Czeka nas kolejna rocznica powołania „pierwszego niekomunistycznego rządu” czyli gabinetu premiera Tadeusza Mazowieckiego. Wysłuchamy kilku legend o świętym Tadeuszu co to godzinami obradował nad najprostszymi sprawami i kładł podwaliny pod niepodległą RP w bohaterskiej walce z pozostałościami starego reżimu. Jeszcze pamiętam jak to było 20 lat temu, w bajki TVN nie uwierzę. Losy premiera Mazowieckiego powinny być nauczką dla polityków przesadnie ufających sondażom – on miał kiedyś nawet 90% poparcia.
Po wyborze gen.Jaruzelskiego na Prezydenta PRL i zapowiedzi „urynkowienia” od 1.08.1989 r. przez premiera Rakowskiego entuzjazm społeczny po 4.06.1989 r. zaczął opadać. Dla przeciętnego Polaka temat przejęcia władzy przez opozycję zaistniał gdy Lech Wałęsa oświadczył 7.08.1989 r., że misję premiera Kiszczaka uważa za zakończoną i będzie zabiegał o rząd w składzie „Solidarność” – Zjednoczone Stronnictwo Ludowe – Stronnictwo Demokratyczne. Dwa dni później ZSL i SD wypowiedziały PZPR koalicję. 11.09.1989 r. premier Mieczysław Rakowski oświadczył, że rząd bez PZPR to dywersja wobec partii. Lewicowa część Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego dążyła do koalicji z „siłami reformatorskimi PZPR” (Kwaśniewski, Oleksy, Szmajdziński). Dopiero 16.08.1989 r. senator Jarosław Kaczyński przedstawił projekt wzięcia rządu na forum OKP. Adam Michnik pytał dramatycznie „Czy to próba zepchnięcia PZPR do opozycji”. Po ostrej dyskusji na forum OKP zaakceptowano projekt zarazem narzekając, że prowadzi sprawę powołania rządu „jakiś Kaczyński” a nie np. Geremek. W swoim pierwszym wywiadzie rzece Jarosław Kaczyński wspominał o próbie przekonania Wałęsy do kandydatury Jana Olszewskiego – niestety bezkutecznie.
Tadeusz Mazowiecki pod naciskiem PZPR oddał komunistom początkowo ministerstwa obrony i spraw wewnętrznych, później także handlu zagranicznego. Wobec istnienia otoczenia komunistycznego przejściowy rząd kompromisu stopniowo realizował ustalenia „okrągłego stołu”. Oparciem rządu stało się porozumienie lewicy katolickiej i laickiej w ramach OKP. Jednocześnie ze wdrażaniem tzw.planu Balcerowicza oznaczającego drastyczny spadek wartości zasobów pieniężnych Polaków apelowano w spotach z udziałem znanych aktorów o pomoc dla rządu. Wzruszeni emeryci opowiadali jak to przesyłali swoje środki wysupłane ze swoich szczupłych rent. W tym samym czasie postkomunistyczni fachowcy w ministerstwach zarabiali na drenowaniu oszczędności Polaków – np. były pracownik SB Aleksander Gawronik przypadkowo otwierał w całej Polsce sieć kantorów w tej samej godzinie gdy stosowny przepis wchodził w życie. Postawa czołówki tego rządu była mieszanką niekompetencji i naiwności (Mazowiecki) z cynizmem i interesownością (Boni). Dla naiwnych były wzruszające dobranocki ministra Jacka Kuronia.
Dzisiaj obcujemy z legendami o przeprowadzanej dekomunizacji, zapewne w ciężkiej walce z betonem PZPR. Symbolem „odwagi” premiera Mazowieckiego było trzymanie na funkcjach ministerialnych aż do 6.07.1990 r. reliktów stanu wojennego – generałów Czesława Kiszczaka (MSW) i Floriana Siwickiego (MON). Podobno obaj panowie poprosili „pierwszego niekomunistycznego premiera” o dymisję zwracając uwagę, że mógłby przegrać wybory prezydenckie. Jeszcze latem 1990 r. ministrowie rządu Mazowieckiego widzieli potrzebę podtrzymywania Układu Warszawskiego i RWPG. Gdy komunizm w ościennych państwach zawalił się pod koniec 1989 r. rząd Mazowieckiego tego nie dostrzegł. W komentarzu dla „Gazety Wyborczej” były minister Aleksander Hall uznał za największy błąd rządu niepodjęcie działań na rzecz przyspieszenia pełnej demokracji czy chociaż określenie kalendarza (zgodnie z ustaleniami okrągłego stołu wolne wybory miały odbyć się w Polsce w 1993 r.). Ale wtedy minister Hall i jego koledzy byli przekonani o swojej doskonałości i nieomylności oraz miłości całego społeczeństwa do nieomylnych autorytetów.
Premier Mazowiecki już na etapie tworzenia rządu zajął się budowaniem własnej formacji politycznej. Początkowo chciano zreformować Komitet Obywatelski „Solidarność”, później starcie z Wałęsą wymusiło stworzenie prorządowej prawicy (Forum Prawicy Demokratycznej – Aleksander Hall, Tomasz Wołek, Kazimierz Michał Ujazdowski) i centrolewicy (Ruch Obywatelski Akcja Demokratyczna). Upojeni rządowymi fotelami, dyspozycyjną telewizją i sondażami ochoczo zgodzili się na wolne wybory prezydenckie (pierwotny plan Kaczyńskiego mówił o wyborze Wałęsy na Prezydenta RP poprzez Sejm). Pojawiło się skandaliczne hasło „mamy nasz rząd” czyli usolidarnościowiono cały komunistyczny aparat w tym jego czołowych przedstawicieli. Na przykład nowego ministra obrony narodowej Piotra Kołodziejczyka – jeszcze w lipcu 1990 r. utrzymywał, że Związek Radziecki jest gwarantem naszej niepodległości. Było to oszustwo i kpiny z ludzi pragnących zmian i wprowadzenia do struktur władzy ludzi spoza komunistycznej nomenklatury.
Z okazji rocznicy zapewne czeka nas festiwal występów historycznych ministrów pierwszego „niekomunistycznego rządu”. Szczególnie ciekaw jestem występu generała Kiszczaka. Niech powie jak to budował demokrację paląc czy wynosząc akta służb komunistycznych czy przerzucając SB-ków do Milicji Obywatelskiej i innych miejsc. Pewnie pan generał wzruszająco opowiadałby o ciepłych uczuciach jakie wzbudziła w nim filozofia grubej kreski o potępianie dekomunizacyjnych czy lustracyjnych inicjatyw przez posła Adama Michnika. Może warto zaprosić także późniejszego szefa KGB Kriuczkowa, pierwszego rozmówcy premiera Mazowieckiego. Podobno pierwszy niekomunistyczny premier przeprowadzający prawdziwą dekomunizację (jak sam utrzymywał wiele lat później) wyszedł z rozmowy cały spocony.
Po roku rządów premier Mazowiecki poniósł kompromitująca klęskę w wyborach prezydenckich. Komicznie brzmi dzisiaj mianowanie pogromcami komunizmu architektów okrągłego stołu. Na szczęście Polski pan Tadeusz już niczego nie reformuje i nie przyspiesza w swoim tempie.
Inne tematy w dziale Polityka