zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta
1121
BLOG

W odpowiedzi na dzisiejsze wpisy Forum Żydów Polskich

zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta Polityka Obserwuj notkę 31

 

Szanowni Państwo! Czytuję czasem Wasz blog i odnoszę wrażenie, że Waszym celem jest znalezienie wspólnego języka z Polakami, a także - być może w sposób nie do końca uświadomiony - potrzeba ustalenia własnej pozycji w stosunku do Polski i Polaków. Szanuję tę postawę i doceniam taką potrzebę.

Ten temat ma tyle aspektów, że trudno się kusić o jakieś ogólniejsze go potraktowanie, przytoczę więc tu tylko jeden przykład z mojego własnego życia.

Zdarzyło mi się dawno temu dzielić w pracy pokój z panem, który swojego żydostwa nie podkreślał, ale też nie ukrywał. Polubiliśmy się, a nawet zaprzyjaźnili, mimo że dzieliła nas znaczna różnica wieku. Prowadziliśmy rozmowy na różne tematy, opowiadał mi o wojnie, o swoich przeżyciach w getcie warszawskim, doszło również do wymiany opinii na temat stosunku Polaków do Żydów w czasie okupacji. Pamiętam, że wyraziłam mój brak zrozumienia dla pretensji Żydów o to, że Polacy w swej masie nie udzielali im pomocy na miarę ich potrzeb. Powiedziałam mu wówczas, że z pozycji osoby nie będącej w danej chwili w żadnym zagrożeniu, sądzę, że gdybym wiedziała, że za udzielenie mi pomocy śmierć grozi nie tylko mojemu bratu, ale również jego żonie i dzieciom, nie śmiałaby go o tę pomoc poprosić, właśnie dlatego, że nie śmiałabym go stawiać w sytuacji, w której NIE MÓGŁBY mi odmówić. Już raczej zwróciłabym się do kogoś obcego, kto nie czułby się do tego przymuszony i mógłby podjąć taką decyzję w sposób wolny, a to znaczy, że miałby prawo mi odmówić. Nie mogłam zrozumieć, jak można takiej ofiary żądać od kogokolwiek pod sankcją moralnego szantażu.

Zgodził się ze mną, zaznaczając, że w TAMTYM czasie Żydzi byli w sytuacji człowieka, który tonie i nie zastanawia się nad tym, czy ten, który na to patrzy na brzegu, potrafi pływać, a tylko oczekuje, że tamten skoczy mu na pomoc. To rozumiem. Rozumiem, że tak zachowuje się człowiek w najwyższym zagrożeniu. Nie rozumiem jednak, jak można mieć o to pretensje TERAZ, w kilkadziesiąt lat później.

I wtedy powiedział mi coś bardzo intymnego. Powiedział: Widzi Pani, każdy Żyd, który przeżył, nie może sobie tego w jakimś sensie darować. Bo każdy ma w pamięci coś, czego sam sobie darować nie może. Ja nawiązałem kontakt z kimś, kto miał mnie uratować z getta i byłem z nim umówiony. Mój brat tego dnia chciał przyjść do mnie, a ja się bałem, że jeśli będzie nas dwóch, to on może się wycofać. Dlatego odmówiłem mojemu bratu, prosząc, żeby nie przychodził. I tego właśnie dnia mojego brata i jego rodzinę wywieźli.

Nie wiem, czy ktoś znalazłby właściwe słowa w odpowiedzi na takie wyznanie. Ja nie znalazłam. W moim sercu był tylko przeogromny żal i współczucie dla kogoś, kto został postawiony w takiej sytuacji. I nieważne, czy to był Żyd, czy to był Polak, czy ktokolwiek inny. Nikt, kto takiej sytuacji nie przeżył, nie wie, jak by on sam się zachował, bo nasze wyobrażenia o sobie w sytuacjach ekstremalnych to jedno, a rzeczywistość to drugie. Wiem tylko, że nikt nie ma prawa stawiać żadnego człowieka w sytuacji takiego wyboru.

Rozumiem też, że człowiek, który nie ze swojej przecież winy w takiej sytuacji się znalazł i w swoim własnym sumieniu tej sytuacji nie sprostał, będzie ciężar tej chwili niósł jak garb do końca życia. Rozumiem, że również będzie się chciał go pozbyć albo chociaż uczynić lżejszym i że będzie starał się nim przynajmniej podzielić z kimś innym, jeśli nie na innego go wręcz przerzucić.

Myślę, że większość Polaków było w sytuacji jakoś podobnej do tej, w której znalazł się wspominany przeze mnie pan. Myślę też, że wielu z nich długo, czasem do końca życia niosło ciężar wspomnienia sytuacji, której nie sprostali nie tylko w stosunku do sąsiada Żyda, ale również Polaka, partyzanta, może nawet kogoś z rodziny, kogoś komu nie pomogli, bo się po prostu bali. Czy ktokolwiek oprócz ich własnego sumienia ma prawo czynić im z tego zarzut? Dlaczego mieliby mieć do tego prawo akurat Żydzi?

 Tyle o Polakach i Żydach w czasie wojny.

Zupełnie czym innym jest sprawa Żydów, Polaków, czy jakiejkolwiek innej nacji – i kryminalistów, bandziorów, ludzi, którzy w każdym czasie się trafiają, ale w dopiero w czasie wojny mają warunki do ujawnienia swojej przerażającej natury, ba, do jej ujawnienia są zachęcani. Bandyci, złodzieje, donosiciele nie mają narodowości. Tak samo mordują, kradną i donoszą i robią to nie dlatego, że są Żydami, Polakami czy jakąkolwiek inną nacją, ale dlatego, że są bandytami, złodziejami, donosicielami. I dlatego przerzucanie się statystykami ilu Polaków a ilu Żydów wydawało Żydów jest wręcz niemoralne. Byli Żydzi, którzy wydawali Żydów, tak jak byli Polacy, którzy wydawali Polaków, wydawali się również nawzajem. Tylko co z powtarzania tego ma wynikać? Dlaczego ten bandycki margines ma być reprezentacją dla którejkolwiek nacji? Co każe ten temat podnosić, nagłaśniać, rozdymać dzisiaj, po kilkudziesięciu latach? Po co robić to w taki prowokacyjnie, przepraszam za słowo, bezczelny sposób? I jakie dobro ma z tego wyniknąć? Czy można się dziwić, że w wielu rodzi się podejrzenie, że nie o dobro tu chodzi? Że może raczej chodzi o jakieś zło, przed którym lepiej się ubezpieczyć?

 Na koniec muszę postawić to pytanie: Czy komuś bardzo zależy na tym, żeby rów między Polakami i polskimi Żydami wykopać na tyle głęboko, żeby wzajemne resentymenty uniemożliwiły wszelkie porozumienie? Komu?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Polityka