zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta
88
BLOG

Pani minister tańczy?

zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta Polityka Obserwuj notkę 13

Obejrzałam w nocy powtórkę dramatycznej sceny wejścia/wyjścia/wejścia pani Minister w świetle kamer. I otóż aż trzy różne refleksje dopadły mnie jednocześnie. W skrócie opiszę je tak:

 

Bezpośrednia przyczyna wzburzenia pozostaje dla mnie niezrozumiała. Polityce Premiera nawet wróg nie mógłby zarzucić szczególnej ofensywności. Jest to raczej styl pasywny, deklarujący umiar i miłość. Sugestia pozostawania w czasie bitwy w taborach tłumaczy się więc w sposób dość oczywisty i w moim mniemaniu wcale nie obraźliwie. Raczej pozostaje w zgodzie z obserwowaną rzeczywistością i mieści się w PR-owskim profilu. Skąd więc u pani Minister ta gwałtowna i całkowicie nie uzasadniona reakcja?

 

Druga rzecz, która mnie zdumiała, to reakcja prowadzącego. Kiedy pani Minister już ponownie zajęła swoje krzesło, zaczął dopytywać troskliwie, czy naprawdę ona wyjść zamierza, czy może jednak zechce pozostać, snując przy tym domniemania, że wszak pani Minister jest kobietą i że z tej choćby przyczyny pan Poseł, który jest mężczyzną, zechce ją przeprosić…

Niepojęte! W starym filmie „Pani minister tańczy” było ich jednak dwie. Jedna tańczyła, jedna ministrowała. A tu jakby dwa w jednym. Pani Minister jest minister, ale jak co do czego, to okazuje się – kobieta.

Jeśli tak więc w polityce ma wyglądać parytet i równouprawnienie, to ja przepraszam. Przyszło mi się pogodzić, że na decyzje, od których zależą warunki mojego życia, zamiast zdrowego rozsądku ma wpływ arytmetyka wsparta makijażem i zabiegami z dziedziny świata reklamy i kryminału. Jeśli do tego ma jeszcze dołączyć swoisty genderowy „bon ton”, to ja się wypisuję.

 

Trzecia moja refleksja jest natury bardziej osobistej. Jako zwykłej kobiecie zwyczajnie żal mi pani Minister. Kiedy widzę, jak nie wiadomo z czyjej inspiracji raz rozsądna, raz romantyczna odgrywa spektakle dumy i uprzedzenia, niczym – jak to moja śp. babcia mówiła – aktorka ze spalonego teatru, zastanawiam się, czy nie ma jakiejś bliskiej przyjaciółki, która powiedziałaby jej: Julka, Julka, gdzieś ty wlazła, i po co…

 

Dlaczego żal mi jej szczególnie, mimo że w kręgach okołopolitycznych widuje się więcej kobiet, które budzą we mnie takie zwyczajne kobiece współczucie? Otóż niektóre z nich wyraźnie niosą w sobie piętno jakichś destrukcyjnych przeżyć, jakichś tłamszonych kompleksów, co wiele tłumaczy, gdy tymczasem ona na początku swojej kariery wydawała się mieć zadatki na ładną, spontaniczną, radosną kobietę. Jej wyraźnie zaszkodziła właśnie polityka.

Czy pani Minister mi wybaczy, jeśli w braku kogo innego powiem jej ze szczerego serca: Julka, daj sobie spokój. Po co Ci to?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka