Spotkań z Historią
46
BLOG

Sztuka oporu, opór sztuki

Dom Spotkań z Historią Dom Spotkań z Historią Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

Z Maryną Miklaszewską, tłumaczką, autorką komiksów, książek, audycji radiowych, musicali (w tym "Metra") , rozmawia Maciej Cuske i Seva Shlykau.
 
Co Pani robiła po tym, jak wyrzucono Panią z radia?
 
Audycję o Piłsudskim. Teraz to może się wydawać śmieszne, ale trzeba pamiętać, że do roku osiemdziesiątego nie mogło paść nazwisko Piłsudskiego w mediach! W związku z czym poszłam do archiwum, znalazłam tam dwa nagrania głosu Piłsudskiego i jakieś takie pieśni legionowe. Przepisałam te nuty i razem z Bronisławem Dąbrowskim, który wtedy prowadził chór, nagraliśmy pieśni legionowe w wykonaniu jego uczniów. Tak powstała kaseta, która zaczynała się głosem Piłsudskiego, zarys historyczny miała, no i właśnie te pieśni legionowe. To był czas, kiedy tak naprawdę, mimo wszystko, czuliśmy się wolni.
 
Czuła się Pani wolna?
 
To nie była wolność w tym znaczeniu jak teraz, że mam paszport, mogę jechać gdzie chcę, mogę mówić co chcę i nic mi za to nie będzie. Nie. Takiej wolności, pewnie młode pokolenie już nie pozna. Że mimo tego, że oberwie, to powiem, jak sądzę. Bo w to wierzę. O wolność w demokracji jest dużo trudniej, niż w systemie totalitarnym, ale to przecież nie ja pierwsza powiedziałam.
 
Jak zapamiętała Pani czwartego czerwca?
 
Samego tego dnia nie pamiętam, tylko podchody do niego. Wiedzieliśmy przecież, że te wybory mogą być sfałszowane, wiadomo było, że nie będą całkiem wolne. Była przecież ta lista krajowa, na którą ówczesna władza bardzo liczyła. Tym bardziej że jak „Solidarność” dostała swoje okienko w radiu i telewizji, gdzie można było swe racje przedstawiać, to nie zostaliśmy wpuszczeni ani do radia, ani do telewizji. No i znów trzeba było to wszystko robić chodami takimi chałupniczymi, trochę jak w stanie wojennym. Robiono takie kasety z audycjami wyborczymi, ja napisałam wtedy zabawną piosenkę wyborczą: ”mam tyle lat co Solidarność”. Śpiewało to dziewięcioletnie dziecko. Mój znajomy kompozytor znalazł dziewczynkę z chóru, która ją przepięknie zaśpiewała. Pamiętam że przed wyborami mój mąż wraz z synem chodzili nocą i rozklejali ulotki wyborcze na kandydatów „Solidarności” z naszego okręgu. Nocą, bo nie wiadomo było: czy to legalne, a może nie legalne?
 
Co różniło ten czas od początku ruchu solidarnościowego od roku osiemdziesiątego?
 
W osiemdziesiątym było poczucie takiego bezapelacyjnego zwycięstwa, że naprawdę wtedy tworzyła się historia. Była taka atmosfera, jak gdyby wszyscy szampanem upili się, była tak wielka nadzieja, która oczywiście została brutalnie stłumiona. I ja to sobie wyobrażałam, że niby siedzimy na parapecie i dyszymy tym wszystkim. Natomiast w osiemdziesiątym dziewiątym społeczeństwo już tak dostało po nosie tym stanem wojennym, tym wszystkim, że myśleliśmy, że jeżeli nie okna, to niech nam chociaż lufciki pootwierają i tak już nie będzie tak duszno. Jak porównamy co się działo na ulicach Berlina po zburzeniu muru… ludzie się całowali na ulicach! A u nas nic takiego nie było. Doznaliśmy to w osiemdziesiątym, ponieważ wtedy było poczucie tego, że to my jesteśmy pierwsi z całego tego  bloku. A potem cały ten szampan dostał się Niemcom i Czechom.
 
Jak Pani wyobrażała sobie wolną Polskę? Czy po wyborach zmieniła się tak, jak Pani myślała?
 
Ja wtedy byłam bardzo naiwna i prostolinijna. Myślałam, że jak wrócimy do radia, przecież otrzymaliśmy już listy z przeprosinami, to będziemy tam dobrze postrzegani. Ja nic nie miałam do tych, co tam zostali. A jednak nie było tak, jak chciałam. Pamiętam, że chciałam pójść na zebranie „Solidarności”. Już chciałam wpisać się na listę uczestników, jak zobaczyłam tam dziennikarza, który siedział w mojej komisji weryfikacyjnej. W związku z tym się wypisałam z „Solidarności”, bo pomyślałam że to jest już bez sensu! Byłam już, teraz – dziękuję. I byłam pierwszą osobą z polskiego radia programu jedynka, która wypisała się z „Solidarności”. I takie momenty mąciły tę euforię. Tak i zostało, uważam że każde społeczeństwo jest amorficzne. Są dni, jak w roku osiemdziesiątym, że wszyscy się budzą, kiedy zwycięstwo zdaje się być tak bliskie. A są takie jak dwadzieścia lat temu, kiedy zwycięstwo jest po prostu wymęczone. I całe polskie społeczeństwo było bardzo zmęczone.
 
Czego się Pani wtedy najbardziej bała?
 
W stanie wojennym strąciłam wyobraźnię. Niczego się nie bałam, choć działo się dużo rzeczy niebezpiecznych. Mnie tak bardzo oni śmieszyli ci wojskowi, ten Jaruzelski w swoim garniturze i do dzisiaj mnie śmieszy – farsowa postać po prostu. Tak mnie to bawiło, że nawet książeczkę dla dzieci zabawną napisałam, pod pseudonimem oczywiście – „Mikołajek  w szkole PRL”. Mój syn wtedy chodził do podstawówki i on przynosił takie śmieszne i groteskowe historie, że postanowiłam to napisać. Właśnie to on zrobił do niej wszystkie ilustracje.  W każdym razie przetrwała cztery wydania i to była w stanie wojennym jedna z takich optymistycznych pozycji, to było właśnie to, co wtedy czułam.
 
Kiedy Pani poczuła, że się coś zmienia?
 
W osiemdziesiątym dziewiątym miałam w szufladzie scenariusz „Metra” i parę piosenek do tego. Wtedy nikt w Polsce nic takiego nie robił, ale Józefowicz bardzo chciał zrobić coś takiego. I w dziewięćdziesiątym, kiedy już zanurzyliśmy się w tę pracę nad „Metrem”, to pewnie wtedy to odczułam. Ale i tak działo się to bardzo powoli. I byłam taka bardzo oszołomiona, ponieważ byłam przeniesiona ze swojej rzeczywistości do teatru, te wszystkie próby. Pierwszy w ogóle casting w Polsce, na który się zjechała jakaś niewiarygodna ilość młodzieży. To wszystko było jakieś szaleństwo dla mnie. To było w roku dziewięćdziesiątym, premiera była. Od razu otrzymał on dramatycznie złe recenzje. Rozumiem, że może to komuś nie podobać, ale żeby tak wszystkim… A tu chodziło o to, że do Teatru Dramatycznego, który był taką świątynią, nagłe wtargnął prywatny producent. Tak że ta demokracja docierała bardzo powoli. Ale musical nie padł, ludzie chodzili na niego, bez względu na to, co pisano w gazetach.
 
Skąd wziął się pomysł na napisanie musicalu „Metro”?
 
Moja siostra cały stan wojenny spędziła we Francji, można by powiedzieć, na emigracji. Natomiast dla mnie metafora metra znaczyła podziemie. Jakby zejście w dół, no bo przecież tyle lat byłam w podziemiu. I to jakby się nałożyło – emigracja i podziemie. Tylko że w procesie realizacji, to już mało co pozostało. A tym bardziej w Stanach, bo ta tłumaczka, która zresztą nie była tłumaczką, tylko autorką wersji amerykańskiej, nic nie zostawiła z tej metafory.
 
 
 
Miklaszewska Maryna
Urodziła się 4.01.1947 w Katowicach. Ukończyła filologię słowiańską w Uniwersytecie Warszawskim (1967-1972). Doktorantka polonistyki UW (1972-1975), redaktorka „Płomyczka” (1975-1976), redaktorka w redakcji literackiej III Programu Polskiego Radia usunięta z pracy w wyniku weryfikacji dziennikarzy (1977-1982), bez pracy (1982-1989). Redaktorka Radia „Solidarność” Regionu Mazowsze (wrzesień 1980-13.12.1981). Brał udział w dokumentowaniu I Krajowego Zjazdu NSZZ „S”. Autorka książki „Mikołajek w szkole PRL” (1986, 1987). Przepisywała na maszynie pierwsze pisma podziemnej „Solidarności” (1981-1982). Autorka audycji, tłumaczka, organizatorka nagrań i redaktorka w podziemnym wydawnictwie fonograficznym „Nowakaseta” (1983/4-19). Działała w Duszpasterstwie Środowisk Twórczych (1982-1989), Komitecie Prymasowskim (1982). W czasie wyborów czerwcowych 1989 przygotowywała radiowe audycje wyborcze.
 
Po 1989 przywrócona do pracy – redaktorka I Programu PR (1989-1992). Do chwili obecnej bez stałej pracy. Współautorka libretta musicalu „Metro” (1991), autorka książek: „Portret pamięciowy” (2003), „Wojtek z Armii Andersa” (2007). Odznaczona Krzyżem Oficerskim OOP (2007). Zasłużony Działacz Kultury (2001).
 
                                     „Encyklopedia Solidarności”

Blog jest częścią projektu "4 czerwca - Wyłącz system" organizowanego przez Dom Spotkań z Historią (www.dsh.waw.pl). Opowieści ludzi opozycji lat '80, którzy nie trafili na pierwsze strony gazet; ludzi często zapomnianych; ludzi podziemnych; ludzi, którzy wyłączyli system. W rocznicę wyborów, 4 czerwca, na Krakowskim Przedmieściu zorganizowany zostanie Transformator Doświadczeń; w specjalnie wydzielonej strefie zasiądą byli opozycjoniści, którzy przy stolikach opowiedzą o swoim doświadczeniu tamtego czasu. Powstanie też specjalnie zaprojektowana przestrzeń, w której będą mogli się spotkać uczestnicy oporu antykomunistycznego, którzy często nie widzieli się od 20 lat. Redaktor: Michał Łuczewski. Współpraca: Elżbieta Ciżewska, Maciej Cuske, Włodzimierz Domagalski, Seva Shlykau, "Encyklopedia Solidarności".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura