Od niedzieli zbieram się do napisania czegoś sensownego o wyborach prezydenckich. Emocje powoli opadają, PO się sypie, prawilna opozycja świętuję. Jednak ta kampania sprawiła, że kilka osób zapewniło sobie miejsce w panteonie przychlastów dożywotnio. Pozwólcie, że dzisiaj skupię się na jednej z nich, na wyjątkowym prawdziwku, tytanie intelektu i parówkowym bojowniku, czyli Kamilu Sikorze z naTemat.pl.
Skąd wziął się taki ananas? Nie wiem. Podobno studiuje politologię na UW. Zresztą któż by śmiał wątpić w kompetencje "szefa działu polityka" w parówczanym serwisie. W każdym razie gościu jest wyjątkowy.
W życiu spotkałem wielu kretynów. Jedni byli mniej lub bardziej świadomi politycznie. Nie spotkałem jednak kretyna, która robiłby z siebie polityczną wyrocznię. Do czasu.
Nie pamiętam dokładnie jak trafiłem na wynaturzenia tego intelektualnego fenomenu III RP. Dzień w dzień serwował czytelnikom mrożące krew w żyłach doniesienia z kaczystowskiego obozu. Ujawnił aferę uniwersytecką, która miała pogrążyć Dudę. Obwieścił, nawet dwukrotnie, zwycięstwa Komorowskiego w debatach. Walczył z całych sił by Bronek zwyciężył. Niestety poległ. Trud jego jednak nie skończon. Sikora jest moim faworytem do roli skryby leśnych bojówek Komorowskiego, które jak pospolite ruszenie zniszczą wichrzycieli i przeciwników zgody.
Poniżej brutalny atak na sympatycznego redaktora ze strony prawicowego bojówkarza i przeciwnika zgody :)