Wrzucanie wszystkich do jednego worka, zmieszanie i potem ocenianie tej mieszanki jest drogą do kłamstwa - by nie powiedzieć gorzej.
Dlatego zadawane nam pytanie o tęsknotę za Żydami uważam za prowokowanie kłamstwa i oszustwa. Bo nie ma prawdziwej i uczciwej odpowiedzi na to pytanie. Ten kto powie, że tęskni lub nie tęskni, skłamie – z rozmaitych zresztą powodów – albo to antysemityzmu, albo filosemityzm czy tez z najzwyklejszej głupoty każącej gadać jak jego środowisko wymaga.
Bo Żydzi nie stanowili i nadal nie stanowią jednolitej masy.
Mieliśmy w przeszłości Żydów wielkopolskich, którzy w okresie zaborów dość jednoznacznie stanęli po stronie pruskiej i jednoznacznie z dużym zaangażowaniem wsparli antypolski, germanizacyjny kurs przyjęty przez władze pruskie.
To z tamtych czasów pochodzi deklaracja, jaką w 1848r Żydzi poznańscy skierowali do swoich rodaków z Krakowa, którzy skierowali do nich apel o wsparcie dążeń Polaków. Deklarację, w której jednoznacznie odpowiedzieli:
„Jeśli wy kulturalnie i obyczajowo spolonizowaliście się i włączyliście się do wyzwolenia ujarzmionej Polski, to potraficie należycie ocenić naszą miłość do niemieckiego narodu”.
Nie widzę powodu by za nimi tęsknić. Natomiast tęsknić mógłbym za tymi nielicznymi jak Ludwik Merzbach – wydawca, księgarz, drukarz wielce zasłużony dla polskiej książki.
Z kolei na wschodzie też różnie bywało. Michał Strzemski w swej wspomnieniowej książce (W blasku menory) cytuje jakiegoś swego żydowskiego znajomego, który twierdził, iż wielkim nieszczęściem Żydów byli tzw. Litwacy. To byli wysiedleni przez carat, na nasze ziemie zrusyfikowani Żydzi z terenów Litwy, wschodniej Białorusi i zachodniej Rosji. Ta masa posługiwała się jidisz oraz – głównie - językiem rosyjskim. Pod ich wpływem zmieniali się też Żydzi polscy. Jak pisze Strzemski wytworzony w tym kotle syjonizm zmienił stare talmudyczne hasło: "Popierajcie dobro kraju, do którego zostaliście wygnani!” w syjonistyczne hasło: "Pracujcie dla dobra kraju, z którego zostaliście wygnani!”
A to spowodowało, iż stare więzi, które mimo sporów i niechęci łączyły Polaków i Żydów rozpadły się i te dwie nacje zaczęły się od siebie oddalać (pomińmy to, iż te więzi były dość specyficzne i dotyczyły raczej szlachty a nie mieszczaństwa czy chłopstwa).
Pozwolę sobie tu zacytować wspomnianego autora:
„… istotę stosunków polsko – żydowskich stanowiło dawniej obopólne korzystne współdziałanie i współżycie. Dopiero Litwacy wnieśli do tych stosunków pasożytnictwo. Dzisiaj jest taka sytuacja, że na terenach etnicznie polskich Litwacy stają się stopniowo polskimi Żydami albo syjonistami. Ale na Kresach Litwacy pozostali Litwakami a kresowa młodzież żydowska jest jeszcze bardziej litwacka, niż ojcowie tej młodzieży. Jest nawet wyraźnie antypolska …”
Ta konstatacja znakomicie tłumaczy to co zdarzyło się po zajęciu naszych kresów przez bolszewików. Ale i tłumaczy to, ze tamci Żydzi to byli dla nas obcy, których los był przyjmowany z sporą obojętnością.
Dlatego problem tęsknoty za Żydami jest problemem fałszywym. Tęsknić można za Tuwimami, Słonimskimi, Hirszfeldami czy wspomnianymi już Merzbachami. Ale nie za Żydami in gremio. Kogoś to oburza? No cóż. Obrażanie się na rzeczywistość jest kiepską metodą na życie i zrozumienie otaczającego nas świata..
Inne tematy w dziale Rozmaitości